Ogłoszenia drobne



OGŁOSZENIA DROBNE

Aktualnie zajmuję się nowym projektem pod tytułem "I ty możesz zostać fanem Yoosu", czyli mozolnym tłumaczeniem fan fiction "Unexpected Guest", którego autorem jest suju_shinki

Jest ono publikowane na JYJ Polska

Wszystkich zainteresowanych zapraszam do odwiedzenia strony. Niezainteresowanych o zignorowanie ogłoszenia.

czwartek, 22 lipca 2010

IntoXIAHcated 4

- Cholera - syknął po raz enty tej nocy, zmazując ostatnią zapisaną nutę i rzucając ołówek.

Nie przyszedł, a przecież zawsze to robi, kiedy on w nocy bierze się za komponowanie. Przetarł twarz i wstał podchodząc do okna. Niebo było zachmurzone, właściwie to w ciągu ostatnich dni, rzadko można było ujrzeć słońce, co dopiero księżyc. Westchnął i otworzył okno na oścież.

- A ty co? Znowu śpisz przy otwartym oknie? - przez krótką chwilę dopóki nie rozpoznał głosu, miał nadzieje, że to Junsu przyszedł jak zwykle zganić go za granie po nocach.

Uśmiechnął się niemrawo do Jaejoonga i usiadł w fotelu na przeciwko okna, obserwując jak drugi chłopak podchodzi do niego i opiera się o parapet.

- Beznadziejna pogoda - westchnął intruz i usiadł na parapecie.

- Taaa, chcesz czegoś konkretnego? - zapytał z wyraźną niechęcią.

- Nie, przyszedłem tylko powiedzieć żebyś przestał rzępolić. Skoro Junsu to dzisiaj olał, myślałem, że będziesz miał zamiar grać do rana - odparł wyjątkowo znudzonym tonem - Wiesz, my też czasami potrzebujemy snu, nie żebym się czepiał...

- Coś jeszcze? - Micky przerwał mu wiedząc, że jeżeli Jaejoong rozgada się na dobre, to nic go nie powstrzyma.

- Chunnie...wszystko w porządku? - zapytał z troską - Odkąd wróciliśmy do domu, nie wychodzisz z pokoju - chłopak zeskoczył z parapetu i podszedł do Mickiego, kucając przed nim i przyglądając się jego twarzy.

Zwracając uwagę na to, że miał spuszczona głowę, trudno było cokolwiek z niej wyczytać. Mała lampka, stojąca na pianinie, dawała nikłe światło więc w pokoju panował półmrok. Yoochun całkowicie pochłonięty był bawieniem się breloczkiem przy swoim telefonie, który przedstawiał owieczkę. Nie bez powodu wybrał właśnie to zwierzę. Westchnął i odchylił głowę do tyłu, wpatrując się zawzięcie w sufit.

- Chunnie, przecież wiesz, że ja tu jestem dla ciebie, znamy się tyle czasu. Wiem kiedy jest ci źle - odparł, łapiąc go za dłoń - Powiedz co cię gnębi - powiedział tak łagodnym głosem, że chyba nikt nie byłby w stanie odmówić wyspowiadania się.

- Nie zrobiłeś kolacji - burknął Micky, mając nadzieję, że to ostudzi jego ciekawość. Co jak co, ale jego łatwo było przekierować na inne tory. Tym razem chyba nie podziałało, bo duże oczy Jaejoonga wpatrywały się w niego uparcie - O co ci chodzi? - westchnął zirytowany, wstał i zasiadł na powrót przy klawiszach.

- Dobrze wiesz, że chodzi mi o dzisiejszy dzień. Junsu dalej się do ciebie nie odzywa, ale wiesz jaki on jest, do jutra mu przejdzie - Jaejoong wzruszył ramionami i zajął miejsce na fotelu Yoochuna.

- Tak, wiem jaki on jest. Jest wściekły i wątpię, żeby ta złość szybko mu przeszła - burknął, a po pokoju rozbrzmiała muzyka.

- Przesadzasz...

- Nie przesadzam - przerwał mu i spojrzał na niego z wyjątkowo poważną miną - Może i znasz go dobrze, ale ja znam go lepiej - wysyczał i dopisał kolejną nutę, której znów nie był pewien.

- I niby po czym wnioskujesz, że się do ciebie już więcej nie odezwie? - zapytał z zaskoczeniem - Przecież to Junsu, on nie potrafi się do ciebie nie odzywać

- Po tym, że nie przyszedł? - zadał retoryczne pytanie - Zawsze przychodzi

- I to jest niby ten wyznacznik jego gniewu? Chunnie, skarbie, czy ty przypadkiem nie wyolbrzymiasz? - Jaejoong spojrzał na niego z politowaniem, na co ten tylko się skrzywił.

- Idź sobie, mam dość tej rozmowy - burknął, zaczynając grać

- Ależ to by było naprawdę wredne z twojej strony, zostawiać wszystko dla siebie. - westchnął teatralnie - Podziel się ze mną swoimi problemami, a jutro zrobię ci śniadanie, co ty na to?

Chłopak spojrzał tylko podejrzliwie w stronę Jaejoonga, zmarszczył brwi po czym odwrócił się ostentacyjnie, dając mu do zrozumienia, gdzie ma jego śniadanie.

- Nie to nie, chciałem cofnąć swoje postanowienie o NIE robieniu wam posiłków, ale jeżeli masz to gdzieś, to nie zobaczycie domowego żarcia aż do wyjazdu do Japonii - burknął na tę zniewagę, a jego słowa ledwo dotarły do uszu Mickiego przez rozbrzmiewającą w pokoju melodię.

Przecież uwielbiali jego jedzenie. Nikt w zespole nie gotował lepiej od niego, jak mógł tak po prostu z niego zrezygnować. Najwyraźniej to postanowienie bardziej zdołowało samego Jaejoonga, który teraz wstał z fotela i skierował się do drzwi. Nie zdążył jednak do nich dojść, a otworzyły się szeroko.

- Park Yoochun! Czy ty cierpisz na bezsenność? Zegarka nie masz? - charakterystyczny głos przebił się przez dźwięki wydobywające się z pianina.

Micky momentalnie odwrócił się i spojrzał zszokowany na stojącego w drzwiach Junsu. Odłożył powoli ołówek i spojrzał na elektroniczny zegarek.

- Mam - wskazał ręką na urządzenie - Jest po trzeciej - dodał niepewnie, widząc wściekłą twarz chłopaka.

Jaejoong zmył się, zamykając za sobą drzwi. Wolał ich zostawić samych, a poza tym nie za bardzo miał siły na słuchanie tej dwójki po całym dniu. Gdy tylko wyszedł, Yoochun wstał i włożył ręce do kieszeni, patrząc wyczekująco na Junsu. Nie zdradzał po sobie, że tak naprawdę wcale nie jest tak zirytowany na jakiego wygląda, był teraz naprawdę szczęśliwy. Można by rzec, że kamień spadł mu z serca.

- Czego chcesz? - zapytał nadymając poliki.

- Żebyś się zamknął? - zapytał z sarkazmem - Ale jak widać, od samego rana sprawia ci to problem - dodał wyzywająco.

- To nie moja wina - powiedział mrużąc oczy, chociaż tak naprawdę czuł aż w kostkach, że nie powinien był wtedy się odzywać - Wiedziałeś, że mając dziewczynę, prędzej czy później ktoś się o tym dowie - dodał odwracając głowę.

- Tak, ale nie od razu cały świat i nie od ciebie! - warknął robiąc krok w przód

- Cały świat o tym nie wie, nie przesadzaj - Junsu spojrzał się na niego, nie mogąc uwierzyć w to jak się zachowuje.

- No tak, przecież ty jesteś Park Yoochun, tobie wolno wszystko i wszystko trzeba wybaczyć - westchnął z jakimś żalem w głosie.

- To nie prawda - zaprotestował, chociaż w środku ukłuł go fakt, że Junsu tak o nim myśli - Przeprosiłem cię już

- Ale jakoś nie widzę, żebyś żałował tego co powiedziałeś

- Żałuję

- Gdybyś naprawdę czuł się winny, to nie byłbyś w stanie komponować - warknął, patrząc prosto w oczy Mickiego

- Nie komponowałem - przełknął ślinę i spuścił wzrok. Nie mógł zrozumieć, dlaczego zawsze w jego obecności tracił swoją pewność siebie. W takich sytuacjach nie było mu to na rękę.

- To po cholerę grałeś na pianinie!? - Xiah rozłożył ręce w pytającym geście.

- Bo nie chciałeś ze mną rozmawiać! A inaczej bym cię tutaj nie ściągnął! - krzyknął, wymachując ręką

- A skąd wiedziałeś, że przyjdę? - zapytał zaskoczony i zamrugał oczami

- Bo zawsze przychodzisz kiedy komponuję po nocach i zawsze się na mnie wydzierasz! - wybuchnął Micky - Nie lubię kiedy jesteś na mnie wściekły, więc chciałem żebyś przyszedł, bo wtedy moglibyśmy pogadać i może byś mi wybaczył...- zakończył nieco kulawo, ale już spokojniej.

Spojrzał na Junsu, który stał z nieco głupią miną, jakby zastanawiając się, co powinien odpowiedzieć. Yoochun opadł zrezygnowany na łóżko i przetarł twarz.

- Przecież ja jestem na ciebie wściekły, średnio dwa razy dziennie - zdziwiony głos Junsu, dotarł do jego uszu.

- Nie, ty jesteś na mnie ZŁY, średnio dwa razy dziennie, tym razem byłeś WŚCIEKŁY - poprawił go - Naprawdę WŚCIEKŁY - podniósł się na łokciach i spojrzał na chłopaka.

- Bo zachowałeś się jak dupek - skwitował Xiah, siadając na skraju łóżka

- Ale nie zrobiłem tego specjalnie - westchnął - Poza tym, zawsze mi to mówisz, to nic nowego. - dodał Yoochun, kładąc mu głowę na kolanach i spoglądając na niego z dołu - Wiesz, że nie panuję nad wszystkim co wypływa z moich ust

- Od kiedy to obrażasz sam siebie? Tylko ja mogę to robić - burknął Junsu, czując się pozbawiony swoich przywilejów

- Od kiedy jesteś na mnie wściekły i nie chcesz mi wybaczyć?

- Dobra, zapomnijmy już o tym - Junsu westchnął i wplótł palce we włosy Mickiego, ogarniając mu je z czoła.- Swoją drogą, twoje czoło jest naprawdę ogromne - zaśmiał się i uniknął poduszki lecącej w jego stronę.


~*~


- Co robisz?

- Uczę się? - sarknął Changmin, odwracając się od natręta - Idź sobie

- Ty też chcesz się mnie pozbyć? - zapytał zrozpaczony Jaejoong - Nie dość, że pozbawili mnie możliwości integrowania się ze społeczeństwem to jeszcze wy ograniczacie swoje zainteresowanie moją osobą! Super...- jęknął i nic nie robiąc sobie ze słów Changmina, wpakował mu się do łóżka.

- Mówiłem, że masz sobie iść - burknął najmłodszy, nie odrywając wzroku od książki

- Ale ja nie chce! - zaprotestował i zabrał mu połowę kołdry, złożył ręce pod brodą i spojrzał na chłopaka wyczekująco.

Changmin najwyraźniej zaczął się niecierpliwić, bo jego brwi zmarszczyły się w geście niezadowolenia i przestał skupiać się na tym co czyta. Zamknął powoli książkę, po czym odłożył spokojnie na stolik. Następnie, ignorując zupełnie nieproszonego gościa, zgasił lampkę i odwrócił się do niego plecami z zamiarem zaśnięcia.

- Dlaczego jesteś na mnie zły? - zapytał niespodziewanie Jaejoong, wpatrując się w ciemności w plecy chłopaka.

- Bo nie zrobiłeś kolacji i zaczynasz mnie irytować - burknął, starając się nie zdradzić, jak bardzo niezręczna jest dla niego ta sytuacja.

Jaejoong uśmiechnął się pod nosem, wiedząc, że propozycja, którą zamierza złożyć, na pewno tym razem zadziała. Uniósł się na łokciu i spojrzał na ledwo widoczny profil leżącego przed nim Maxa.

- Jeżeli powiesz mi, dlaczego jesteś na mnie zły, zrobię ci jutro śniadanie - wyszeptał konspiracyjnie.

Changmin momentalnie zbystrzał gdy tylko usłyszał o jedzeniu. Aż mu w brzuchu zaburczało, na co starszy chłopak zaśmiał się. Max wahał się chwilę, ale w końcu podniósł się i zapalił lampkę.

- Umowa stoi, ale teraz też zrobisz mi coś do jedzenia - spojrzał na Jaejoonga tak wygłodniałym wzrokiem, że ten aż się rozczulił.

- To czemu jesteś na mnie wściekły?

- Nie jestem wściekły - burknął wymijająco

- Dobra, dlaczego jesteś zły? Przecież nic ci dzisiaj nie zrobiłem, w zasadzie to nikomu nie zrobiłem dzisiaj nic złego - zastanowił się chwilę, ale szybko wrócił do chłopaka, który już siedział na łóżku.

- Bo się szlajasz - westchnął i naburmuszył się

- I co w tym złego? Poza tym nie szlajam się, tylko spotykam z przyjaciółmi. Ty też powinieneś kiedyś spróbować - wbił mu delikatnie palec pod żebro.

- Nie lubię jak się "spotykasz z przyjaciółmi" - przedrzeźnił go Changmin, robiąc dziwną minę - To tak jakbyś miał dość przebywania z nami, za każdym razem kiedy tylko znajdziemy się w agencji, znikasz - dodał i oparł brodę na swoich kolanach - Poza tym, ja nie lubię tłumów.

- A to dziwne, zważywszy na to, że jesteś osobą publiczną - powiedział chichocząc - A co tęsknisz za mną jak znikam z przyjaciółmi? - zapytał zaczepnie, a w odpowiedzi został tylko uderzony w ramię - Ała, za co to?

- Za głupie myśli

Changmin nie tęsknił kiedy Jaejoong szlajał się po agencji. Po prostu strasznie go to irytowało. Zostawał wtedy z Yunho, bo Junsu i Micky byli w swoim własnym świecie. A z liderem wcale nie mógł jakoś konkretnie spędzić czasu, bo ten zawsze studiował grafik, do znudzenia. Innymi słowy, Max zostawał sam. I nudził się, strasznie się nudził.

- To o co chodzi?

- O to, że mi się nudzi kiedy zostaję tam sam - westchnął - A teraz chodź zrobić mi coś do jedzenia - rzucił z zamiarem wstania, co mu się nie udało, a raczej uniemożliwiła mu to dłoń Jaejoonga

- Ale z ciebie dzieciak - westchnął uśmiechając się jakoś tak ciepło - Trzeba było powiedzieć wcześniej - dodał - Następnym razem wezmę cię ze sobą

Changmin zmełł w ustach przekleństwo i wyrwał rękę, wstając z łóżka.

- Nie dzięki - warknął i skierował się do kuchni

- Co znowu nie tak? - Jaejoong wstał i ruszył szybko za chłopakiem.

- A może po prostu następnym razem, zostaniesz ze mną zamiast się szlajać - powiedział nim zdążył się powstrzymać. Minął chłopaka, wracając do pokoju - Nie jestem już głodny - powiedział, po czym zatrzasnął drzwi przed nosem Jaejoonga.


~*~


Widzę, że wskaźnik odwiedzin rośnie, więc mam nadzieję, że może następnym razem, ktoś jeszcze wypowie się na temat opowiadania. Było by miło :)

Ashia - Ja rozumiem, że może nie zawsze ma się coś konkretnego do powiedzenia na temat danego rozdziału, ale komentarze w stylu "świetne, chce next" naprawdę nie są motywujące. Przykro mi to mówić, ale już wolałabym takiego komentarza nie dostać.

Emi - Tak, dobrze widzisz. Drugim parringiem będzie JaeMin. Biednego Yunho pozostawię bez opieki, jest po jest w zespole, ale nie planuję żadnego konkretnego zajęcia dla niego, więc będzie się pojawiał sporadycznie, bo przecież nie wyrzucę lidera. Co do menadżera, jak wiesz w SM Ent. pod tym względem to normalne, więc nie ma co się dziwić. Wszyscy tam harują za marne pieniądze, a agencja tylko na nich zarabia. O pozwaniu dowiedziałam się dawno, ale cieszę się, że chociaż walczą o swoje prawa, należy im się to. Poza tym, dziękuję za komentarz i cieszę się, że podoba Ci się moje opowiadanie. Mam nadzieję, że będziesz mnie odwiedzać :)

wtorek, 20 lipca 2010

IntoXIAHcated 3

- Gdzie jest Jaejoong? - zapytał wściekle menadżer, gdy tylko wszedł do pomieszczenia i przy obliczeniach wyszło mu, że są na minusie o jedną osobę.

- Jak zwykle gdzieś się szlaja - mruknął pod nosem Changmin, przy czym ledwo można było zauważyć niezadowolenie wymalowane na jego twarzy. Przewrócił oczami i zaczął skubać rękaw bluzy.

Yunho spojrzał czujnie na młodszego członka zespołu i przeniósł opanowane spojrzenie na menadżera.

- Zdąży wrócić, zawsze tak robi - odparł spokojnie.

- Zostało nam TYLKO pięć minut do wyjścia! Jeżeli się nie zjawi, wszyscy poniesiecie konsekwencje - wysyczał, zbierając szybko kartki i spoglądając na zegarek.

Micky, nie zwracając większej uwagi na menadżera, zajmował się badaniem swojego czoła, na którym powstał niewielki guzek. Westchnął zrezygnowany, na co siedzący obok Junsu ledwo powstrzymał się od śmiechu.

Yoochun spojrzał na niego gniewnie, co przy wytknięciu języka, straciło cały swój efekt. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł uśmiechnięty Jaejoong.

- Policzymy się później - syknął menadżer, wskazując palcem zaskoczonego Jaejoonga i skierował się do drzwi.

Chłopak uniósł wysoko brwi i rozejrzał się po reszcie zespołu. Max skrzywił się i podnosząc z krzesła, wyszedł za menadżerem.

- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany.

Yunho pokręcił głową i klepnął chłopaka w ramię.

- O to co zwykle - westchnął tylko, wymijając go i wyszedł z pomieszczenia.

- A tam nie przejmuj się - Junsu uśmiechnął się szeroko - Dostaniesz tylko dodatkowy trening - powiedział pocieszająco i wstał, ciągnąc za sobą Mickiego za kaptur bluzy.

- Albo dwa - dorzucił Yoochun, łapiąc pospiesznie swoje rzeczy i ledwo omijając futrynę drzwi.

- Chyba nie myślą, że mają prawo trzymać mnie na tak krótkiej smyczy? Ja potrzebuję towarzystwa! - powiedział z wyrzutem, ale z tak niewinną miną, że nie można było się powstrzymać od śmiechu.

Chłopak dogonił szarpiącą i śmiejącą się dwójkę, zarzucając na ramię torbę i poprawiając grzywkę wpadającą mu do oczu.

- Jak rozumiem, nasza czwórka nie wlicza się do grona, które może ci je zapewnić? - powiedział Micky.

- Daj spokój, ta diva potrzebuje więcej zainteresowania, którego od nas nie dostaje

- westchnął ze skruchą Junsu i podniósł ręce w geście bezradności.

- Za to ty dostajesz go aż nadto, może powinniśmy rozważyć czy nie było by lepiej dla ciebie, zacząć solową karierę? - odgryzł się, co Xiah jak zwykle zignorował - Chociaż wątpię, że Mickiemu by się to spodobało - dodał z wrednym uśmiechem, widząc, że Yoochun śmieje się pod nosem.

Chłopak zmroźił go spojrzeniem, na co Jaejoong wzruszył tylko ramionami i wyminął ich, mając w planach dogonienie Changmina. W końcu chciał wiedzieć, dlaczego jest taki naburmuszony, chociaż nie było to u niego rzadkim zjawiskiem.

- Myślę, że fanom nie za bardzo przypadło by to do gustu - powiedział Junsu, gdy jego refleks znów zadziałał.

- Zamknij się wreszcie - burknął Micky, wkładając ręce w kieszenie i nie czekając na chłopaka, ruszył szybko do przodu.


~*~


- Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałeś! - wydarł się Junsu.

Można powiedzieć, że chłopacy pierwszy raz widzieli go tak rozzłoszczonego. Wyrażenie "w furii" też by tu pasowało.
Yoochun stał przed nim z szeroko otwartymi oczami, nie bardzo wiedząc, co powinien w tej chwili powiedzieć.

W zasadzie nie miał żadnego wyjaśnienia. Jak zwykle rzucił coś pod wpływem chwili, chcąc się podrażnić z Junsu. Zapomniał tylko, że są na konferencji prasowej w towarzystwie całego medialnego nasienia diabła, potocznie zwanego kamerami i aparatami. Nie wspominając już o dziennikarzach, którzy rzucili się na te słowa jak hieny, zadając przy okazji setki, niezrozumiałych w tym hałasie, pytań.

- Przecież nie zrobiłem tego specjalnie - spróbował jakoś wybrnąć z sytuacji poczuciem winy. Wyraz zawiedzenia na twarzy czarnowłosego sprawił, że tylko bardziej się zgarbił i spuścił wzrok - Przepraszam - dodał jeszcze, zupełnie unikając jego wzroku.

- Co mi po tym jak teraz fanki zjedzą nas żywcem? Wiesz w ogóle jakie to będzie miało konsekwencje? A wszystko przez to, że nie potrafisz trzymać języka za zębami - warknął i zaczął chodzić po pomieszczeniu.

Znów znajdowali się w agencji. Konferencja prasowa skończyła się szybciej niż planowano i teraz czekali aż menadżer do nich dołączy, by poinformować ich o konsekwencjach.

Reszta chłopaków siedziała przy stole, nie odzwywając się, a raczej starali się nie wtrącać w sprzeczkę. Pomimo tego, że sprawa dotyczyła także ich, to jednak przede wszystkim powinni pozwolić na to, by najpierw oni wszystko sobie wyjaśnili.

Changmin siedział wpatrzony w jeden punkt. Nie za bardzo lubił takie sytuacje. Chociaż czuł się swobodnie pośród członków zespołu, od pewnego czasu wyczuwał napięcie. Dyskomfort dawał mu się bardziej we znaki, od kiedy zauważył, że wkurza go ciągłe znikanie Jaejoonga.

Westchnął i zaraz poczuł dłoń na ramieniu. Obrócił się i uśmiechnął nieco z przymusu do osoby, która ostatnio sprawiała, że w jego poukładanym świecie, robi się bałagan.
Jaejoong poklepał lekko chłopaka dodając mu otuchy, a przynajmniej tak mu się wydawało. Wydawało mu się także, że Max się ostatnio zdystansował, ale nie mógł znaleźć powodu tego zachowania.

Niespodziewanie do pomieszczenia wszedł, nie pierwszy raz tego dnia, wściekły menadżer. Drzwi zamknęły się za nim z wielkim hukiem. W ręku trzymał kopię nagrania. Podszedł do odtwarzacza, nie mówiąc ani słowa.

" - Jakie macie teraz plany?

- Wracamy do Japonii aby rozpocząć naszą czwartą trasę koncertową - Yunho, jak na lidera przystało, zajął się odpowiedzią na to pytanie - W końcu mamy szansę spełnić swoje marzenie, którym było wystąpienie na Tokyo Dome, jest to dla nas naprawdę wielkie osiągnięcie

- Czy macie jakieś indywidualne plany? - pdało pytanie od innego dziennikarza.

- Planuję więcej uwagi poświęcić na ćwiczenia, ostatnio nie miałem na nie zbyt wiele czasu - odparł Jaejoong i spojrzał na Maxa - Ostatnio Changmin nabrał trochę mięśni więc muszę postarać się go dogonić - uśmiechnął się szeroko

- Chcę skupić większą uwagę na komponowaniu piosenek, aby po powrocie do Korei mieć czym zadowolić naszych fanów - powiedział Micky i zanim oddał głos następnej osobie dodał, kładąc rękę na ramieniu Junsu - Niektórzy będą leczyć złamane serce"


- Co to do cholery jasnej miało znaczyć!? - wydarł się menadżer, cały czerowny na twarzy ze złości.

- To było niekontrolowane - odparł niepewnie Yoochun.

Menadżer podszedł do niego szybkim krokiem, łapiąc go za ramię.

- Ile razy powtarzałem, że na konferencjach prasowych WSZYSTKO ma być pod KONTROLĄ! - wydarł się, nie spuszając oczu z chłopaka, który syknął lekko z bólu.

- To nie jego wina, nie zrobił tego specjalnie - powiedział łagodnie Junsu, niepostrzeżenie wsuwając się pomiedzy dwójkę, sprawiając tym samy, że menadżer puścił Mikiego.

- Jasne, że nie! To jest TWOJA wina. Zasady chyba są jasne dla wszystkich. W tej branży NIE MA miejsca na żadne miłostki, a słowo "związek" macie wyrzucić ze swojego słownika. Nie myśl sobie, że masz jakieś przywilieje tylko dlatego, że jesteś tu najdłużej!

Junsu stał nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Już dawno nauczył się jak zachować się w takich sytuacjach. Nie było chyba dnia, w którym agencja nie czepiałaby się niczego.

- Wszyscy macie areszt domowy. Nie chcę więcej niespodzianek przed waszym wyjazdem do Japonii. Wychodzicie tylko zgodnie z waszym grafikiem. Po wszystkim wracacie do domu - zawyrokował menadżer.

- Ale my jesteśmy dorośli! Nie macie prawa trzymać nas w klatce, bo macie taką ochotę! - sprzeciwił się Jaejoong, którego najbardziej to chyba ubodło.

- Musicie ponieść konsekwencje za swoje czyny. A ty... - zwrócił sie do Junsu - ...w tej chwili zakończysz tą znajomość i nie chcę więcej słyszeć o żadnych związkach. Czy to jasne? - zapytał ze zmarszczonymi brwiami, patrząc intensywnie na chłopaków.

Wszysy przytaknęli tylko zrezygnowani, a menadżer opuścił pomieszczenie.

- Wielkie dzięki - burknął Jaejoong - Możecie sie pożegnać z domowym żarciem - dodał i wyszedł wściekły, trzaskając drzwiami.

- Dobrze, że chociaż możemy wychodzić do agencji - odparł Yunho i zebrał swoje rzeczy, kierując się zgodnie z grafikiem, na sesję.

Changmin uśmiechnął się niezauważalnie, czując w środku coś na kształt zadowolenia i także opuścił salę. Yoochun spojrzał na Junsu i już otwierał usta, gdy ten mu przerwał.

- Nie odzwywaj się do mnie - warknął - Nie można ci ufać - dodał i nie oglądając się za siebie, ruszył do wyjścia.


~*~


Dziękuję czytelnikom z mojego pierworodnego opowiadania. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się i dalej się nie spodziewam, że przypadnie Wam ono do gustu.
Nie mniej cieszę się jednak.
Chciałabym powitać szczególnie Emi, która widocznie obeznana jest w temacie. Cieszę się, że zabłądziłaś na bloga i mam nadzieję, że dalsze losy bohaterów przypadną Ci do gustu. Jeżeli chodzi o menadżera, to jak wiesz nasze trio pozwało SM, a że dzieje się w to w tych okolicach, chciałam pokazać napiętą atmosferę.
Chciałabym także wyjaśnić nieco sytuację i czas, który jest opisywany w opowiadaniu. Dzieje się to w 2009 roku, gdzieś w okolicach maja. Wtedy właśnie miała miejsce ich trasa koncertowa, nie będę się jednak zadręczać dokładnymi datami, czy tym ile dni minęło. Po prostu ważniejsze będą sytuacje. Oczywiście nie będę zbytniej uwagi poświęcała koncertom i tym podobnym.

piątek, 9 lipca 2010

IntoXIAHcated 2

- Znowu się spóźniliście, nie mamy czasu na waszą niepunktualność - wściekły głos menadżera dotarł do uszu całej piątki, gdy tylko przekroczyli progi agencji.

- Ja nie mam z tym nic wspólnego - wykręcił się Changmin, odbierając z jego rąk plan dnia.

- Dokładnie, to wszystko jego wina - naburmuszony Junsu wskazał palcem Yoochuna i założył ręce na piersi.

Ten tylko skrzywił się i westchnął, a w jego rękach znalazła się taka sama kartka, jaką otrzymała reszta chłopaków.

- Dzieciak - skomentował tylko i ruszyli za menadżerem do jednej z sal konferencyjnych.

- Ciekawe jakim cudem mamy to wszystko dzisiaj odhaczyć? - wyszeptał Junsu prosto do ucha Mickiego.

- Nie gadam z tobą - burknął, idąc przed siebie

- Daj spokój, Yoochun - mruknął błagalnie, ciągnąc go za ramię. Sama ofiara, tego ataku na sferę prywatną, skrzywiła się, co można było nazwać uśmiechem.

- Akurat twój pracoholizm jest na tyle zaraźliwy, że starczy go też dla nas - odpowiedział na zadane pytanie, po czym skręcił gwałtownie, doprowadzając do tego, że uczepiona jego ramienia osoba, miała bliskie spotkanie ze ścianą.

- Ostrzegaj - mruknął Junsu, masując bark.

- Miej oczy szeroko otwarte, przecież ta ściana nie wyrosła przed chwilą, stoi tu od zawsze - wzruszył ramionami.

- Masz rację, nie można polegać na instynktach, byłem nierozważny sądząc, że moje ciało podąży za twoim - westchnął teatralnie

- Bo pomyślę, że to było wyznanie - wyszeptał konspiracyjnie, na co młodszy chłopak prychnął.

- Przestańcie romansować, robota czeka - rzucił przez ramię, idący przed nimi Jaejoong.

- Nawet inni wyczuwają te wibracje - rzucił Micky, po czym uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafił.

Junsu odwzajemnił uśmiech, kładąc mu dłoń na ramieniu i patrząc na niego jakby z politowaniem.

- Chyba twojego telefonu - powiedział takim tonem, jakby nic już nie można było w tej sprawie zrobić i spuścił głowę.

Po chwili parsknął śmiechem i wyprzedził Yoochuna, który gdy tylko usłyszał melodię dochodzącą z torby, zatrzymał się. Reszta zespołu zniknęła za drzwiami, zostawiając go na korytarzu. Spojrzał na wyświetlacz i westchnął cierpiętniczo, zastanawiając się czy odebrać, czy może zignorować połączenie.

- Słucham - rzucił oschle po naciśnięciu zielonej słuchawki. Po chwili dobiegł go piskliwy głos i jakiś szelest w tle. Oznaczało to, że kolejna, obsesyjna fanka dorwała jego numer telefonu. - Pomyłka - powiedział i rozłączył się, gdy tylko dziewczyna zaczęła krzyczeć jak bardzo go kocha.

Wszedł do sali jakby miał zaraz umrzeć.

- Znowu muszę zmienić numer - burknął, siadając na jednym z wolnych krzeseł.

- To nie ma najmniejszego sensu - odparł lider - I tak się dorwą do nowego numeru - dodał nie odrywając wzroku od kartki.

- Nie mam zielonego pojęcia skąd one to wszystko wiedzą - uniósł ręce - Nawet ja nie wiem co Junsu je przez cały dzień, wystarczy tylko wejść na forum i masz, wszystko tam znajdziesz - dodał zaaferowany.

- A po co ci wiedzieć co je Junsu? - zapytał Changmin z zaskoczeniem. Xiah spojrzał na niego w zastanowieniu, czekając na odpowiedź.

- To był przykład - odparł ze zblazowaną miną, rozkładając się na stole i pobieżnie przeglądając zawartość strony leżącej tuż przed jego nosem.

- Nawet ja nie pamiętam, co jadłem przez cały dzień - rzucił po chwili ciszy Junsu, sprawiając, że reszta chłopaków płakała ze śmiechu.

- Czasami mam wrażenie, że coś blokuje twój mózg - rzucił Micky i parsknął śmiechem.
Niestety te słowa nie dotarły do uszu Junsu. Chłopak zajęty był słuchaniem muzyki, podczas studiowania planu dnia i jako jedyny był poważny. Yoochun przyglądał mu się w zastanowieniu, po czym powoli zaczął przysuwać się wraz z krzesłem. Oparł brodę na ramieniu chłopaka, który nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.

- Junsu~ - przeciągając sylaby, wyciągnął mu słuchawkę z ucha. Chłopak nie zareagował i tylko zmarszczył brwi - Junsu~

- Hm? - mruknął, siląc się na elokwencje i zakreślił coś na jednej z kartek.

- Głodny jestem - wymamrotał. Xiah spojrzał na niego tylko na chwilę i powrócił do kontemplacji grafiku. Yoochun uniósł w zaskoczeniu brwi. - Głodny jestem - powtórzył marszcząc się nieco na tą ignorancję.

- Słyszałem

- I tyle? - zapytał odrywając się od jego ramienia i patrząc na niego intensywnie.

- A co? Potrzebujesz wskazówek? Nie wiesz, co robi człowiek jak jest głodny? - zapytał z przekąsem, nawet na niego nie patrząc.

- Nie, tylko...a zresztą nieważne - wymamrotał i naburmuszył się, powracając do swoich kopii.

Junsu zerknął na niego kątem oka i uśmiechnął się pod nosem. Wychylił się w jego stronę.

- Yoochun~ - przeciągnął i zachichotał pod nosem, co jak zwykle w jego wykonaniu wyszło trochę piskliwie. - Idziemy do bufetu? - zapytał po chwili, a starszy chłopak zareagował szerokim uśmiechem.

Jak tylko podnieśli się z krzeseł, dopadł ich głos menadżera.

- A wy dokąd? Robota jest - rzucił niemiłym tonem.

- Do bufetu, a robotę można wziąć ze sobą - prychnął w odpowiedzi Junsu.

- Nie tym tonem - odwarknął menadżer, patrząc mu prosto w oczy.

- Bo co? - zapytał nie dając za wygraną.

- Chodź już - Micky pociągnął go i zaraz znaleźli się za drzwiami.

- Co on myśli, że my jesteśmy robotami? - Junsu podniósł głos.

- Sam wiesz jak jest, to bardziej jak więzienie niż praca - wzruszył ramionami, ruszając w kierunku schodów - Głodny jestem, nie jadłem śniadania - spojrzał wymownie na idącego obok chłopaka.

- Chcę zjeść Hitsumabushi* - powiedział z dziecinnym uporem.

- Jesteśmy w Korei - westchnął Micky, nie wiedząc jak skomentować ciagle zmieniający się nastrój chłopaka.

- Niedługo będziemy w Japonii - wzruszył ramionami, schodząc po schodach za Yoochunem.

- I co? Nie będziesz jadł do tego czasu? - zapytał, wiedząc jak to absurdalnie brzmi.

- A żebyś wiedział - prychnął i nie zwracając uwagi na to, aby zachować pewne normy bezpieczeństwa, wskoczył na plecy starszego chłopaka.

- Oszalałeś!? - krzyknął Micky z szeroko otwartymi oczami i automatycznie złapał go pod nogi, próbując utrzymać równowagę - Złaź, składniki odżywcze, które miały mi dać energię na dzisiejszy dzień, zostały pożarte przez ciebie - burknął i zrzucił chłopaka niedelikatnie.


~*~


- Gnojek - burknął pod nosem menadżer, przerzucając papiery.

Jaejoong przewrócił oczami, ale nic nie powiedział. Spojrzał na Changmina, który najwyraźniej też nie był zadowolony z zaistniałej sytuacji.

- Przecież mamy jeszcze trochę czasu do dziesiątej - westchnął Yunho, nawet nie patrząc na mężczyznę.

- Czasu, który powinniście poświęcić na przygotowania - odparł bez mrugnięcia okiem.

- Nie wydaje mi się, że pominięcie śniadania dobrze wpłynie na naszą koncentrację - zmierzył go spojrzeniem. Menadżer tylko spojrzał na zegarek i zbierając papiery, podniósł się z krzesła. Ogarnął jeszcze wzrokiem pomieszczenie i bez wyjaśnienia zniknął za drzwiami.

- Nie wiem, czy jeszcze długo to wytrzymam - westchnął Jaejoong, masując sobie kark i odchylając się do tyłu.

- Dajesz radę już sześć lat, jeszcze trochę pociągniesz - mruknął obojętnie Changmin.

- Cicho bądź dzieciaku - burknął, wiedząc, że jego wiek, jest jego kompleksem - Dopóki mamy trochę czasu idę połazić, może spotkam kogoś ciekawego - westchnął i podniósł się.

- A idź i nie wracaj, a jak już wrócisz to padniesz przede mną na kolana i powiesz "Przepraszam, hyung*" - powiedział, wciąż naburmuszony Changmin

- Każdy ma marzenia - rzucił Jaejoong po czym wyszedł.

- Daj spokój - parsknął Yunho - Jak długo będziesz się wypierać tego, że jesteś najmłodszy, poza tym to tylko dwa lata - wzruszył ramionami

- Powiedz "Hyung" - Changmin wpatrzył się błagalnie w Yunho, który zamrugał oczami.

- Masz jakąś obsesję na tym punkcie? - zapytał, ignorując jego prośbę.

- Powiedz - powtórzył z determinacją, nie spuszczając z niego wzroku.

- H-hyung? - powiedział niepewnie, a z ust młodszego chłopaka wydostało się westchnienie ulgi. - Świr - dodał po chwili Yunho, koncentrując się całkowicie na przygotowaniach do dzisiejszego dnia.


~*~


- Junsu! - usłyszeli, siedząc przy jednym ze stolików w bufecie.

- Eunhyuk! - wykrzyknął radośnie Xiah, po czym zaczął energicznie machać ręką w kierunku przyjaciela.

Micky skrzywił się ledwo zauważalnie i zapchał surówką. Nie lubił tego gościa. Wprawdzie nic mu nigdy nie zrobił, ale wystarczyło, że jest on najlepszym przyjacielem pracoholika, z którym właśnie jadł śniadanie. Uśmiechnął się sztucznie gdy tylko chłopak zbliżył się do ich stolika. Junsu wstał, witając się uściskiem i zaproponował mu wolne miejsce.

- Cześć Yoochun - rzucił jeszcze Eunhyuk zanim usiadł. W odpowiedzi dostał tylko kiwnięcie głową. - Słyszałem, że wyjeżdżacie w trasę - zwrócił się do Junsu, podjadając z jego talerza.

- Dobrze słyszałeś, w końcu nie będę musiał cię widywać - rzucił zaczepnie

- To ja powinienem ci za to podziękować - wyszczerzył się, nie zauważając grymasu na twarzy Mickiego. - Muszę spadać do radia - powiedział zerkając na wyświetlacz telefonu - Zdzwonimy się - dodał wstając i klepiąc chłopaka na pożegnanie w ramię.
Junsu zapatrzył się chwilę za przyjacielem, po czym odwrócił się z westchnieniem.

- Biegnij za nim - wyszeptał dramatycznie Yoochun, dodając do tego ironiczny uśmiech. Junsu w odpowiedzi tylko prychnął i rzucił w niego ogórkiem.

- Zbieraj się - powiedział wstając - Po dziesiątej, menadżer spali nas na stosie - burknął niezadowolony wizją konfrontacji z człowiekiem, który za wszelką cenę starał się im zapełnić każdą minutę w ciągu dnia.

- Już nie mogę się doczekać wyjazdu - westchnął, ruszając za Junsu.

- A ja bym chciał go opóźnić jak najbardziej się da

- Daj spokój, w Japonii nie będzie z nami tego sadysty - dodał, zarzucając mu rękę na ramię - Poza tym, damy koncert na Tokio Dome - wyszeptał mu do ucha, jakby była to jakaś tajemnica

- Tak, a wraz z tym sadystą zostanie tu moja "była" dziewczyna, Hyukie, mój brat i w ogóle życie jest do dupy - burknął

- Ale będzie nasza piątka, to ci nie wystarczy? - zapytał z zaskoczeniem.

- Myślę, że byłbym bardziej szczęśliwy gdybyś ty też tu został - wzruszył ramionami

- Wtedy z moich barków spadł by wielki ciężar, nawet nie wiesz jak bardzo moje życie by się rozjaśniło - wytknął mu język.

Micky udał zranienie, przyduszając go lekko. Po korytarzu rozniósł się głośny, charakterystyczny śmiech Junsu, gdy palce Yoochuna, zaczęły łaskotać go po żebrach.

- Teraz powiedz "Przepraszam Yoochun-ah, moje życie bez ciebie było by wegetacją" - powiedział Micky, wciąż nie dając za wygraną.

- Nigdy..HA HA HA...

- Jesteś pewien? - zapytał z determinacją

- Prędzej...HA HA HA...umrę ze śmiechu - wysapał ze łzami w oczach

- Jak sobie...- reszta słów została zastąpiona jękiem pełnym bólu.

- O przepraszam - zza drzwi wychyliła się głowa Changmina, która wcale nie wyrażała skruchy - Widzieliście Jaejoonga? - zapytał, nie zwracając uwagi na kucającego Mickiego, trzymającego się za głowę.

Z ust Junsu wydobywały się jeszcze ostatki czegoś, co wcześniej nazwać można było śmiechem, ale teraz zdecydowanie przypominało dławienie się.

- Przepraszam Yoochun-ah, moje życie bez ciebie nie było by tak zabawne - wyszeptał kucając przy Mickim, po czym znów zaczął głośno się śmiać.

Po chwili jednak zauważył nadciągającego menadżera z jeszcze większą ilością kartek w rękach. Wstał pośpiesznie, ciągnąc za sobą Yoochuna i próbując zdusić śmiech, wszedł do pomieszczenia, wpychając Mickiego i Changmina do środka.


~*~


* danie japońskie, z którego słynie Nagoya. Wspominane często przez Junsu jako jego ulubione.
* Hyung - dosł. brat lub określenie, którego używa się w stosunku do starszego kolegi/przyjaciela. To słowo może pojawiać się dość często, gdyż jest oryginalnie używane przez członków zespołu.

Nie chciałam wprowadzać wyrazów koreańskich, ale niektóre nazwy własne (jak wyżej wymienione danie) będą się pojawiać. Natomiast określenie "hyung", zdecydowanie lepiej brzmi, niż miałabym pisać "bracie". Postaram się jednak ograniczyć do minimum w tej kwestii.
Jak to na początku bywa, a w szczególności u mnie, akcja nie rozwija się w tempie ekspresowym. Myślę, że to już zależy od Was, czy będziecie chcieli czytać to, co się tutaj pojawi.

wtorek, 6 lipca 2010

IntoXIAHcated 1

- Gdzie jesteś? - w słuchawce rozniósł się zdenerwowany, dziewczęcy głos.

- Przepraszam, ale dzisiaj nie dam rady - padła odpowiedź pełna skruchy.

- Rzeczywiście coś nowego, jaką masz tym razem wymówkę? - ton dziewczyny wcale nie wskazywał na to, że jest w stanie zaakceptować taki stan rzeczy.

- Mam dzisiaj naprawdę ważny trening - odparł, drapiąc się nerwowo po głowie i rozglądając po pomieszczeniu, w którym nie był sam.

Spojrzał na towarzyszącą mu trójkę, która właśnie próbowała dopracować choreografię. Westchnął rozdarty wewnętrznie i usiadł na ławce pod ścianą. Który to już raz musiał odwoływać spotkanie ze swoją dziewczyną? Nie pamiętał kiedy ostatnio miał czas wolny. Nie byli ze sobą długo, a i nie zapowiadało się na coś poważnego od kiedy spotykali się naprawdę rzadko.

Westchnął przecierając dłonią twarz i spoglądając na swoje odbicie w jednym z luster, którymi pokryta była przeciwległa ściana.

- Wiesz, że jest mi przykro i chciałbym ci to wynagrodzić, ale dzisiaj nie dam rady - odparł zrezygnowany.

- Nie kłopocz się. Najwidoczniej nie jestem dla ciebie tak ważna jak myślałam - burknęła w słuchawkę i nim chłopak zdążył odpowiedzieć, rozłączyła się.

Wstał niespiesznie z ławki i schował telefon do torby, podchodząc powoli do pozostałych.

- Znowu to samo? - usłyszał głos z prawej strony. Na jego twarzy pojawił się nie do końca określony grymas i tylko kiwnął głową w odpowiedzi.

- Daj sobie spokój, przecież wiesz, że niedługo i tak wyjeżdżamy - tym razem głos dochodził z drugiej strony.

Chłopak spojrzał na właściciela, unosząc brwi w zaskoczeniu, niestety jego kolega "dobra rada" pozostał na ten gest niewzruszony.

- Może i tobie jest wszystko jedno - burknął urażony - Ale na szczęście to nie twoja dziewczyna, tylko moja i ja zdecyduję kiedy dać sobie spokój

- I co się tak pieklisz - zapytał z uśmiechem - Może ona zdecyduje o tym szybciej niż ty? - powiedział zaczepnie, wiedząc, że gra na uczuciach chłopaka.

- Dajcie spokój - do pomieszczenia wszedł kolejny chłopak, dołączając do reszty. Pokręcił głową spoglądając na dwójkę, która mierzyła się niebezpiecznie wzrokiem.
Kolega "dobra rada" uśmiechnął się szeroko, ustawiając twarzą do lustra i czekając aż reszta zajmie swoje pozycje.

- Mi jest wszystko jedno - dodał jeszcze i spojrzał w kierunku bruneta, który wyglądał raczej na bardziej zmęczonego rozmową niż treningiem - Junsu po prostu nie potrafi zaakceptować faktu, że jego niby związek przechodzi fazę rozpadu - wzruszył ramionami, spoglądając w zawiedzione oczy odbijające się w lustrze.

- Skoro i tak mamy wyjechać, to wybacz, ale pociągnę tą fazę chociaż do dnia wylotu, jeżeli ci nie pasuje to twój problem - odgryzł się i ustawił odpowiednio, czekając aż któryś z chłopaków włączy muzykę.

- Tak, nie szukaj później pocieszenia, chociaż biorąc pod uwagę statystyki waszych randek, jestem w stanie stwierdzić, że trudno byłoby cierpieć po rozstaniu - odparł zaczepnie, widocznie bawiąc się uczuciami kolegi, którego cierpliwość powoli malała.

- Yoochun, zamknij się już. Ty akurat masz największe doświadczenie w związkach - dogryzł mu stojący obok "rozjemca" - Przestań głupio gadać i weź się do roboty, bo do nocy stąd nie wyjdziemy - warknął, co w jego wykonaniu było trochę komiczne, zwracając uwagę na jego melodyjny głos, który raczej gryzł się z tonem stanowczości. Chłopak jednak spojrzał błagalnie na lidera, który też powoli miał dość tej całej pseudo kłótni, błagając o wsparcie.

- Dobra chłopaki, rozumiem, że ten cały stres związany z wyjazdem was zżera, ale załatwiajcie te sprawy po treningu, wszyscy chcemy wrócić wcześnie do domu - ton kończący rozmowę rozniósł się po pomieszczeniu, a chwilę później rozbrzmiała muzyka.
Muzyka, która miała spełnić ich marzenie. Muzyka, która zapowiadała czwartą, japońską trasę koncertową mającą swój finał na Tokyo Dome.


~*~


- Możesz już skończyć!? - drzwi od pokoju otworzyły się z głośnym hukiem i do środka wszedł rozjuszony brunet.

- Najpierw się puka, Junsu - odparł spokojnie siedzący przed keyboardem Yoochun i uśmiechnął się, sprawiając, że ciśnienie drugiego chłopaka skoczyło jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe dzisiejszego dnia.

- Wątpię, byś cokolwiek usłyszał w tym hałasie - warknął

- Ten hałas, to muzyka, z której żyjesz - westchnął obojętnie, zapisując jakieś nuty.
Junsu odetchnął głęboko, starając się uspokoić. Chociaż dzisiejszy dzień był koszmarem.

- Yoochun, chociaż w nocy daj mi odpocząć - przetarł skronie i spojrzał na chłopaka. Ten odłożył ołówek, odchylając się na krześle i spoglądając zaciekawiony - Naprawdę mam dość na dzisiaj, więc nawet się...

- To tak na serio? - zapytał Micky i wstał podchodząc do fotela, który był o wiele wygodniejszy niż krzesło.

- Co na serio? - zapytał zbity z tropu.

- Znam cię tyle czasu, przecież wiesz, że nie jestem dla ciebie wredny, chcę jak najlepiej - powiedział, wciąż przypatrując się mu uważnie

- Możesz jaśniej? - na twarz chłopak znów pojawił się ten nieokreślony grymas, na co drugi prychnął pod nosem cicho i się uśmiechnął.

- Mówię o twoim związku z tą laską - sprecyzował, rejestrując zmieniającą się ekspresję na twarzy przyjaciela.

- Prosiłem...

- Przecież nie chcę z ciebie drwić - chłopak skrzywił się i przekręcił na fotelu, odchylając głowę w tył - Po prostu bądź szczery - wzruszył ramionami

Chłopak westchnął jakby miał wielki dylemat i przysiadł na oparciu fotela, na którym siedział jego przyjaciel. Spojrzał mu w oczy, rejestrując zmęczenie.

- Nie sądzę - odparł wyczekując reakcji.

- To o co się dzisiaj tak wściekałeś - chłopak zmarszczył zabawnie brwi, zaczynając bawić się breloczkiem od telefonu, który wystawał z kieszeni spodni Junsu.

- Bo zawsze się wymądrzasz - burknął niewinnie, wyglądając w tym momencie jak dziecko - Zostaw - trzepnął rękę przyjaciela, przekładając telefon do drugiej kieszeni, która była poza zasięgiem ciekawskich dłoni.

Yoochun wyraził swoje niezadowolenie ciągnąc chłopaka za spodnie do tyłu, co zaowocowało tym, że leżał on teraz plecami na kolanach przyjaciela, a nogi miał zarzucone na oparcie fotela.

- Chcesz mnie zabić? - jego wyraz twarzy wskazywał na to, że był w niewielkim szoku, spowodowanym niespodziewanym upadkiem.

- Jesteś wredny - burknął, śmiejąc się.

- Nie mniej niż ty - naburmuszona mina Junsu i próba podniesienia się wskazywała, że czuł on się co najmniej niekomfortowo w takiej pozycji. Zaprzestał jednak prób, kiedy zaczęła mu je utrudniać ręka przyjaciela.

- Nie wierzę ci - odparł poważnie, wyrywając tym samym westchnienie pełne rezygnacji

- To nie tak, że czuję do niej coś więcej - powiedział, układając się wygodniej, skoro nie mógł się podnieść. Przekręcił się tak, że głowa, którą do tej pory musiał trzymać w powietrzu wylądowała na kolanach chłopaka. - Po prostu ten "niby związek" - zironizował, patrząc znacząco na starszego chłopaka - Sprawił, że poczułem się chociaż trochę stabilniej - westchnął - Cały czas podróżujemy, już nie wiem co powinienem nazywać domem, wiesz co mam na myśli? - zmarszczył brwi, uciekając wzrokiem i zaczynając bawić się breloczkiem.

Micky przytaknął tylko na jego słowa. Rozumiał to doskonale, też potrzebował stabilizacji. Czegoś co pozwoli mu odetchnąć od tego szybkiego trybu życia. Tylko, że on doskonale wiedział gdzie może to wszystko znaleźć i kto może mu to wszystko dać. Spojrzał w dół, na wciąż zmarszczoną w zastanowieniu twarz przyjaciela i westchnął pod nosem.

- Kiedy zamierzasz powiedzieć jej o wyjeździe? - zapytał, zabierając mu z rąk telefon i sprawiając tym, że chłopak znów na niego spojrzał.

- Jak znajdę czas by się z nią spotkać, przecież nie zrobię tego przez telefon - przekręcił głowę w bok, chowając twarz w brzuchu przyjaciela i zamykając oczy.

- Mogę cię wyręczyć - odparł z uśmiechem i odblokował telefon - Tylko powiedz mi jeszcze jedno. Dlaczego zamiast swojej dziewczyny masz na tapecie nasze zdjęcie? - zamrugał oczami i uśmiechnął się, jak uważał Junsu, w swój irytujący sposób.

- Nie doszukuj się ukrytych motywów i oddaj mi telefon - burknął wyciągając ręce i próbując odebrać swoją własność. Nie okazało się to najlepszym pomysłem na tak niewielkim polu do manewru, więc po chwili oboje leżeli na ziemi, płacząc ze śmiechu.


~*~


- Jeszcze chwila - wymamrotał pod nosem, odwracając się tyłem do promieni słonecznych, wpadających przez okno.

- Nie mamy czasu na twoje wylegiwanie się, wstawaj i zjedz coś, zaraz wychodzimy - Jaejoong siłą ściągnął kołdrę ze śpiącego Yoochuna, tym samym stawiając go na nogi.

- Zero w tobie współczucia - burknął przecierając oczy i ziewając szeroko.

- Nikt nie kazał ci pół nocy spędzać na śmianiu się, nie miej pretensji - powiedział niewzruszony, czekając aż "śpiąca królewna" na dobre wybudzi się ze śpiączki - No rusz się, masz niecałą godzinę

- Wcześniej nie mogłeś mnie obudzić? - zapytał z wyrzutem, rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu odzienia.

- Budzika nie masz? Poza tym bądźmy realistami, nie wstałbyś - parsknął i poczochrał go po włosach, wychodząc z pokoju.

Zza drzwi dało się słyszeć odgłosy krzątaniny i popędzania i ten charakterystyczny, piskliwy głos, który mógł pełnić rolę budzika. I Yoochun doskonale zdawał sobie sprawę, że nie miałby nic przeciwko, by budził go codziennie.

Wstał w końcu i z naręczem ubrań, skierował się do łazienki. Nie dane mu było jednak z niej skorzystać. Postanowił więc poczekać aż osoba, która ją okupowała skończy swoje poranne czynności, przy śniadaniu.

- Dlaczego mamy tylko jedną łazienkę? - burknął niezadowolony, siadając do stołu. Korzystając z okazji, zwinął ubrania i położył na stole, by jeszcze chwilę spędzić na drzemce.

Nie dane mu było się jednak nacieszyć tą krótką chwilą. Przed jego nosem, wylądowała miska pełna płatków, ale odgłos jaki temu towarzyszył nie był miły dla ucha.

- Jedz - usłyszał nad głową i wyczuł, że ktoś stoi nad nim z wyczekiwaniem. Podniósł głowę rejestrując postać Junsu, który był już po tych wszystkich irytujących rzeczach, które rano trzeba zrobić aby wyglądać jak człowiek.

- Potrafię sam, chyba, że chcesz mnie nakarmić - uśmiechnął się chytrze i podniósł się leniwie do siadu, biorąc łyżkę do ręki.

Spojrzał uważnie na wciąż stojącego przed nim chłopaka i uniósł brew. Junsu tylko usiadł na przeciwko z głębokim westchnieniem i oparł brodę na ręce, wpatrując się w znikające z miski płatki. Sam był już po śniadaniu.

- Dobra, o co chodzi? - zapytał Yoochun, gdy zaczął czuć się niezręcznie.
Chłopak spojrzał na niego tylko na chwilę, po czym wrócił do kontemplowania rozmokłych płatków w misce przyjaciela.

- Myślę, że dzisiaj się z nią spotkam - westchnął i zwrócił wzrok w stronę okna.

- Jeżeli...jakimś cudem lubisz ją bardziej - zaczął Micky, nie mogąc powstrzymać się od namiastki drwiny - To się nie zmuszaj - zagryzł słowa płatkami.

- Nie, masz rację. Nie ma sensu tego ciągnąć, przecież wyjeżdżamy za tydzień w trasę. Poza tym nie czuję do niej nic szczególnego - wymamrotał i zabrał miskę z płatkami spod nosa przyjaciela.

- Coś ty taki wylewny o tak wczesnej godzinie, rozumiem, że moja mądrość naprowadziła cię na dobre tory, ale dlaczego nie dasz mi zjeść śniadania, jest dla mnie zagadką - zironizował, ukrywając za tym swoje odczucie radości. Bo znów miał szansę na uzyskanie stabilizacji, nawet podczas ciągłych podróży.