Ogłoszenia drobne



OGŁOSZENIA DROBNE

Aktualnie zajmuję się nowym projektem pod tytułem "I ty możesz zostać fanem Yoosu", czyli mozolnym tłumaczeniem fan fiction "Unexpected Guest", którego autorem jest suju_shinki

Jest ono publikowane na JYJ Polska

Wszystkich zainteresowanych zapraszam do odwiedzenia strony. Niezainteresowanych o zignorowanie ogłoszenia.

sobota, 27 listopada 2010

Magia Świąt

Podzielę się z Wami, moi drodzy, nieliczni czytelnicy, moim pierwszym w życiu one shotem. Nigdy nie brałam się za ich pisanie, bo przyznam szczerze, że mój styl pisania podpada pod "modę na sukces".
Nie wiem czy to magia jaką rozsiewa wokół siebie YooSu czy też nie, ale przedwczoraj przysiadłam się i napisałam to, co w głowie utworzyło mi się tuż przed snem dzień wcześniej.

~*~


Autor: Siruwia
Tytuł: Magia Świąt
Długość: One shot
Ograniczenia wiekowe: G (Dla wszystkich)
Pairing: Yoochun/Junsu (YooSu)


~*~


Junsu przewrócił oczami na zbliżającą się parę i westchnął niezadowolony.

- Co podać? – zapytał dla jasności, chociaż prawdę mówiąc już wbił zamówienie na kasę.

Był piątek wieczór, co oznaczało, że zaczynał się weekend. Czas kiedy kino było oblężone przez niekończącą się ilość „zakochanych” par. Prawdopodobnie chodzenie do kina było jedną z tych czynności, które są obowiązkiem gdy jest się w związku. Także obowiązkiem gdy się w nim nie jest, a chce się w nim być.

Kim Junsu był osobą, która codziennie wstawała z uśmiechem na ustach. W tygodniu studiował filmoznawstwo na Narodowym Uniwersytecie w Seulu, w którym zaczął naukę dopiero dwa miesiące temu. Pracę więc miał adekwatną, chociaż nie była to jego wymarzona posada. Niestety studia kosztowały, a on nie mógł się na nich utrzymać z samego stypendium.
Owszem mógł zdać się na rodziców, jednak nie był on jedynym dzieckiem. Postanowił więc odciążyć ojca i sam wypracować sobie przyszłość. Nie mógł w końcu całe życie polegać na rodzicach.
Dlatego co piątek od osiemnastej spędzał czas wdychając zapach popcornu i innych przekąsek oferowanych przez kino, w którym pracował. Od czegoś trzeba zacząć.
Gdyby miał powiedzieć, że jest nieszczęśliwy, skłamałby. Na studiach dawał z siebie wszystko otrzymując w zamian wyniki, z których był bardziej niż zadowolony, a praca w kinie nie była jakoś strasznie stresująca, traktował ją bardziej jak odskocznię od ciągłej nauki. Przynajmniej do czasu, w którym co tydzień na horyzoncie nie zaczął pojawiać się On.

On był chłopakiem o czarnych, gładkich włosach sięgających uszu, czarnych oczach, od których biło pewnością siebie i wydatnych ustach o kolorze wiśni. Nie bez powodu ściągał na siebie spojrzenia ludzi wokół, gdy szedł dostojnym krokiem w swoim eleganckim, grafitowym płaszczu i z szalikiem owiniętym wokół szyi, którego dwa końce zwisały swobodnie z obu stron. Rękę miał władczo owiniętą wokół talii jakiejś panny, która urodą mu dorównywała i trzeba było przyznać, że stanowili idealną „parę”.
Faktycznie byłoby to dobre stwierdzenie, gdyby nie fakt, że tą panną była co tydzień inna, równie piękna co poprzednia, dziewczyna.

W tym momencie cała radość, która biła od studenta gasła. Gdy tylko w zasięgu jego wzroku pojawiał się On, mimowolnie jego twarz wykrzywiało niezadowolenie. Koleś musiał być nieźle nadziany, bo kogo byłoby stać na zapraszanie co tydzień do kina innej laski? Poza tym sposób w jaki się ubierał i jak wyglądał, świadczył o tym, że stać go było na wiele więcej niż kino i popcorn raz w tygodniu.

Sam Junsu pochwalić się swoim stylem nie mógł, gdyż ubrany był w zwykły, biały t-shirt z nazwą kina, na biodrach miał przewiązany czarny fartuch, a na głowie głupią czapeczkę do kompletu. W zasadzie nie różniło się to aż tak bardzo od tego jak ubierał się na co dzień. No może trochę bardziej gustowny t-shirt zdecydowanie lepiej się na nim prezentował, a jego fryzura lepiej wyglądała zanim została przykryta czapką. Największą uwagę i tak wszyscy zwracali jednak na dolne partie jego ciała, a konkretniej na tyłek, który w każdych jeansach wyglądał co najmniej apetycznie.

Nie trudno było zauważyć, że był on ulubieńcem wśród dziewczyn, dziwnym jednak trafem, żadna nie chciała się z nim umawiać, co trochę go dobijało. Nie to, że przystojny nie był. Owszem był, ale jego uroda określana była ściśle jednym słowem - „słodki”. Do tej pory nie rozumiał więc dlaczego żadna z dziewczyn się nim nie zainteresuje, skoro wszystkie się nim zachwycają. Zapytał się więc o to koleżanki z pracy, gdy po raz kolejny został „odrzucony”. Odpowiedź jaką otrzymał wbiła go w ziemię i skłoniła do zmiany fryzury. Takim oto sposobem, jego krótkie, czarne włosy z grzywką na jedną stronę, można było podziwiać dopóki nie znikły pod kinową czapeczką.

Dlatego gotowało się w nim za każdym razem, gdy jego oczy wychwyciły sylwetkę tego, który bez żadnych problemów znajdował sobie co tydzień inną przedstawicielkę płci pięknej.

- Zestaw dla dwojga poproszę

Gdy do jego uszu dotarło potwierdzenie zamówienia, które wbił na kasę, sięgnął po odpowiedni kartonik, do którego zaczął wsypywać popcorn, zastanawiając się w między czasie czy aby mu jeszcze nie zbrzydł gdy je go tydzień w tydzień.
Stawiając wielki kubeł popcornu na ladę, miał zamiar wziąć się za nalewanie średniej coli gdy zauważył, że brakuje kubków. Schylił się więc po zapas, męcząc się z otwarciem folii i wciąż zastanawiając się jak to możliwe, że nie leci na niego żadna dziewczyna gdy z rozmyślań wyrwał go głęboki, niski głos.

- Nie przeszkadzaj sobie, podoba mi się ten prywatny seans

Junsu poderwał się tak szybko, że o mały włos nie uderzył głową w maszynę do popcornu i odwrócił się zszokowany w stronę lady. Zarejestrował Jego, samego, opartego łokciem o blat i przyglądającego mu się bez zażenowania.

- Słucham?

Wiedział, że zaczyna robić się czerwony, a przez ramię chłopaka widział kolejkę, która się za nim utworzyła.

- Wybacz, nie chciałem cię urazić, masz coś co niesamowicie przyciąga uwagę, powinieneś uznać to za komplement

On uśmiechnął się obserwując jak twarz Junsu robi się coraz ciemniejsza, a usta powoli otwierają się w zdziwieniu. Zanim jednak chłopak zdążył coś powiedzieć ten wszedł mu w słowo, gdy z tyłu dobiegło go narzekanie ludzi stojących w kolejce

- Myślę, że klienci za mną się niecierpliwią, chociaż uważam, że gdyby mieli okazję zobaczyć to samo co ja, nie narzekali by tak bardzo

Junsu miał okazję doświadczyć na własnej skórze dlaczego On nie ma problemu z poderwaniem żadnej panny jak tylko zobaczył jego uśmiech. Po jego ciele przeszedł dreszcz i zatrzymał się gdzieś w dolnych partiach.
Żeby ukryć swoje zażenowanie sytuacją i totalną pustkę w głowie, postawił szybko przed chłopakiem dwie cole i poprosił o należną kwotę.

- Reszty nie trzeba

On mrugnął do niego i zabierając zamówienie ruszył w stronę dziewczyny, która stała przy wejściu do sal kinowych. Zanim jeszcze znikli z pola widzenia, On odwrócił się, posyłając mu, Junsu mógłby przysiąc, lubieżny uśmiech.

Takim oto sposobem Kim Junsu odkrył dlaczego nie ma powodzenia u dziewczyn. Dziwnym cudem udało mu się nie zwariować gdy do końca dnia rozmyślał nad powodem, który przyciąga do niego facetów. Ok, może nie wszystkich, ale to, że On zwrócił na niego uwagę mając przy boku dziewczynę na widok, której ślini się pół kina, o czymś świadczy, prawda?

- Świadczy to tylko i wyłącznie o twojej głupocie

Burknął sam do siebie zamykając swoją szafkę i owinął się mocno szalikiem. Na zewnątrz było poniżej zera i zaczął sypać śnieg. Zanim wyszedł przez wielkie, szklane drzwi, oddał jeszcze dozorcy klucz i wzdrygnął się na samą myśl.
Gdy tylko uderzyło w niego mroźne powietrze wraz z nim oślepiło go światło lampek choinkowych, którymi było przystrojone wszystko wokół. Tak, zbliżały się święta.
Westchnął i założył rękawiczki, kierując się w stronę stacji metra. Nie zdążył jednak dojść do przejścia, gdy dobiegł go ten sam, głęboki głos.

- Może cię podwieźć?

Pytanie było proste i odpowiedź też, mogłoby się zdawać i Junsu nie miałby nic przeciwko, gdyby nie fakt, że osobą, która je zadała okazał się On.
Od razu poczuł jak palą go policzki, gdy przypomniał sobie co się zdarzyło kilka godzin wcześniej. Uznając, że nie ma potrzeby mu odpowiadać, odwrócił się i ponownie ruszył w kierunku stacji, mając cichą nadzieję, że On za nim nie pójdzie.
Jak zwykle jego nadzieja okazała się płonna gdy tylko usłyszał za sobą kroki. Przyspieszył więc, klnąc w duchu na śnieg, który zaczął padać jeszcze intensywniej. Ulica pokryta jego cienką warstwą zrobiła się śliska, o czym przekonał się kilka chwil później przechodząc przez przejście dla pieszych i zapewne gdyby nie On, zaliczyłby bolesny upadek.
Gdy poczuł już, że stoi stabilnie na ziemi i środek ulicy zamienił się w chodnik, odwrócił się twarzą w Jego stronę.

- Ok, czego chcesz?

Zapytał mocno marszcząc brwi i robiąc krok do tyłu, zwiększając tym samym dystans pomiędzy nimi.
On stał z rękami w kieszeniach i obszernym kapturze zarzuconym na głowę, chroniącym go od śniegu. Nos miał czerwony od zimna, a z ust wydobywała się para. Na ustach błąkał się ten irytujący uśmiech, który sprawiał, że Junsu czuł mrowienie w dolnych partiach swojego ciała. Cholera.

- Skoro pracujesz do późna, możesz być zmęczony, pomyślałem więc, że mógłbym odwieźć cię do domu

- Widzę, że myślenie nie jest twoją najlepszą stroną

Junsu prychnął pod nosem, a na Jego twarzy pojawił się wyraz niezrozumienia.

- Skąd pomysł, że wsiądę do samochodu z kolesiem, którego imienia nawet nie znam?

Zapytał, patrząc na chłopaka z politowaniem i już chciał się odwrócić gdy ten wyciągnął rękę.

- Park Yoochun, miło mi poznać

On, czyli Yoochun przedstawił się, dorzucając do tego jeden ze swoich najlepszych uśmiechów i nawet gdyby Junsu był w tym momencie przeciwny nowym znajomościom, jego ręka sama powędrowała do wyciągniętej dłoni, a usta wypowiedziały formułkę powitalną.

- Skoro formalności mamy już za sobą, to może jednak cię podwieźć?

- Wybacz, ale myślę, że to nie jest najlepszy pomysł. Nie wsiadam do samochodu z ludźmi, których poznałem pięć sekund temu

I znów nie dane mu było się odwrócić i odejść, bo do jego uszu dotarł delikatny śmiech. „Cholera, spóźnię się na pociąg”. Pomyślał Junsu i spojrzał zirytowany na Yoochuna, zastanawiając się czego on jeszcze od niego chce.

- Ależ znamy się dłużej niż pięć sekund. Czy przez ostatnie dwa miesiące nie widywaliśmy się co tydzień w kinie? Założę się, że znasz już na pamięć moje zamówienie

Junsu otworzył szeroko oczy, zachodząc w głowę, skąd ten koleś się urwał.

- Wybacz, ale nie oznacza to, że...

Znowu jego wypowiedź została przerwana przez Yoochuna.

- Przez dwa miesiące zastanawiałem się gdzie powinienem cię zaprosić. Gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy, do głowy wpadło mi wesołe miasteczko...

Tak, Kim Junsu uwielbiał wesołe miasteczka. Najchętniej przejechałby się diabelskim młynem i zobaczył jak wygląda Seul nocą. Zwłaszcza teraz, w okresie świątecznym.

- ...ale później zobaczyłem cię w tej nowej fryzurze, w której swoją drogą jest ci bardzo do twarzy, i pomyślałem, że może bardziej odpowiedni byłby mecz piłki nożnej...

Tak, piłka nożna to było coś, bez czego nie mógł się obyć. Gdyby nie to, że nie mógł biegać z powodu kontuzji, której się nabawił w szkole średniej, zapewne teraz studiował by na jakimś kierunku związanym ze sportem.

- ...dzisiaj jednak gdy zobaczyłem jak się rumienisz, stwierdziłem, że po prostu cię o to zapytam, zanim jakaś panna zwinie mi cię sprzed nosa.

Yoochun skończył monolog, obserwując jak kolejne płatki śniegu lądują na włosach zdezorientowanego chłopaka, sprawiając, że z każdą chwilą stawały się coraz bardziej mokre.
Gdy Junsu w końcu zorientował się, że ten głęboki, wibrujący głos już nie dociera do jego uszu, postanowił zadać pytanie.

- Zdajesz sobie sprawę, że nie jestem gejem?

Sam nie wiedział jak przeszło mu przez gardło tak bezpośrednie pytanie. Może to z powodu temperatury i chęci jak najszybszego znalezienia się w domu z kubkiem gorącej czekolady w rękach.
Yoochun zrobił minę jakby dopiero teraz do niego dotarł fakt, że nawet o to nie zapytał.

- Tego jeszcze nie przemyślałem, ale uważam, że to nie ma znaczenia, bo to, że chcę cię podwieźć do domu do niczego cię nie zobowiązuje.

- To gdzie masz ten samochód?

Zapytał, nie chcąc już dłużej marznąć. Yoochun wskazał mu drogę i chwilę później obydwoje siedzieli w środku, przy włączonym ogrzewaniu. Junsu podał kierunek, w którym mają jechać i spojrzał na zegarek, było już po pierwszej w nocy. I nagle przyszła mu do głowy pewna myśl.

- Skąd wiedziałeś, o której kończę pracę?

Zapytał i poluźnił trochę szalik. Ten koleś był dziwny. Co tydzień miał nową laskę, a wykazał zainteresowanie nim. W dodatku stawiał wszystko na jedną kartę, bo nie wiedział czy jest gejem czy nie. Cóż, teraz już wiedział, a pomimo tego dalej zaoferował, że go podwiezie.
Junsu przyjrzał się jego profilowi. I znów powróciło to dziwne uczucie gdzieś tam w dole, które próbował zwalczyć, odwracając wzrok od chłopaka.

- Cóż, znamy się dwa miesiące, myślę, że powinienem wiedzieć, w jakich godzinach pracujesz.

Yoochun odpowiedział bez chwili wahania z lekkim uśmiechem na ustach, wciąż jednak skupiony na prowadzeniu pojazdu.

- Sprawdziłeś mnie!?

Junsu mógłby uważać się za odważnego chłopaka, jednak niespodziewany natłok informacji sprawił, że zaczął podejrzewać czy aby ten cały Park Yoochun, nie jest jakimś zboczeńcem czy innym kryminalistą.

- Spokojnie, nie zgwałcę cię i nie zabiję, jeśli o to ci chodzi. Po prostu dowiedziałem się paru rzeczy, które mnie interesowały. Kontakty, to wszystko

Yoochun wzruszył ramionami i posłał mu uspakajający uśmiech.

- To musiałeś też wiedzieć, że nie jestem gejem

- Nie do końca, w tej kwestii trzeba stawiać na własne możliwości

I Junsu byłby naprawdę głupi gdyby nie zauważył obietnicy zawartej w tym stwierdzeniu. Niestety był on inteligentny i subtelna aluzja trafiła do niego razem z tym samym lubieżnym uśmiechem, który widział kilka godzin wcześniej.
W tym momencie postawił swoją seksualność pod znakiem zapytania. Kolejny raz poczuł dreszcz przebiegający mu przez plecy i patrząc przez szybę pomyślał, że jednak te święta nie będą takie złe.

- Uważasz, że jesteś w stanie mnie zamienić w geja?

Zapytał i sam uśmiechnął się na brzmienie tego pytania.

- Nie wiem, ale twój tyłek był w stanie to zrobić ze mną.

Fala gorąca zaczęła wspinać mu się na policzki, gdy tylko te słowa wydobyły się z ust Yoochuna. Zapadł się bardziej w siedzeniu i podniósł kołnierz aby ukryć rumieniec.

- Chcę jechać do wesołego miasteczka

Powiedział jakby wbrew sobie i wydął usta, krzyżując ręce na piersi. Kątem oka dostrzegł tylko jak te wiśniowe wargi wykrzywiają się w uśmiechu.
Tak, to będą niezapomniane święta.

czwartek, 25 listopada 2010

IntoXIAHcated 9

- Hej, co z lunchem?

Yoochun podtrzymał słuchawkę ramieniem gdy w jednej ręce trzymając posiłek, drugą próbował otworzyć samochód. Dzień był upalny, a on stracił przed chwilą sporo czasu czekając na zamówione jedzenie, nie wspominając o tym, że miało być gotowe do odbioru.
Nie było, a co za tym idzie, wcale nie czuł się komfortowo obserwowany z każdej strony przez fanki.
Z jego brody spadła kropla potu i marzył o tym, by w końcu wsiąść do klimatyzowanego samochodu.

- Jak to się umówiłeś? Myślałem, że byłeś umówiony ze mną, mieliśmy zjeść razem...

Jęknął w słuchawkę z wyraźnie niezadowoloną miną. Niezadowolenie zaraz zastąpiła wściekłość gdy o jego uszy obiło się pytanie, które mniej więcej brzmiało tak: „Pamiętasz te dziewczyny, które wczoraj poznaliśmy?”
Doskonale wiedząc co zaraz usłyszy, rozłączył się i otwierając samochód wrzucił siatkę z jedzeniem na tylne siedzenie, a następnie mocno go zatrzasnął. Oparł się o dach i zacisnął dłonie w pięści. Miał ochotę coś rozwalić, ale nie mógł stracić na sobą kontroli. Zaciekawione spojrzenia fanek sprawiły, że nie miał wyboru jak udawać, że przytrzasnął sobie drzwiami palec.

Uśmiechnął się sprawiając, że połowa z nich mogłaby w tej jednej chwili paść z podekscytowania, po czym szybko wsiadł do środka, chowając się za ciemnymi szybami. Zacisnął palce na kierownicy i przeklął głośno, w duchu mając nadzieję, że jednak nie było go słychać na zewnątrz.

Jak to możliwe, że wystawił go dla tej „wczorajszej” laski?

Jego dobry humor właśnie nawiedziła chmura gradowa i bał się pomyśleć co zrobi jak spotkają się po południu. Mimo tego odetchnął głębiej, starając się uspokoić nerwy i odpalił silnik. Decydując się mimo wszystko na „odwołany” lunch, ruszył w stronę miejsca, w którym odbywała się sesja.


~*~


- Yoochun? Yoochun?

Junsu spojrzał na wyświetlacz, na którym widniał napis „połączenie zakończone”. Zmarszczył brwi i wzruszył ramionami.

- Stracił zasięg? Gdzie on się szlaja, że ma problemy z siecią?

Mruknął do siebie, nie zauważając, że towarzyszy mu Yunho.

- Kto ma problemy z siecią? – zapytał lider, popijając wodę z butelki.

- Yoochun, powiedziałem mu, że w porze lunchu jestem umówiony ale nie wiem czy dobrze mnie usłyszał, bo chwilę później przerwało połączenie

Powiedział zamyślony Junsu, ponownie wybierając numer, ale tym razem nikt nie odbierał.

- Z kim jesteś umówiony? – zapytał zaskoczony Yunho, pamiętając, że w Japonii nie mają zbyt wielu opcji do wyboru. Nie mówiąc już o tym, że przyjacielem nikogo nazwać nie mogli.

- Poznałem wczoraj całkiem miłą dziewczyną, fajnie się nam rozmawiało więc zaprosiłem ją na lunch

- I powiedziałeś mu o tym, że wystawiasz go dla niej?

- No tak, to chyba oczywiste – odparł Junsu – Poza tym wcale go nie wystawiam, chyba nic się nie stanie jeżeli raz nie zjemy razem. Jadamy ze sobą codziennie, to chyba nic złego, że korzystam z okazji do poznania kogoś? – spojrzał na lidera, szukając poparcia.

Yunho zaśmiał się pod nosem. Naprawdę czasami był pod wrażeniem niewinności Junsu. Zdawał sobie jednak sprawę, że to nie działa w ten sposób, przynajmniej nie ze strony Yoochuna.
Może i chłopak żadnych kroków na razie nie robił, ale znając jego naturę, nie uważał żeby było to coś, co przyjąłby na spokojnie. Nie mówiąc jednak na głos, że już jest pełen współczucia dla Junsu, postanowił zająć się sobą.

Xiah nie rezygnował jednak z prób nawiązania ponownego kontaktu z Yoochunem, jednak za każdym razem włączała się poczta głosowa. Zostawiając mu na wszelki wypadek wiadomość na poczcie, schował telefon do kieszeni.

W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak Micky, niosąc coś co najwyraźniej miało być ich lunchem i uśmiechając się szeroko, machnął mu dłonią. Chwilę później znalazł się już koło niego.
Junsu spojrzał na niego z otwartymi ustami i zakłopotaniem wymalowanym na twarzy, zupełnie nie wiedząc jak powinien poinformować go o zmianie planów. Widocznie przerwało połączenie zanim zdążył mu powiedzieć o tym powiedzieć, a teraz stojąc tuż przed nim nie wydawało mu się to takie proste.

- Zgadnij co mam?

Nie zawracając sobie głowy wyraźnie zmieszaną miną Junsu, Yoochun starał się nie okazywać trudności w utrzymaniu uśmiechu.

- Yoochun-ah~

Zaczął Xiah jednak chłopak przerwał mu, rozpakowując jedzenie i podtykając mu pod nos smażonego kurczaka. Cholera, dlaczego akurat musiał kupić jego ulubione żarcie?
Junsu przełknął ślinę i poczuł się niezręcznie. Podrapał po karku i westchnął, decydując się na inne rozwiązanie.
Skoro nie potrafił go spławić, a może nie chciał? W końcu to kurczak!

- Yoochun-ah, pamiętasz te dziewczyny, które wczoraj poznaliśmy?

Zapytał nie odrywając wzroku od pachnącego kurczaka, którego Yoochun właśnie wykładał na środek.

- A co? Myślisz, że byłem na tyle pijany, żeby o nich zapomnieć? – zapytał z przekąsem i skrzywił się nieznacznie. Wolałby nie pamiętać.

- Bo widzisz, zaprosiłem jedną z nich na lunch, myślę, że nie będzie problemu jak do nas dołączy?

Zapytał mimo wszystko, doskonale jednak znając odpowiedź i usiadł, łapiąc w dłoń pałeczki. Gdy chciał już złapać nimi kawałek kurczaka, talerz niespodziewanie zniknął mu z pola widzenia.
Podniósł głowę, rejestrując Yoochuna trzymającego naczynie wysoko, poza zasięgiem jego ręki.

- Co? – zapytał Xiah zbity z tropu, patrząc prosto w zmrużone oczy chłopaka.

- To o tym chciałeś mi powiedzieć przez telefon?

Zapytał Micky doskonale kryjąc to, że o wszystkim wie. Wiedział też, że Junsu nie potrafi kłamać, a nawet jeśli potrafił, to on był w stanie wywęszyć to kłamstwo natychmiast. Przynajmniej do tej pory zawsze mu się to udawało.
Tym razem jednak zdawał sobie doskonale sprawę z tego jaka jest sytuacja i chciał sprawdzić, czy chłopak powie mu prawdę.
W końcu są przyjaciółmi, a przynajmniej tak myśli Junsu.

- No nie do końca – Xiah momentalnie uciekł wzrokiem i opuścił rękę, w której trzymał pałeczki – Tak naprawdę to...

Wypowiedź Junsu została jednak przerwana przez kogoś, kto wypowiedział jego imię. Podążając za wzrokiem Yoochuna, natrafił na sylwetkę dziewczyny, którą poznał wczorajszego wieczora. O wilku mowa.
Dzisiaj wprawdzie ubrana była zupełnie inaczej, ale także robiła nie małe wrażenie. Delikatny makijaż dodawał jej uroku i uśmiechała się w ten irytujący sposób. Przynajmniej według Yoochuna, który przewrócił oczami i położył talerz na stół.

Junsu automatycznie wstał i przywitał się, co było dosyć zabawnym widokiem gdyż zdecydowanie nie wiedział w jaki sposób powinien to zrobić. Podprowadził ją do stołu, upewniając się, że pamięta Yoochuna.

- Widzę, że także nie spodziewałaś się dodatkowego towarzystwa? – rzucił kąśliwie Yoochun, jednak nie na tyle aby dziewczyna poczuła się urażona i zaatakowana.

Junsu jednak wyczuł ukrytą w tym pytaniu złośliwość i spojrzał w oczy chłopaka, które utkwione były w jego osobie. Coś mu wyraźnie nie pasowało, ale nie chciał tego roztrząsać przy obcej osobie.
Zignorował więc natarczywe spojrzenie i skupił się na rozmowie z dziewczyną.

Gdy po kilku minutach rozmowy odnotował nieobecność Yoochuna przy stole, poczuł się sobą dziwnie rozczarowany. I był prawie pewien, że Mickiego również rozczarował. Rozejrzał się dookoła, próbując odnaleźć chłopaka wzrokiem i zapominając zupełnie o towarzyszącej mu „randce”.
Sama „randka” jednak nie dała o sobie zapomnieć zwracając uwagę, trochę zdezorientowanego Junsu, na siebie. Rozmowa jednak nie kleiła się już tak jak wcześniej, a w zachowaniu chłopaka można było wyczuć pośpiech.
Junsu spojrzał na zegarek i pożegnał się z dziewczyną, wykręcając się powrotem do pracy.
Gdy tylko jej sylwetka znikła za drzwiami studia, odwrócił się rozglądając za Yoochunem i ruszył w stronę garderoby, nie zapominając o talerzu z kurczakiem, który chwycił po drodze.

- Yah! – krzyknął gdy tylko zobaczył chłopaka leżącego na jednej z sof, skupionego na jakiejś grze

Micky spojrzał na niego przelotnie i powrócił wzrokiem do ekranu, zupełnie ignorując jego obecność.
Junsu podszedł do niego i zabrał mu z rąk grę, zwracając na siebie uwagę.

- Co robisz!? Prawie pobiłem rekord! – jęknął chłopak, wbijając oskarżycielski wzrok w stojącego przed nim Junsu.

Ten tylko rzucił urządzenie gdzieś na drugi koniec sofy i usiadł obok Mickiego, blokując mu do niego dostęp. Wcisnął mu w ręce talerz z kurczakiem

- Twój lunch – burknął wyraźnie zły.

Wiedział, że nie powinien być na niego zły, ale nic na to nie mógł poradzić. Jeżeli Yoochun nie chciał jeść z nimi to mógł mu to powiedzieć wcześniej, a nie znikać gdy tylko Junsu odwrócił od niego wzrok.

- I o co się wściekasz? – zapytał zaskoczony Micky. Prędzej umrze niż zrozumie zachowanie tego chłopaka. Zachowywał się jak kobieta podczas miesiączki. Dosłownie.

- Mogłeś łaskawie poinformować mnie, że nie zamierzasz jeść z nami lunchu, a nie korzystać z chwili nieuwagi i się ewakuować – syknął

Yoochun na chwilę znieruchomiał i ostatkiem siły woli powstrzymał się od wybuchnięcia.

- A ty mogłeś nie umawiać się z jakąś laską na lunch, kiedy miałeś już plany

- Wiedziałeś? – Junsu poderwał się z sofy i skierował palec w stronę przyjaciela – Dlaczego udawałeś, że nie wiesz?

- Chciałem zobaczyć jaką wymówką mnie spławisz, nie spodziewałem się, że zostanę zaproszony na tą, pożal się boże, randkę – Micky wstał i stanął przed chłopakiem, patrząc mu prosto w oczy i obserwując reakcję chłopaka na jego ostatnie słowa.

Wiedział, że jeżeli chodzi o stosunki z dziewczynami, to Junsu jest wrażliwy na tym punkcie. Nie mógł się jednak powstrzymać od złośliwości, ani przyznać się do tego, że jest zazdrosny.

- Jesteś po prostu zazdrosny! – wyartykułował w końcu, gdy pierwsza fala zawstydzenia przeszła. Yoochun na chwilę się spiął gdy w jego głowie zaświtała myśl o tym, że Junsu może wiedzieć. Jednak kolejne słowa wywołały na jego twarzy uśmiech, który próbował ukryć – Jesteś zazdrosny o to, że mi się układa z dziewczynami, a ty wczoraj nawet nie potrafiłeś poderwać jej koleżanki!

Xiah wyprostował się, dumny ze swojej dedukcji, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Micky nie mógł już dłużej powstrzymywać się od śmiechu i chwilę później zwijał się na sofie, sprawiając, że Junsu stał zdezorientowany wpatrując się w niego z szeroko otwartymi oczami.

- Tak masz rację, jestem zazdrosny – powiedział Yoochun gdy tylko złapał oddech - „O ciebie” – dodał w myślach – Możemy już o tym nie rozmawiać?

- Wiesz co? – Micky spojrzał w górę na Junsu, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi. Kiedy on myślał, nic dobrego z tego nie wychodziło – Powinieneś sobie znaleźć dziewczynę! – Yoochun chciał już zaprotestować, gdy Xiah znów zwalił się obok niego na kanapie i zaproponował coś na co on nigdy się nie zgodzi – Chodźmy na podwójną randkę!

Micky wiedział, że to jest ostatnia rzecz jaką miałby w życiu zrobić razem z Junsu, dlatego po swojej odpowiedzi wydedukował, że jego życie zbliża się ku końcowi.

- Ok.

To wszystko przez to cholerne spojrzenie.


~*~

Tak, nareszcie jest coś nowego, prawdę mówiąc miałam już gotowy ten rozdział gdy wrzuciłam tutaj 8, ale nie był on jeszcze skończony i jak dzisiaj przysiadłam to dopisałam ze dwie strony jeszcze...No ale cieszmy się tym co mamy. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Dzisiaj doszłam do wniosku, że nie planuję zrobić z tego opowiadania mody na sukces (czyt. jak z SasuNaru), dlatego jako, że ten blog jest poświęcony głównie parze YooSu, poboczne pairingi nie będą jakoś szczegółowo przedstawione, a mogą nawet zostać przyspieszone, bo mam nadzieję, że ten ff nie przekroczy 20 rozdziałów.

poniedziałek, 1 listopada 2010

IntoXIAHcated 8

- Yah! Jak długo jeszcze zamierzasz się wylegiwać?

Poirytowany Jaejoong, nie zawracając sobie głowy pukaniem, wparował do pokoju, w którym na jednym z trzech łóżek spał Changmin. Nie zatrzymując się, podszedł do okna i wpuścił do środka rażące promienie słoneczne.
Chłopak z niewyraźnym jękiem przewrócił się na drugi bok tak, że teraz leżał tyłem do okna, zupełnie ignorując wpadające do pokoju światło.

- Mówię do ciebie!

Podszedł do łóżka próbując ściągnąć pierzynę, pod którą ukrył się młodszy chłopak. Nie poszło to jednak zgodnie z jego planem, gdyż ostatnio Changmin zrobił się silniejszy i właśnie udowodnił mu to po raz kolejny, wczepiając się mocno w kołdrę, uniemożliwiając Jaejoongowi jej zabranie.

- Hyung~ Wody...

Wymamrotał jedynie Changmin głosem, którego drugi chłopak by nie rozpoznał gdyby nie patrzył teraz na niego. Prychnął pod nosem i skierował się do kuchni, by po chwili wrócić ze szklanką zimnej wody, która miała ugasić pragnienie skacowanego członka zespołu.

Podszedł do łóżka obserwując sylwetkę, której klatka piersiowa spokojnie unosiła się i opadała informując, że chłopak ponownie zapadł w sen. Nie tracąc ani chwili dłużej, Jaejoong uśmiechnął się pod nosem, z pełną premedytacją przechylając szklankę i całą jej zawartość wylewając na Changmina, którego reakcja była bezcenna.

Podniósł się szybko z zaciśniętymi mocno oczami i łapał powietrze jakby co najmniej miał się utopić. Przetarł rękawem twarz i spojrzał na starszego chłopaka z furią w oczach.

- Hyung!

Krzyknął chcąc jak najszybciej otrzymać wyjaśnienia. Z włosów powoli skapywały kropelki wody, a czerwone oczy dopełniały groźną aurę, która na Jaejoongu nie robiła większego wrażenia.

- Co ty sobie wyobrażasz? Najpierw się schlejesz, a potem jeszcze oczekujesz aby wszyscy ci usługiwali?

Prychnął kpiąco starszy chłopak, odstawiając z impetem pustą szklankę na półkę, która była pod ręką i krzyżując ręce na piersi spojrzał zaciekle w tęczówki wpatrujące się w niego z niedowierzaniem

- Co cię napadło? Wyluzuj, trzeba było po prostu powiedzieć, że sam mam iść sobie po wodę

Changmin wzruszył ramionami, wściekle odrzucając pościel i wstając z łóżka, chciał pójść do łazienki. Niestety aby tam dotrzeć musiał najpierw pozbyć się przeszkody w postaci Jaejoonga torującego przejście. Spojrzał na niego wymownie, na co ten odpowiedział tylko jeszcze bardziej zaciętą miną.

- Jeszcze nie skończyłem – powiedział jak do dziecka, na co Changmin przyjął taką samą postawę jak on – Nie wiem co ty sobie wyobrażasz, ale był to twój pierwszy i ostatni raz. Jeżeli wywiniesz coś takiego po raz kolejny, uwierz, że zostawię cię samemu sobie

Wyrzucił z siebie niskim głosem i nie spuszczając chłopaka z oczu. Ten tylko westchnął w wyrazie niezadowolenia.

- Nie żeby tobie nigdy się to nie zdarzyło

Rzucił z sarkazmem i spróbował wyminąć chłopaka, co prawie mu się udało, kiedy w ostatnim momencie zatrzymała go silna dłoń.

- Myślę, że należą mi się przeprosiny i podziękowania

Powiedział oschle Jaejoong, doskonale jednak zdając sobie sprawę, że to dla Changmina dosyć ciężkie zdanie, by zrobić to za jednym razem i był świadom, że od razu ich nie otrzyma. Chłopak był uparty i musiał najpierw przełknąć swoją dumę.
Jaejoong nie widział większego sensu w użeraniu się z tym problemem, gdyż zawsze kończyło się tak samo i wciąż nie mógł zrozumieć, dlaczego Changmin woli się z tym męczyć niż mieć to od razu z głowy.
Puścił jego ramię i zabierając szklankę z półki, skierował się w stronę kuchni.

- Za co mam cię przepraszać? Niby czyja to wina, że się spiłem, gdybyś nie zostawił mnie samego przy stoliku...

- Skończ z tym Changmin – Jaejoong momentalnie się zatrzymał i odwrócił w stronę chłopaka – Ile ty masz lat? Pięć? Nie potrafisz sam o siebie zadbać nie dorzucając problemów innym?

- Wiesz co? Wal się, jesteś dupkiem, który myśli tylko o sobie i o tym jak się znaleźć w centrum zainteresowania. Skoro sprawiłem ci taki wielki problem, to trzeba było mnie tam zostawić. Byłbym bardziej wdzięczny budząc się z daleka od ciebie!

Changmin wypadł z pokoju, tak głośno trzaskając drzwiami od łazienki, że z kuchni wychyliła się zaciekawiona głowa Yoochuna.
Jaejoong westchnął i wchodząc do kuchni, odstawił szklankę do zlewu. Nie potrafił ostatnio zrozumieć zachowania Changmina. Zrobił się kapryśny i zaczął obrażać się o błahostki. Może łatwiej byłby mu to pojąć, gdyby zachowywał się tak także w stosunku do innych członków zespołu, ale takie sytuacje były związane tylko z nim.
Ostatnio także przeanalizował dokładnie ich interakcje, by znaleźć powód takiego zachowania. Zastanawiał się czy nie zrobił czegoś, co mogło pogorszyć ich stosunki i czy to przypadkiem on nie ponosi winy za jego zachowanie. Oczywiście, że Changmin był trudną osobą, ale tak radykalna zmiana w zachowaniu była niepokojąca.

- Nie rozumiem go

Westchnął i usiadł naprzeciwko Yoochuna, który czytał poranną prasę. Podniósł na niego oczy znad gazety, spoglądając na zmarszczone brwi i niezadowolony wyraz twarzy. Tak jak znał członków własnego zespołu, tak skrzywił się gdy po przeanalizowaniu, przywiodło mu to na myśl kłótnię kochanków. Chwilę potem parsknął śmiechem, podsumowując w myślach, ze robi się coraz bardziej interesująco i jeżeli tak dalej pójdzie to Yunho zostanie jedynym członkiem, który przekaże swój talent swoim potomkom.
Szybko jednak zreflektował, kiedy przypomniał mu się poprzedni wieczór w towarzystwie Junsu, zadowolonego z towarzystwa dziewczyn. Mina mu zrzedła i Jaejoong, który na niego patrzał, zastanawiał się, co takiego zjadł na śniadanie, bo takich efektów ubocznych nie da się zlekceważyć.

- Czuję zazdrość

Wyjawił swoją konkluzję Yoochun, otrzymując od pełne politowania spojrzenie wielkich oczu. Jaejoong spuścił głowę na kolejną mądrość swojego przyjaciela. Chociaż cenił jego rady, czasami wolał po prostu je zignorować i nie widząc związku z całą ta sytuacją, zmienił temat.

- Junsu i Yunho już wyszli?

- Tak, dzisiaj zaczynają szybciej, mają jakąś sesję. Ale nie zmieniaj tematu, wiesz o czym mówię

Yoochun nie dał się zbić z tropu, dalej ciągnąc temat Changmina.

- Nie wiem i nie chcę wiedzieć, twoje wnioski są bezpodstawne i niedorzeczne

Burknął, wyraźnie chcąc zakończyć konwersację na tym poziomie, ale Micky był zdecydowanie innego zdania, niestety przeszkodził mu czas.

- Muszę spadać, zobaczymy się później

Powiedział Jaejoong spoglądając na zegarek i zabierając swoja torbę, zniknął z pola widzenia zanim Yoochun zdążył zareagować. Gdy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi wyjściowych, w kuchni pojawił się Changmin, który od razu obrał sobie za cel lodówkę.

- Hej Min, jak tam głowa? Kacyk?

Zapytał z wrednym uśmiechem przyglądając się jak chłopak opróżnia butelkę wody. Ten natomiast zachwycił go spojrzeniem tylko na chwilę ponownie nurkując w lodówce.

- Żadnych podziękowań? W końcu gdyby nie my, to pewnie pojawił byś się w dzisiejszej gazecie

Micky zarzucił nogę na nogę, tak jakby to on wczorajszego wieczora prowadził samochód i nie tknął alkoholu.

- Wybacz, ale nie potrafię wyobrazić sobie akurat ciebie w roli wybawiciela

Changmin mruknął ewidentnie nie w humorze i ostatecznie wyciągnął z lodówki mleko i sięgnął po płatki. To co powiedział Yoochun, gdy zalewał płatki mlekiem sprawiło, że o mały włos, a upuścił by karton na podłogę.
Spojrzał na niego wielkimi oczami, odstawiając mleko na bezpieczną odległość i opierając się o stół.

- Mówię tylko, że gdyby nie moja ingerencja to Jaejoong dowiedziałby się o twoim małym sekrecie

Yoochun definitywnie mógł uznać ten poranek za początek dobrze rozpoczętego dnia. Taka rozrywka nie często mu się zdarzała, a teraz nawet miał przyjemność oglądania jej z pierwszego rzędu.

- Jakim sekrecie?

Zapytał nerwowo Changmin, odwracając się i sięgając po ścierkę do naczyń, bo rozlania jednak nie udało mu się uniknąć.

- Czy naprawdę muszę to powiedzieć głośno? – zapytał z uśmiechem pełnym satysfakcji – Chodzi mi o twoje głębooooko skrywane...

- Dobra, nie kończ! Skąd....Jak długo wiesz?

Jeżeli do tej pory sam nie był do końca pewien, to właśnie w tym momencie przyjął to do wiadomości. Jakby usłyszenie z boku tego, do czego sam nie potrafił się przyznać, zawyrokowało o jego uczuciach.

- Powiedzmy, że od dzisiaj, a skąd pytasz? Właśnie mi powiedziałeś...może nie dosłownie, ale potwierdzenie moich przypuszczeń zdecydowanie mi wystarczy, a teraz wybacz, ale praca wzywa i tobie też już dużo czasu nie pozostało

Micky zeskoczył z krzesła pogwizdując pod nosem i minął osłupiałego Changmina.

- Yah! Yah! Wracaj tu! Podpuściłeś mnie! Yah!

Yoochun kompletnie ignorując krzyki najmłodszego członka zespołu, opuścił mieszkanie z uśmiechem na ustach.


~*~

No i po długiej nieobecności w końcu coś nowego. Może i nie najwyższych lotów ale powoli idzie do przodu. Junsu dzisiaj brak....sama jestem tym zdziwiona. No ale fanów pary JaeMin na pewno ten rozdział zadowoli.
W następnym rozdziale postaram się o większy udział tytułowego bohatera :)