Ogłoszenia drobne



OGŁOSZENIA DROBNE

Aktualnie zajmuję się nowym projektem pod tytułem "I ty możesz zostać fanem Yoosu", czyli mozolnym tłumaczeniem fan fiction "Unexpected Guest", którego autorem jest suju_shinki

Jest ono publikowane na JYJ Polska

Wszystkich zainteresowanych zapraszam do odwiedzenia strony. Niezainteresowanych o zignorowanie ogłoszenia.

środa, 22 grudnia 2010

Pierwszy gips

Zakończenie tego one shota nie do końca mi się podoba. Nie jestem także gotowa na opisywanie scen erotycznych, z udziałem jakiegokolwiek członka zespołu. To tak, żeby nie było rozczarowań.
One shot napisany dla Patichan. Pierwszy raz pisałam na czyjąś prośbę, a że wpadł mi do głowy pomysł to wyszło, co wyszło. Mam nadzieję, że jednak da się to czytać.
No i wszystkim Wesołych Świąt życzę.


Autor: Siruwia
Tytuł: Pierwszy gips
Długość: One shot
Ograniczenia wiekowe: G (Dla wszystkich)
Pairing: Yunho/Jaejoong (YunJae)

~*~

Chciał mieć to z głowy. Gdy wybiła godzina siedemnasta, dopił kawę i wstając, złapał kluczyki od samochodu. Gdzieś po drodze zarzucił na plecy płaszcz i podniósł kołnierz, w nadziei, że uda mu się uchronić od mroźnego wiatru. Nie nosił szalika, twierdząc, że jest to niepotrzebne, gdy spędza na zewnątrz tylko dziesięć minut dziennie, które wystarcza mu na pokonanie dystansu dzielącego go od samochodu.

Teraz jednak pierwszy raz zapragnął go posiadać, gdy cały widok przesłonił mu, padający niemal poziomo śnieg, który wkradał mu się za kołnierz i w zetknięciu z gołą, rozgrzaną skórą, wywoływał dreszcze.

Zamachał rękami, gdy przez nieprzystosowane do pogody buty, po raz kolejny niebezpiecznie się zachwiał. Starając się utrzymać równowagę, na bądź co bądź krótkim dystansie, jak najszybciej przemieścił się w kierunku zatłoczonej galerii handlowej.

Jung Yunho był osobą, która niewiele miała wspólnego ze świętami. Nie interesowała go tradycja, jednak aby uspokoić swoje sumienie, postanowił kupić choinkę. W zasadzie cały ten szał świąteczny trochę go przerażał. Biegające wokół dzieci i goniące je matki, mężowie niosący za nimi zakupy i gigantyczne kolejki. Wszystko to sprawiało, że miał jeszcze mniejszą ochotę na święta.

Był typowym kawalerem mieszkającym na Manhattanie niedaleko Cantral Parku , który w wieku 25 lat posiadał niemały apartament i wysoką pozycję w firmie. Chłodny, wyrafinowany i doskonale nadający się do prowadzenia interesów. Tym samym spędzający noce samotnie, unikający związków i odpowiedzialności wynikającej z założenia rodziny, która była mu całkowicie zbędna. Można raczej powiedzieć, że przyszłość u boku żony była dla niego czymś, czego nie mógł spełnić. Pociągała go raczej tak zwana płeć brzydka, o czym jednak jego rodzice, żyjący w błogiej nieświadomości w Korei, wiedzieć nie musieli.

Ich pytania łatwo zbywał, tłumacząc się brakiem czasu i ciągle piętrzącym się na jego biurku, stosem papierów, których nie mógł pozostawić samym sobie.
Jedyną odskocznię od takiego trybu życia stanowiły piątkowe wieczory, które przeznaczone były na wypad do klubu. Jednak i one skończyły się jakiś czas temu, gdy jego przyjaciel postanowił wrócić na święta do Korei. Nie wiedział tylko, dlaczego aż trzy miesiące wcześniej.

Westchnął i rozejrzał się wokoło, szukając odpowiedniej alejki i gdy tylko ją namierzył, skierował się do niej szybkim krokiem, strzepując z włosów śnieg. Chciał mieć to za sobą i chociaż jego mieszkanie z pewnością pomieściłoby gigantyczna choinkę, planował kupić nie większą niż metr pięćdziesiąt, zawsze to mniej zachodu ze strojeniem jej. Przez jego głowę przewinęła się nawet myśl, że po prostu postawi drzewko, a cały ten zachód z jego udekorowaniem sobie odpuści. Nie był do tego stworzony. Szybko jednak odgonił tą absurdalną myśl, gdy zdał sobie sprawę, że w takim wypadku równie dobrze może zrezygnować z zakupu choinki.

Przeleciał wzrokiem po drzewkach i upatrując sobie w miarę bogate w igły, skierował się w jego stronę.

~*~

Znów to samo. Pogoda była nieustępliwa i po raz kolejny padający bez przerwy śnieg, zasypał wejście do księgarni, które już drugi raz w ciągu dnia trzeba było odśnieżać. Opatulony szalikiem i zaopatrzony w ciepłą czapkę Kim Jaejoong, co chwila pociągał nosem i szybko pozbywał się śniegu z chodnika, aby nie stanowił zagrożenia dla potencjalnych klientów. Głównym jednak celem usunięcia go sprzed księgarni, w której pracował, było otrzymanie pełnej wypłaty. Nie chcąc więc zdenerwować pracodawcy, bez słowa zabierał się do roboty. Gdy tylko skończył, ruszył szybkim krokiem do środka, po to tylko, by zabrać swoje rzeczy. Jego zmiana skończyła się już piętnaście minut temu i modlił się tylko o to, by jak najszybciej wrócić do domu. Niestety czekały jeszcze na niego zakupy. Nie wiedział jakim cudem udało mu się przeżyć na Manhattanie za takie grosze, które dostawał pracując w księgarni. Wynajmował pokój u całkiem miłej, starszej pani, która wprawdzie była trochę przygłucha jednak całkiem często serwowała mu obiady, za co był jej niesamowicie wdzięczny. Cóż pracujący student, muszący utrzymać się z marnej wypłaty, nie miał zbyt wiele czasu, by samemu zadbać o porządny posiłek.

Pocierając o siebie zmarznięte dłonie, ruszył w kierunku metra, modląc się w duchu, by udało mu się jeszcze znaleźć ładną choinkę w przystępnej cenie. Jego pokój miał ograniczoną ilość miejsca, a przecież nie mógł pozwolić sobie na święta bez choinki. W dodatku jak mógł odmówić sobie dekorowania jej. Na szczęście w Wigilię miał pracować tylko do czternastej, za co dziękował szefowi. Będzie miał czas na przystrojenie drzewka i pomoc starszej pani, z którą zamierzał spędzić wigilijny wieczór.

Wysiadł z metra i skierował się w stronę galerii handlowej. Gdy tylko wszedł do środka, ściągnął rękawiczki i czapkę, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Ruszył w stronę alejki, w której sprzedawali choinki. Upatrując sobie drzewko wysokie na metr dwadzieścia, od razu podszedł do sprzedawcy z zapytaniem o cenę, która okazała się idealna na jego kieszeń.
Już wyjmował pieniądze, gdy usłyszał za plecami niski głos.

- Poproszę tamtą

Na początku postanowił go zignorować, czekając aż sprzedawca weźmie od niego zapłatę, po którą już wyciągał rękę odpowiadając w tym samym czasie, że drzewko, o które prosiła osoba stojąca za nim, zostało właśnie sprzedane. Jednak gdy usłyszał odpowiedź, a ręka sprzedawcy się cofnęła, nie mógł dłużej pozostać obojętny.

- Zapłacę dwa razy więcej

Jaejoong uświadomił sobie, że chodzi o jego drzewko gdy usłyszał od sprzedawcy krótkie „Przykro mi, taka praca”. W tym momencie postanowił się odwrócić i tym samym stanął twarzą w klatkę piersiową z mężczyzną, który ośmielił się ukraść JEGO drzewko.

Zirytowany, że musiał podnieść głowę aby spojrzeć w twarz osobie, która bez skrupułów zabrała mu z przed nosa upatrzoną choinkę, zmarszczył groźnie brwi.

- Uważasz, że to w porządku?

Zwrócił się do mężczyzny z wyraźnym żalem w głosie, a jego zagniewaną minę rujnował czerwony od zimna nos. Facet w czarnym, eleganckim płaszczu spojrzał na niego z politowaniem i tylko odebrał od sprzedawcy resztę, kierując się razem z nim, by zapakować drzewko.

- Hej! Mówię do ciebie!

Jaejoong ruszył za nim, zaciskając dłonie w pięści i gniotąc przy tym pieniądze, którymi miał zapłacić za wymarzoną choinkę. Mężczyzna tylko obrzucił go przelotnym spojrzeniem i zignorował, dalej kierując się za sprzedawcą. Student jednak nie był jednym z tych, którzy sobie odpuszczają i wyciągnął rękę, by złapać mężczyznę za ramię i zmusić do zatrzymania się.

- Czego chcesz dzieciaku?

Yunho spojrzał z poirytowaniem na chłopaka, który nie chciał dać mu spokoju i oceniając go na nie więcej niż osiemnaście lat, postanowił, że nie ma sensu zwracać się do niego kulturalnie. Wyglądał na takiego, który mimo wszystko sobie nie odpuści.

Jaejoong otworzył swoje oczy jeszcze bardziej, jeżeli to w ogóle możliwe i spojrzał na mężczyznę w zdziwieniu. Wiedział, że wygląda młodo, ale bez przesady. Miał dwadzieścia dwa lata i oczekiwał od innych szacunku, nawet jeśli jego czerwony nos sprawiał, że wyglądał mniej dojrzale niż zwykle.

- Trochę szacunku, to, że masz pieniądze nie oznacza, że możesz tak traktować ludzi! Skoro jesteś taki bogaty, dlaczego nie wybierzesz sobie droższego drzewka, a to zostawisz ludziom, których nie stać na podbijanie stawki?

Yunho uniósł brwi i uśmiechnął się pod nosem patrząc na zaciętą minę i wielkie oczy wpatrujące się w niego uparcie. Pochylił się do przodu i odpowiedział, obserwując jak szczęka chłopaka zaciska się ze złości.

- Bo to mi się podoba

Jaejoong czuł, że gotuje się w środku. Postanowił jednak do sprawy podejść spokojnie. Naprawdę podobała mu się ta choinka, a wiedział, że nie ma dużego wyboru i jest ograniczony ceną. Odetchnął głęboko i postarał się trochę rozluźnić.

- Posłuchaj, może da się to jakoś załatwić? Naprawdę zależy mi na tej choince.

Zapytał, siląc się na uśmiech, niepewny, ale jednak. Yunho spojrzał na niego nieodgadnionym wzrokiem, zastanawiając się chwilę. Po chwili uśmiechnął się jednak, wpadając na idealne rozwiązanie.

~*~

- Co to?

Yunho podniósł wzrok znad jakiejś umowy i spojrzał na prezent. Był zapakowany w ładny, czerwony papier i przewiązany czarną wstążką.

- Otwórz, trochę spóźniony, ale lepiej taki niż żaden

Zachęcił go szerokim uśmiechem, którym ukrył swoje zawstydzenie. Była już prawie połowa stycznia, pogoda jednak wciąż niezmienna.

- Mam nadzieję, że ci się spodoba

Dodał po chwili przyglądając się jak Yunho rozpakowuje prezent.

- Szalik?

Yunho spojrzał w górę tylko po to, by zobaczyć jak szalik znika z jego rąk i zostaje owinięty wokół jego szyi. Długi, ciepły, czarno-szary. W ślad za nim poszło ramię i ciepłe usta wylądowały na jego wargach.

- Wesołych Świąt

Yunho zaśmiał się i prychnął pod nosem, kładąc władczo dłoń na biodrze stojącego przy nim Jaejoonga.

- Nie mam nic dla ciebie

Burknął tylko, przyglądając się szalikowi z uśmiechem.

- Ja już dostałem od ciebie prezent

Odparł Jaejoong, machając mu przed oczami zagipsowaną ręką.

- Głupek, jak ściągną ci gips, zabiorę cię w jakieś ciepłe miejsce i wszystko ci wynagrodzę

Powiedział Yunho i pociągnął chłopaka na swoje kolana, chowając nos w jego szyi i wdychając jego zapach.

- Musisz mi najpierw zapewnić porządne ubezpieczenie

Zaśmiał się Jaejoong, skupiając się już zupełnie na ustach błądzących po jego szyi.

~*~

Jaejoong wszedł niepewnie do apartamentu Yunho, ściągając powoli swoją czerwoną czapkę i rozglądając się dookoła, postawił drzewko koło drzwi. Zerknął spod swojej grzywki na mężczyznę, który właśnie ściągał płaszcz i postanowił pójść w jego ślady. Ściągnął plecak i zaczął rozpinać kurtkę.

W czterech ścianach mężczyzna wydawał się mieć więcej manier, bo gdy tylko Jaejoong schował swój szalik w rękaw, jego kurtka znalazła się w dłoni Yunho i chwilę później zawisła na wieszaku.

- Napijesz się czegoś?

Zapytał uprzejmie Yunho, a chłopak chowając dłonie w wielką kieszeń na środku swojej bluzy, skierował się za nim do kuchni.

- Herbaty? Gdzie chcesz postawić choinkę?

Jaejoong postanowił nie tracić czasu i postanowił przejść do sedna sprawy. Mężczyzna zaproponował mu, że odda upatrzoną przez niego choinkę, jeżeli ten zgodzi się udekorować jego drzewko. Jaejoong oczywiście zgodził się bez wahania i po krótkim przedstawieniu się sobie, spędzili jeszcze ponad godzinę wybierając wszystko to, czym dało się przystroić choinkę i na czym Jaejoong zawiesił wzrok.

Tym oto sposobem znaleźli się właśnie w przestronnym apartamencie Yunho, który gdy tylko postawił na stoliku ciepłe napoje, pomógł chłopakowi ustawić wielką choinkę. Zdecydował się na nią tylko dlatego, bo to nie on będzie musiał ją stroić.
Usiadł wygodnie na kanapie, wcześniej przynosząc Jaejoongowi drabinę. Rozłożył na stole jakieś umowy, którymi musiał się jeszcze zająć i pozostawił chłopaka samemu sobie, zerkając tylko co jakiś czas.

Musiał przyznać, że był niczego sobie. Miał ładne, szerokie ramiona, które na pewno były wynikiem ciężkiej pracy na siłowni. Gdy tylko chłopak podnosił wysoko ręce by zawiesić jakąś bombkę, miał okazję zaobserwować także płaski, umięśniony brzuch. Nigdy nie spodziewałby się tego, gdyby miał oceniać na podstawie twarzy chłopaka.

Oczy miał wielkie, włosy wpadały w odcień kasztana i do tego gładka cera. To wszystko kłóciło się z wysportowanym i umięśnionym ciałem, które skrywał pod ubraniami.

Yunho musiał przyznać przed sobą, że żałuje tego w jakich okolicznościach się poznali, bo gdyby nie to, poderwał by chłopaka.

Z drugiej strony Jaejoong, który zerkał na mężczyznę co jakiś czas, westchnął teraz głęboko i z pewną rezygnacją. W myślach zadawał sobie pytanie, dlaczego zawsze najlepsi faceci okazują się być dupkami. Tak się zagłębił w swoich myślach, że nie poczuł pod stopą spodni, przez które się poślizgnął i z wielkim hukiem spadł z drabiny, po drodze uderzając ręką o stojącą obok sofę.

Jęknął boleśnie gdy usłyszał chrupot kości i promieniujący ból z ręki i głowy, którą uderzył o parkiet. Zobaczył jeszcze tylko nad sobą przerażoną twarz Yunho, chwilę później tracąc przytomność.

Do otwarcia oczu zmusił go nieprawdopodobny ból ręki. Rozejrzał się, rejestrując swoje położenie. Znajdował się właśnie w samochodzie mężczyzny, który z zaniepokojoną miną wpatrywał się w drogę. Z jego ust wymknął się cichy jęk, którego nie potrafił powstrzymać i zacisnął mocno zęby.

- Jak dobrze, że się obudziłeś! Zaraz będziemy w szpitalu, wytrzymaj jeszcze chwilę.

Jaejoong tylko kiwnął głową, nie będąc w stanie otworzyć szczęki, którą zaciskał z bólu. Kilka minut później szedł z zarzuconą niezdarnie na ramiona kurtką, prowadzony przez Yunho, który jedną ręką gładził go po plecach. Gdy tylko weszli do środka, mężczyzna kazał mu zaczekać i zniknął mu z oczu. Chwilę później wrócił z lekarzem, który zabrał go ze sobą. Tuż przed zakrętem zobaczył jeszcze zmartwione oczy Yunho, który nerwowo przejechał ręką po włosach i usiadł na jednym z wolnych krzeseł, kładąc sobie na kolanach jego kurtkę.

- Wszystko w porządku? Odwiozę cię do domu

Zaproponował Yunho, gdy po jakimś czasie Jaejoong wrócił z zagipsowaną ręką, a drugą sięgnął po swoją kurtkę.

- Tak, dali mi środki przeciwbólowe, dzięki.

Yunho widząc jak nieudolnie próbuje zarzucić ją sobie na plecy, zabrał mu kurtkę z dłoni i włożył jego rękę w rękaw. Uważając, by nie sprawić mu bólu zapiął ją powoli do samego końca.

Westchnął i odruchowo objął go ramieniem, prowadząc do samochodu. Otworzył mu drzwi i pomógł wsiąść do środka. Gdy tylko odpalił samochód usłyszał ciche westchnięcie.

- Chyba za bardzo naszpikowali mnie tabletkami

Spojrzał na chłopaka, który przymknął i zapadł się w fotel, chowając ręką w kieszeń.

- Chyba nie będę mógł dokończyć tego co zacząłem.

Jaejoong zaśmiał się cicho, wyrywając z zamyślenia mężczyznę.

- Czego?

Zapytał zupełnie zbity z tropu.

- Strojenia choinki?

Jaejoong spojrzał na niego unosząc wysoko brwi, jakby chciał mu powiedzieć, że to jest coś oczywistego. Yunho tylko prychnął pod nosem.

- Naprawdę sądzisz, że jestem aż tak bezduszny i kazałbym ci się wspinać na drabinę, z której nawet nie potrafisz korzystać?

Burknął urażony, wywołując u chłopaka rumieńce, które były oznaką zawstydzenia.

- To nie moja wina! To wszystko przez ciebie...znaczy przez moje spodnie....

Dokończył koślawo, wiedząc, że zrobiłby z siebie idiotę gdyby powiedział, że spadł z drabiny, bo to Yunho zaprzątał mu głowę.

- Zdecyduj się w końcu czy to przeze mnie czy przez spodnie.

Yunho zaśmiał się pod nosem, obserwując jak chłopak zapada się w fotel. Chwilę później zmarszczył brwi i spojrzał na niego wyzywająco.

- A jeżeli powiem, ze prze ciebie, to co z tym zrobisz?

Mężczyzna odwzajemnił spojrzenie, a jego uśmiech się poszerzył.

- To będę musiał ci to jakoś wynagrodzić.

Jaejoong zerknął na niego z podejrzanym błyskiem w oku i odsunął grzywkę lecącą mu do oczu.

- Ktoś będzie musiał udekorować moją choinkę

Powiedział po chwili namysłu. Yunho zamyślił się chwilę, nie odrywając wzroku od drogi.

- Najpierw choinka, później kolacja. Co ty na to?

- Zgoda

~*~

- Jae? Jesteś?

Yunho zamknął za sobą drzwi nogą i postawił pudło na ziemi. Z kuchni dobiegły go odgłosy naczyń i uśmiechnął się pod nosem. Głupio mu było, że nic nie kupił swojemu kochankowi, dlatego następnego dnia po pracy postanowił znaleźć coś odpowiedniego.

Gdy tylko Jaejoong otworzył pudło i wyciągnął z niego swój prezent, Yunho wiedział, że trafił w dziesiątkę. Wielki oczy spojrzały na niego, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech, który zaraz zniknął.

- Wiesz, naprawdę mi się podoba, jest słodki, ale nie za bardzo mogę trzymać u siebie zwierzęta

Jaejoong spojrzał zmartwiony na kota, którego położył sobie na kolanach, a potem przeniósł wzrok na Yunho. Zrobił dziwną minę i westchnął.

- Chyba będziesz musiał go oddać

Dodał, głaszcząc delikatnie miękkie futerko. Yunho kucnął przy jego nogach i podrapał zwierzaka za uchem.

- Możemy to rozwiązać inaczej, co powiesz na to, żeby on został tutaj?

- To jest on?

Zapytał Jaejoong, zupełnie ignorując dalszą część pytania.

- Tak Jae, to jest on. Więc jak? Tylko musisz spełnić jeden warunek.

- Jaki?

Jaejoong oderwał wzrok od kota i podniósł głowę, wpatrując się z oczekiwaniem w oczy swojego kochanka.

- Musiałbyś tu zostać razem z nim, w końcu to twój prezent

Yunho wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic i podparł się łokciem o sofę.

- Miałbym zostawić staruszkę samą?

Zapytał Jaejoong poważnie zmartwionym głosem i Yunho zaczął się zastanawiać, czy to jest rzeczywiście jedyna rzecz o jaką się martwi. Odchrząknął i wstał, kierując się powoli do kuchni.

- Myślę, że może znaleźć na twoje miejsce kogoś innego chyba, że wolisz bym ja to zrobił?

Zapytał, przeciągając się i zerkając przez ramię z niewinną miną.

- Mogę wziąć ze sobą choinkę?

- Jeszcze nie wyrzuciłeś tego straszydła?

Yunho spojrzał na niego zdziwiony i jednocześnie w szoku, że ta choinka tyle przetrwała. Osobiście nie chciałby jej nikomu pokazywać, ale Jaejoong uważał, że jest urocza. Sam nie wiedział co uroczego było, w czymś tak paskudnym. Wspominał mu przecież, że ma zero talentu do takich rzeczy. Nie skłamałby, gdyby powiedział, że ładniej wyglądałaby choinka obrzucona papierem toaletowym.

- To dzięki niej jesteśmy razem

Jaejoong naburmuszył się i zarumienił, tuląc do siebie kota, przy czym wyglądał niesamowicie uroczo.

- Nie. Jesteśmy razem tylko dlatego, że cię wtedy pocałowałem, bo powiedziałeś, że wcale nie jest brzydka.

- Bo nie jest!

Yunho skrzywił się udając, że przyjął do wiadomości i podszedł do chłopaka.

- Nie umiesz kłamać, ale to dobrze. Przynajmniej jak mnie zdradzisz, to będę wiedział, a po to brzydactwo pojedziemy jak tylko zdejmą ci gips.

Powiedział Yunho i pochylił się, składając na pełnych ustach namiętny pocałunek.

- Dopiero wtedy dowiesz się, jak to naprawdę jest być moim facetem

sobota, 27 listopada 2010

Magia Świąt

Podzielę się z Wami, moi drodzy, nieliczni czytelnicy, moim pierwszym w życiu one shotem. Nigdy nie brałam się za ich pisanie, bo przyznam szczerze, że mój styl pisania podpada pod "modę na sukces".
Nie wiem czy to magia jaką rozsiewa wokół siebie YooSu czy też nie, ale przedwczoraj przysiadłam się i napisałam to, co w głowie utworzyło mi się tuż przed snem dzień wcześniej.

~*~


Autor: Siruwia
Tytuł: Magia Świąt
Długość: One shot
Ograniczenia wiekowe: G (Dla wszystkich)
Pairing: Yoochun/Junsu (YooSu)


~*~


Junsu przewrócił oczami na zbliżającą się parę i westchnął niezadowolony.

- Co podać? – zapytał dla jasności, chociaż prawdę mówiąc już wbił zamówienie na kasę.

Był piątek wieczór, co oznaczało, że zaczynał się weekend. Czas kiedy kino było oblężone przez niekończącą się ilość „zakochanych” par. Prawdopodobnie chodzenie do kina było jedną z tych czynności, które są obowiązkiem gdy jest się w związku. Także obowiązkiem gdy się w nim nie jest, a chce się w nim być.

Kim Junsu był osobą, która codziennie wstawała z uśmiechem na ustach. W tygodniu studiował filmoznawstwo na Narodowym Uniwersytecie w Seulu, w którym zaczął naukę dopiero dwa miesiące temu. Pracę więc miał adekwatną, chociaż nie była to jego wymarzona posada. Niestety studia kosztowały, a on nie mógł się na nich utrzymać z samego stypendium.
Owszem mógł zdać się na rodziców, jednak nie był on jedynym dzieckiem. Postanowił więc odciążyć ojca i sam wypracować sobie przyszłość. Nie mógł w końcu całe życie polegać na rodzicach.
Dlatego co piątek od osiemnastej spędzał czas wdychając zapach popcornu i innych przekąsek oferowanych przez kino, w którym pracował. Od czegoś trzeba zacząć.
Gdyby miał powiedzieć, że jest nieszczęśliwy, skłamałby. Na studiach dawał z siebie wszystko otrzymując w zamian wyniki, z których był bardziej niż zadowolony, a praca w kinie nie była jakoś strasznie stresująca, traktował ją bardziej jak odskocznię od ciągłej nauki. Przynajmniej do czasu, w którym co tydzień na horyzoncie nie zaczął pojawiać się On.

On był chłopakiem o czarnych, gładkich włosach sięgających uszu, czarnych oczach, od których biło pewnością siebie i wydatnych ustach o kolorze wiśni. Nie bez powodu ściągał na siebie spojrzenia ludzi wokół, gdy szedł dostojnym krokiem w swoim eleganckim, grafitowym płaszczu i z szalikiem owiniętym wokół szyi, którego dwa końce zwisały swobodnie z obu stron. Rękę miał władczo owiniętą wokół talii jakiejś panny, która urodą mu dorównywała i trzeba było przyznać, że stanowili idealną „parę”.
Faktycznie byłoby to dobre stwierdzenie, gdyby nie fakt, że tą panną była co tydzień inna, równie piękna co poprzednia, dziewczyna.

W tym momencie cała radość, która biła od studenta gasła. Gdy tylko w zasięgu jego wzroku pojawiał się On, mimowolnie jego twarz wykrzywiało niezadowolenie. Koleś musiał być nieźle nadziany, bo kogo byłoby stać na zapraszanie co tydzień do kina innej laski? Poza tym sposób w jaki się ubierał i jak wyglądał, świadczył o tym, że stać go było na wiele więcej niż kino i popcorn raz w tygodniu.

Sam Junsu pochwalić się swoim stylem nie mógł, gdyż ubrany był w zwykły, biały t-shirt z nazwą kina, na biodrach miał przewiązany czarny fartuch, a na głowie głupią czapeczkę do kompletu. W zasadzie nie różniło się to aż tak bardzo od tego jak ubierał się na co dzień. No może trochę bardziej gustowny t-shirt zdecydowanie lepiej się na nim prezentował, a jego fryzura lepiej wyglądała zanim została przykryta czapką. Największą uwagę i tak wszyscy zwracali jednak na dolne partie jego ciała, a konkretniej na tyłek, który w każdych jeansach wyglądał co najmniej apetycznie.

Nie trudno było zauważyć, że był on ulubieńcem wśród dziewczyn, dziwnym jednak trafem, żadna nie chciała się z nim umawiać, co trochę go dobijało. Nie to, że przystojny nie był. Owszem był, ale jego uroda określana była ściśle jednym słowem - „słodki”. Do tej pory nie rozumiał więc dlaczego żadna z dziewczyn się nim nie zainteresuje, skoro wszystkie się nim zachwycają. Zapytał się więc o to koleżanki z pracy, gdy po raz kolejny został „odrzucony”. Odpowiedź jaką otrzymał wbiła go w ziemię i skłoniła do zmiany fryzury. Takim oto sposobem, jego krótkie, czarne włosy z grzywką na jedną stronę, można było podziwiać dopóki nie znikły pod kinową czapeczką.

Dlatego gotowało się w nim za każdym razem, gdy jego oczy wychwyciły sylwetkę tego, który bez żadnych problemów znajdował sobie co tydzień inną przedstawicielkę płci pięknej.

- Zestaw dla dwojga poproszę

Gdy do jego uszu dotarło potwierdzenie zamówienia, które wbił na kasę, sięgnął po odpowiedni kartonik, do którego zaczął wsypywać popcorn, zastanawiając się w między czasie czy aby mu jeszcze nie zbrzydł gdy je go tydzień w tydzień.
Stawiając wielki kubeł popcornu na ladę, miał zamiar wziąć się za nalewanie średniej coli gdy zauważył, że brakuje kubków. Schylił się więc po zapas, męcząc się z otwarciem folii i wciąż zastanawiając się jak to możliwe, że nie leci na niego żadna dziewczyna gdy z rozmyślań wyrwał go głęboki, niski głos.

- Nie przeszkadzaj sobie, podoba mi się ten prywatny seans

Junsu poderwał się tak szybko, że o mały włos nie uderzył głową w maszynę do popcornu i odwrócił się zszokowany w stronę lady. Zarejestrował Jego, samego, opartego łokciem o blat i przyglądającego mu się bez zażenowania.

- Słucham?

Wiedział, że zaczyna robić się czerwony, a przez ramię chłopaka widział kolejkę, która się za nim utworzyła.

- Wybacz, nie chciałem cię urazić, masz coś co niesamowicie przyciąga uwagę, powinieneś uznać to za komplement

On uśmiechnął się obserwując jak twarz Junsu robi się coraz ciemniejsza, a usta powoli otwierają się w zdziwieniu. Zanim jednak chłopak zdążył coś powiedzieć ten wszedł mu w słowo, gdy z tyłu dobiegło go narzekanie ludzi stojących w kolejce

- Myślę, że klienci za mną się niecierpliwią, chociaż uważam, że gdyby mieli okazję zobaczyć to samo co ja, nie narzekali by tak bardzo

Junsu miał okazję doświadczyć na własnej skórze dlaczego On nie ma problemu z poderwaniem żadnej panny jak tylko zobaczył jego uśmiech. Po jego ciele przeszedł dreszcz i zatrzymał się gdzieś w dolnych partiach.
Żeby ukryć swoje zażenowanie sytuacją i totalną pustkę w głowie, postawił szybko przed chłopakiem dwie cole i poprosił o należną kwotę.

- Reszty nie trzeba

On mrugnął do niego i zabierając zamówienie ruszył w stronę dziewczyny, która stała przy wejściu do sal kinowych. Zanim jeszcze znikli z pola widzenia, On odwrócił się, posyłając mu, Junsu mógłby przysiąc, lubieżny uśmiech.

Takim oto sposobem Kim Junsu odkrył dlaczego nie ma powodzenia u dziewczyn. Dziwnym cudem udało mu się nie zwariować gdy do końca dnia rozmyślał nad powodem, który przyciąga do niego facetów. Ok, może nie wszystkich, ale to, że On zwrócił na niego uwagę mając przy boku dziewczynę na widok, której ślini się pół kina, o czymś świadczy, prawda?

- Świadczy to tylko i wyłącznie o twojej głupocie

Burknął sam do siebie zamykając swoją szafkę i owinął się mocno szalikiem. Na zewnątrz było poniżej zera i zaczął sypać śnieg. Zanim wyszedł przez wielkie, szklane drzwi, oddał jeszcze dozorcy klucz i wzdrygnął się na samą myśl.
Gdy tylko uderzyło w niego mroźne powietrze wraz z nim oślepiło go światło lampek choinkowych, którymi było przystrojone wszystko wokół. Tak, zbliżały się święta.
Westchnął i założył rękawiczki, kierując się w stronę stacji metra. Nie zdążył jednak dojść do przejścia, gdy dobiegł go ten sam, głęboki głos.

- Może cię podwieźć?

Pytanie było proste i odpowiedź też, mogłoby się zdawać i Junsu nie miałby nic przeciwko, gdyby nie fakt, że osobą, która je zadała okazał się On.
Od razu poczuł jak palą go policzki, gdy przypomniał sobie co się zdarzyło kilka godzin wcześniej. Uznając, że nie ma potrzeby mu odpowiadać, odwrócił się i ponownie ruszył w kierunku stacji, mając cichą nadzieję, że On za nim nie pójdzie.
Jak zwykle jego nadzieja okazała się płonna gdy tylko usłyszał za sobą kroki. Przyspieszył więc, klnąc w duchu na śnieg, który zaczął padać jeszcze intensywniej. Ulica pokryta jego cienką warstwą zrobiła się śliska, o czym przekonał się kilka chwil później przechodząc przez przejście dla pieszych i zapewne gdyby nie On, zaliczyłby bolesny upadek.
Gdy poczuł już, że stoi stabilnie na ziemi i środek ulicy zamienił się w chodnik, odwrócił się twarzą w Jego stronę.

- Ok, czego chcesz?

Zapytał mocno marszcząc brwi i robiąc krok do tyłu, zwiększając tym samym dystans pomiędzy nimi.
On stał z rękami w kieszeniach i obszernym kapturze zarzuconym na głowę, chroniącym go od śniegu. Nos miał czerwony od zimna, a z ust wydobywała się para. Na ustach błąkał się ten irytujący uśmiech, który sprawiał, że Junsu czuł mrowienie w dolnych partiach swojego ciała. Cholera.

- Skoro pracujesz do późna, możesz być zmęczony, pomyślałem więc, że mógłbym odwieźć cię do domu

- Widzę, że myślenie nie jest twoją najlepszą stroną

Junsu prychnął pod nosem, a na Jego twarzy pojawił się wyraz niezrozumienia.

- Skąd pomysł, że wsiądę do samochodu z kolesiem, którego imienia nawet nie znam?

Zapytał, patrząc na chłopaka z politowaniem i już chciał się odwrócić gdy ten wyciągnął rękę.

- Park Yoochun, miło mi poznać

On, czyli Yoochun przedstawił się, dorzucając do tego jeden ze swoich najlepszych uśmiechów i nawet gdyby Junsu był w tym momencie przeciwny nowym znajomościom, jego ręka sama powędrowała do wyciągniętej dłoni, a usta wypowiedziały formułkę powitalną.

- Skoro formalności mamy już za sobą, to może jednak cię podwieźć?

- Wybacz, ale myślę, że to nie jest najlepszy pomysł. Nie wsiadam do samochodu z ludźmi, których poznałem pięć sekund temu

I znów nie dane mu było się odwrócić i odejść, bo do jego uszu dotarł delikatny śmiech. „Cholera, spóźnię się na pociąg”. Pomyślał Junsu i spojrzał zirytowany na Yoochuna, zastanawiając się czego on jeszcze od niego chce.

- Ależ znamy się dłużej niż pięć sekund. Czy przez ostatnie dwa miesiące nie widywaliśmy się co tydzień w kinie? Założę się, że znasz już na pamięć moje zamówienie

Junsu otworzył szeroko oczy, zachodząc w głowę, skąd ten koleś się urwał.

- Wybacz, ale nie oznacza to, że...

Znowu jego wypowiedź została przerwana przez Yoochuna.

- Przez dwa miesiące zastanawiałem się gdzie powinienem cię zaprosić. Gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy, do głowy wpadło mi wesołe miasteczko...

Tak, Kim Junsu uwielbiał wesołe miasteczka. Najchętniej przejechałby się diabelskim młynem i zobaczył jak wygląda Seul nocą. Zwłaszcza teraz, w okresie świątecznym.

- ...ale później zobaczyłem cię w tej nowej fryzurze, w której swoją drogą jest ci bardzo do twarzy, i pomyślałem, że może bardziej odpowiedni byłby mecz piłki nożnej...

Tak, piłka nożna to było coś, bez czego nie mógł się obyć. Gdyby nie to, że nie mógł biegać z powodu kontuzji, której się nabawił w szkole średniej, zapewne teraz studiował by na jakimś kierunku związanym ze sportem.

- ...dzisiaj jednak gdy zobaczyłem jak się rumienisz, stwierdziłem, że po prostu cię o to zapytam, zanim jakaś panna zwinie mi cię sprzed nosa.

Yoochun skończył monolog, obserwując jak kolejne płatki śniegu lądują na włosach zdezorientowanego chłopaka, sprawiając, że z każdą chwilą stawały się coraz bardziej mokre.
Gdy Junsu w końcu zorientował się, że ten głęboki, wibrujący głos już nie dociera do jego uszu, postanowił zadać pytanie.

- Zdajesz sobie sprawę, że nie jestem gejem?

Sam nie wiedział jak przeszło mu przez gardło tak bezpośrednie pytanie. Może to z powodu temperatury i chęci jak najszybszego znalezienia się w domu z kubkiem gorącej czekolady w rękach.
Yoochun zrobił minę jakby dopiero teraz do niego dotarł fakt, że nawet o to nie zapytał.

- Tego jeszcze nie przemyślałem, ale uważam, że to nie ma znaczenia, bo to, że chcę cię podwieźć do domu do niczego cię nie zobowiązuje.

- To gdzie masz ten samochód?

Zapytał, nie chcąc już dłużej marznąć. Yoochun wskazał mu drogę i chwilę później obydwoje siedzieli w środku, przy włączonym ogrzewaniu. Junsu podał kierunek, w którym mają jechać i spojrzał na zegarek, było już po pierwszej w nocy. I nagle przyszła mu do głowy pewna myśl.

- Skąd wiedziałeś, o której kończę pracę?

Zapytał i poluźnił trochę szalik. Ten koleś był dziwny. Co tydzień miał nową laskę, a wykazał zainteresowanie nim. W dodatku stawiał wszystko na jedną kartę, bo nie wiedział czy jest gejem czy nie. Cóż, teraz już wiedział, a pomimo tego dalej zaoferował, że go podwiezie.
Junsu przyjrzał się jego profilowi. I znów powróciło to dziwne uczucie gdzieś tam w dole, które próbował zwalczyć, odwracając wzrok od chłopaka.

- Cóż, znamy się dwa miesiące, myślę, że powinienem wiedzieć, w jakich godzinach pracujesz.

Yoochun odpowiedział bez chwili wahania z lekkim uśmiechem na ustach, wciąż jednak skupiony na prowadzeniu pojazdu.

- Sprawdziłeś mnie!?

Junsu mógłby uważać się za odważnego chłopaka, jednak niespodziewany natłok informacji sprawił, że zaczął podejrzewać czy aby ten cały Park Yoochun, nie jest jakimś zboczeńcem czy innym kryminalistą.

- Spokojnie, nie zgwałcę cię i nie zabiję, jeśli o to ci chodzi. Po prostu dowiedziałem się paru rzeczy, które mnie interesowały. Kontakty, to wszystko

Yoochun wzruszył ramionami i posłał mu uspakajający uśmiech.

- To musiałeś też wiedzieć, że nie jestem gejem

- Nie do końca, w tej kwestii trzeba stawiać na własne możliwości

I Junsu byłby naprawdę głupi gdyby nie zauważył obietnicy zawartej w tym stwierdzeniu. Niestety był on inteligentny i subtelna aluzja trafiła do niego razem z tym samym lubieżnym uśmiechem, który widział kilka godzin wcześniej.
W tym momencie postawił swoją seksualność pod znakiem zapytania. Kolejny raz poczuł dreszcz przebiegający mu przez plecy i patrząc przez szybę pomyślał, że jednak te święta nie będą takie złe.

- Uważasz, że jesteś w stanie mnie zamienić w geja?

Zapytał i sam uśmiechnął się na brzmienie tego pytania.

- Nie wiem, ale twój tyłek był w stanie to zrobić ze mną.

Fala gorąca zaczęła wspinać mu się na policzki, gdy tylko te słowa wydobyły się z ust Yoochuna. Zapadł się bardziej w siedzeniu i podniósł kołnierz aby ukryć rumieniec.

- Chcę jechać do wesołego miasteczka

Powiedział jakby wbrew sobie i wydął usta, krzyżując ręce na piersi. Kątem oka dostrzegł tylko jak te wiśniowe wargi wykrzywiają się w uśmiechu.
Tak, to będą niezapomniane święta.

czwartek, 25 listopada 2010

IntoXIAHcated 9

- Hej, co z lunchem?

Yoochun podtrzymał słuchawkę ramieniem gdy w jednej ręce trzymając posiłek, drugą próbował otworzyć samochód. Dzień był upalny, a on stracił przed chwilą sporo czasu czekając na zamówione jedzenie, nie wspominając o tym, że miało być gotowe do odbioru.
Nie było, a co za tym idzie, wcale nie czuł się komfortowo obserwowany z każdej strony przez fanki.
Z jego brody spadła kropla potu i marzył o tym, by w końcu wsiąść do klimatyzowanego samochodu.

- Jak to się umówiłeś? Myślałem, że byłeś umówiony ze mną, mieliśmy zjeść razem...

Jęknął w słuchawkę z wyraźnie niezadowoloną miną. Niezadowolenie zaraz zastąpiła wściekłość gdy o jego uszy obiło się pytanie, które mniej więcej brzmiało tak: „Pamiętasz te dziewczyny, które wczoraj poznaliśmy?”
Doskonale wiedząc co zaraz usłyszy, rozłączył się i otwierając samochód wrzucił siatkę z jedzeniem na tylne siedzenie, a następnie mocno go zatrzasnął. Oparł się o dach i zacisnął dłonie w pięści. Miał ochotę coś rozwalić, ale nie mógł stracić na sobą kontroli. Zaciekawione spojrzenia fanek sprawiły, że nie miał wyboru jak udawać, że przytrzasnął sobie drzwiami palec.

Uśmiechnął się sprawiając, że połowa z nich mogłaby w tej jednej chwili paść z podekscytowania, po czym szybko wsiadł do środka, chowając się za ciemnymi szybami. Zacisnął palce na kierownicy i przeklął głośno, w duchu mając nadzieję, że jednak nie było go słychać na zewnątrz.

Jak to możliwe, że wystawił go dla tej „wczorajszej” laski?

Jego dobry humor właśnie nawiedziła chmura gradowa i bał się pomyśleć co zrobi jak spotkają się po południu. Mimo tego odetchnął głębiej, starając się uspokoić nerwy i odpalił silnik. Decydując się mimo wszystko na „odwołany” lunch, ruszył w stronę miejsca, w którym odbywała się sesja.


~*~


- Yoochun? Yoochun?

Junsu spojrzał na wyświetlacz, na którym widniał napis „połączenie zakończone”. Zmarszczył brwi i wzruszył ramionami.

- Stracił zasięg? Gdzie on się szlaja, że ma problemy z siecią?

Mruknął do siebie, nie zauważając, że towarzyszy mu Yunho.

- Kto ma problemy z siecią? – zapytał lider, popijając wodę z butelki.

- Yoochun, powiedziałem mu, że w porze lunchu jestem umówiony ale nie wiem czy dobrze mnie usłyszał, bo chwilę później przerwało połączenie

Powiedział zamyślony Junsu, ponownie wybierając numer, ale tym razem nikt nie odbierał.

- Z kim jesteś umówiony? – zapytał zaskoczony Yunho, pamiętając, że w Japonii nie mają zbyt wielu opcji do wyboru. Nie mówiąc już o tym, że przyjacielem nikogo nazwać nie mogli.

- Poznałem wczoraj całkiem miłą dziewczyną, fajnie się nam rozmawiało więc zaprosiłem ją na lunch

- I powiedziałeś mu o tym, że wystawiasz go dla niej?

- No tak, to chyba oczywiste – odparł Junsu – Poza tym wcale go nie wystawiam, chyba nic się nie stanie jeżeli raz nie zjemy razem. Jadamy ze sobą codziennie, to chyba nic złego, że korzystam z okazji do poznania kogoś? – spojrzał na lidera, szukając poparcia.

Yunho zaśmiał się pod nosem. Naprawdę czasami był pod wrażeniem niewinności Junsu. Zdawał sobie jednak sprawę, że to nie działa w ten sposób, przynajmniej nie ze strony Yoochuna.
Może i chłopak żadnych kroków na razie nie robił, ale znając jego naturę, nie uważał żeby było to coś, co przyjąłby na spokojnie. Nie mówiąc jednak na głos, że już jest pełen współczucia dla Junsu, postanowił zająć się sobą.

Xiah nie rezygnował jednak z prób nawiązania ponownego kontaktu z Yoochunem, jednak za każdym razem włączała się poczta głosowa. Zostawiając mu na wszelki wypadek wiadomość na poczcie, schował telefon do kieszeni.

W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak Micky, niosąc coś co najwyraźniej miało być ich lunchem i uśmiechając się szeroko, machnął mu dłonią. Chwilę później znalazł się już koło niego.
Junsu spojrzał na niego z otwartymi ustami i zakłopotaniem wymalowanym na twarzy, zupełnie nie wiedząc jak powinien poinformować go o zmianie planów. Widocznie przerwało połączenie zanim zdążył mu powiedzieć o tym powiedzieć, a teraz stojąc tuż przed nim nie wydawało mu się to takie proste.

- Zgadnij co mam?

Nie zawracając sobie głowy wyraźnie zmieszaną miną Junsu, Yoochun starał się nie okazywać trudności w utrzymaniu uśmiechu.

- Yoochun-ah~

Zaczął Xiah jednak chłopak przerwał mu, rozpakowując jedzenie i podtykając mu pod nos smażonego kurczaka. Cholera, dlaczego akurat musiał kupić jego ulubione żarcie?
Junsu przełknął ślinę i poczuł się niezręcznie. Podrapał po karku i westchnął, decydując się na inne rozwiązanie.
Skoro nie potrafił go spławić, a może nie chciał? W końcu to kurczak!

- Yoochun-ah, pamiętasz te dziewczyny, które wczoraj poznaliśmy?

Zapytał nie odrywając wzroku od pachnącego kurczaka, którego Yoochun właśnie wykładał na środek.

- A co? Myślisz, że byłem na tyle pijany, żeby o nich zapomnieć? – zapytał z przekąsem i skrzywił się nieznacznie. Wolałby nie pamiętać.

- Bo widzisz, zaprosiłem jedną z nich na lunch, myślę, że nie będzie problemu jak do nas dołączy?

Zapytał mimo wszystko, doskonale jednak znając odpowiedź i usiadł, łapiąc w dłoń pałeczki. Gdy chciał już złapać nimi kawałek kurczaka, talerz niespodziewanie zniknął mu z pola widzenia.
Podniósł głowę, rejestrując Yoochuna trzymającego naczynie wysoko, poza zasięgiem jego ręki.

- Co? – zapytał Xiah zbity z tropu, patrząc prosto w zmrużone oczy chłopaka.

- To o tym chciałeś mi powiedzieć przez telefon?

Zapytał Micky doskonale kryjąc to, że o wszystkim wie. Wiedział też, że Junsu nie potrafi kłamać, a nawet jeśli potrafił, to on był w stanie wywęszyć to kłamstwo natychmiast. Przynajmniej do tej pory zawsze mu się to udawało.
Tym razem jednak zdawał sobie doskonale sprawę z tego jaka jest sytuacja i chciał sprawdzić, czy chłopak powie mu prawdę.
W końcu są przyjaciółmi, a przynajmniej tak myśli Junsu.

- No nie do końca – Xiah momentalnie uciekł wzrokiem i opuścił rękę, w której trzymał pałeczki – Tak naprawdę to...

Wypowiedź Junsu została jednak przerwana przez kogoś, kto wypowiedział jego imię. Podążając za wzrokiem Yoochuna, natrafił na sylwetkę dziewczyny, którą poznał wczorajszego wieczora. O wilku mowa.
Dzisiaj wprawdzie ubrana była zupełnie inaczej, ale także robiła nie małe wrażenie. Delikatny makijaż dodawał jej uroku i uśmiechała się w ten irytujący sposób. Przynajmniej według Yoochuna, który przewrócił oczami i położył talerz na stół.

Junsu automatycznie wstał i przywitał się, co było dosyć zabawnym widokiem gdyż zdecydowanie nie wiedział w jaki sposób powinien to zrobić. Podprowadził ją do stołu, upewniając się, że pamięta Yoochuna.

- Widzę, że także nie spodziewałaś się dodatkowego towarzystwa? – rzucił kąśliwie Yoochun, jednak nie na tyle aby dziewczyna poczuła się urażona i zaatakowana.

Junsu jednak wyczuł ukrytą w tym pytaniu złośliwość i spojrzał w oczy chłopaka, które utkwione były w jego osobie. Coś mu wyraźnie nie pasowało, ale nie chciał tego roztrząsać przy obcej osobie.
Zignorował więc natarczywe spojrzenie i skupił się na rozmowie z dziewczyną.

Gdy po kilku minutach rozmowy odnotował nieobecność Yoochuna przy stole, poczuł się sobą dziwnie rozczarowany. I był prawie pewien, że Mickiego również rozczarował. Rozejrzał się dookoła, próbując odnaleźć chłopaka wzrokiem i zapominając zupełnie o towarzyszącej mu „randce”.
Sama „randka” jednak nie dała o sobie zapomnieć zwracając uwagę, trochę zdezorientowanego Junsu, na siebie. Rozmowa jednak nie kleiła się już tak jak wcześniej, a w zachowaniu chłopaka można było wyczuć pośpiech.
Junsu spojrzał na zegarek i pożegnał się z dziewczyną, wykręcając się powrotem do pracy.
Gdy tylko jej sylwetka znikła za drzwiami studia, odwrócił się rozglądając za Yoochunem i ruszył w stronę garderoby, nie zapominając o talerzu z kurczakiem, który chwycił po drodze.

- Yah! – krzyknął gdy tylko zobaczył chłopaka leżącego na jednej z sof, skupionego na jakiejś grze

Micky spojrzał na niego przelotnie i powrócił wzrokiem do ekranu, zupełnie ignorując jego obecność.
Junsu podszedł do niego i zabrał mu z rąk grę, zwracając na siebie uwagę.

- Co robisz!? Prawie pobiłem rekord! – jęknął chłopak, wbijając oskarżycielski wzrok w stojącego przed nim Junsu.

Ten tylko rzucił urządzenie gdzieś na drugi koniec sofy i usiadł obok Mickiego, blokując mu do niego dostęp. Wcisnął mu w ręce talerz z kurczakiem

- Twój lunch – burknął wyraźnie zły.

Wiedział, że nie powinien być na niego zły, ale nic na to nie mógł poradzić. Jeżeli Yoochun nie chciał jeść z nimi to mógł mu to powiedzieć wcześniej, a nie znikać gdy tylko Junsu odwrócił od niego wzrok.

- I o co się wściekasz? – zapytał zaskoczony Micky. Prędzej umrze niż zrozumie zachowanie tego chłopaka. Zachowywał się jak kobieta podczas miesiączki. Dosłownie.

- Mogłeś łaskawie poinformować mnie, że nie zamierzasz jeść z nami lunchu, a nie korzystać z chwili nieuwagi i się ewakuować – syknął

Yoochun na chwilę znieruchomiał i ostatkiem siły woli powstrzymał się od wybuchnięcia.

- A ty mogłeś nie umawiać się z jakąś laską na lunch, kiedy miałeś już plany

- Wiedziałeś? – Junsu poderwał się z sofy i skierował palec w stronę przyjaciela – Dlaczego udawałeś, że nie wiesz?

- Chciałem zobaczyć jaką wymówką mnie spławisz, nie spodziewałem się, że zostanę zaproszony na tą, pożal się boże, randkę – Micky wstał i stanął przed chłopakiem, patrząc mu prosto w oczy i obserwując reakcję chłopaka na jego ostatnie słowa.

Wiedział, że jeżeli chodzi o stosunki z dziewczynami, to Junsu jest wrażliwy na tym punkcie. Nie mógł się jednak powstrzymać od złośliwości, ani przyznać się do tego, że jest zazdrosny.

- Jesteś po prostu zazdrosny! – wyartykułował w końcu, gdy pierwsza fala zawstydzenia przeszła. Yoochun na chwilę się spiął gdy w jego głowie zaświtała myśl o tym, że Junsu może wiedzieć. Jednak kolejne słowa wywołały na jego twarzy uśmiech, który próbował ukryć – Jesteś zazdrosny o to, że mi się układa z dziewczynami, a ty wczoraj nawet nie potrafiłeś poderwać jej koleżanki!

Xiah wyprostował się, dumny ze swojej dedukcji, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Micky nie mógł już dłużej powstrzymywać się od śmiechu i chwilę później zwijał się na sofie, sprawiając, że Junsu stał zdezorientowany wpatrując się w niego z szeroko otwartymi oczami.

- Tak masz rację, jestem zazdrosny – powiedział Yoochun gdy tylko złapał oddech - „O ciebie” – dodał w myślach – Możemy już o tym nie rozmawiać?

- Wiesz co? – Micky spojrzał w górę na Junsu, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi. Kiedy on myślał, nic dobrego z tego nie wychodziło – Powinieneś sobie znaleźć dziewczynę! – Yoochun chciał już zaprotestować, gdy Xiah znów zwalił się obok niego na kanapie i zaproponował coś na co on nigdy się nie zgodzi – Chodźmy na podwójną randkę!

Micky wiedział, że to jest ostatnia rzecz jaką miałby w życiu zrobić razem z Junsu, dlatego po swojej odpowiedzi wydedukował, że jego życie zbliża się ku końcowi.

- Ok.

To wszystko przez to cholerne spojrzenie.


~*~

Tak, nareszcie jest coś nowego, prawdę mówiąc miałam już gotowy ten rozdział gdy wrzuciłam tutaj 8, ale nie był on jeszcze skończony i jak dzisiaj przysiadłam to dopisałam ze dwie strony jeszcze...No ale cieszmy się tym co mamy. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Dzisiaj doszłam do wniosku, że nie planuję zrobić z tego opowiadania mody na sukces (czyt. jak z SasuNaru), dlatego jako, że ten blog jest poświęcony głównie parze YooSu, poboczne pairingi nie będą jakoś szczegółowo przedstawione, a mogą nawet zostać przyspieszone, bo mam nadzieję, że ten ff nie przekroczy 20 rozdziałów.

poniedziałek, 1 listopada 2010

IntoXIAHcated 8

- Yah! Jak długo jeszcze zamierzasz się wylegiwać?

Poirytowany Jaejoong, nie zawracając sobie głowy pukaniem, wparował do pokoju, w którym na jednym z trzech łóżek spał Changmin. Nie zatrzymując się, podszedł do okna i wpuścił do środka rażące promienie słoneczne.
Chłopak z niewyraźnym jękiem przewrócił się na drugi bok tak, że teraz leżał tyłem do okna, zupełnie ignorując wpadające do pokoju światło.

- Mówię do ciebie!

Podszedł do łóżka próbując ściągnąć pierzynę, pod którą ukrył się młodszy chłopak. Nie poszło to jednak zgodnie z jego planem, gdyż ostatnio Changmin zrobił się silniejszy i właśnie udowodnił mu to po raz kolejny, wczepiając się mocno w kołdrę, uniemożliwiając Jaejoongowi jej zabranie.

- Hyung~ Wody...

Wymamrotał jedynie Changmin głosem, którego drugi chłopak by nie rozpoznał gdyby nie patrzył teraz na niego. Prychnął pod nosem i skierował się do kuchni, by po chwili wrócić ze szklanką zimnej wody, która miała ugasić pragnienie skacowanego członka zespołu.

Podszedł do łóżka obserwując sylwetkę, której klatka piersiowa spokojnie unosiła się i opadała informując, że chłopak ponownie zapadł w sen. Nie tracąc ani chwili dłużej, Jaejoong uśmiechnął się pod nosem, z pełną premedytacją przechylając szklankę i całą jej zawartość wylewając na Changmina, którego reakcja była bezcenna.

Podniósł się szybko z zaciśniętymi mocno oczami i łapał powietrze jakby co najmniej miał się utopić. Przetarł rękawem twarz i spojrzał na starszego chłopaka z furią w oczach.

- Hyung!

Krzyknął chcąc jak najszybciej otrzymać wyjaśnienia. Z włosów powoli skapywały kropelki wody, a czerwone oczy dopełniały groźną aurę, która na Jaejoongu nie robiła większego wrażenia.

- Co ty sobie wyobrażasz? Najpierw się schlejesz, a potem jeszcze oczekujesz aby wszyscy ci usługiwali?

Prychnął kpiąco starszy chłopak, odstawiając z impetem pustą szklankę na półkę, która była pod ręką i krzyżując ręce na piersi spojrzał zaciekle w tęczówki wpatrujące się w niego z niedowierzaniem

- Co cię napadło? Wyluzuj, trzeba było po prostu powiedzieć, że sam mam iść sobie po wodę

Changmin wzruszył ramionami, wściekle odrzucając pościel i wstając z łóżka, chciał pójść do łazienki. Niestety aby tam dotrzeć musiał najpierw pozbyć się przeszkody w postaci Jaejoonga torującego przejście. Spojrzał na niego wymownie, na co ten odpowiedział tylko jeszcze bardziej zaciętą miną.

- Jeszcze nie skończyłem – powiedział jak do dziecka, na co Changmin przyjął taką samą postawę jak on – Nie wiem co ty sobie wyobrażasz, ale był to twój pierwszy i ostatni raz. Jeżeli wywiniesz coś takiego po raz kolejny, uwierz, że zostawię cię samemu sobie

Wyrzucił z siebie niskim głosem i nie spuszczając chłopaka z oczu. Ten tylko westchnął w wyrazie niezadowolenia.

- Nie żeby tobie nigdy się to nie zdarzyło

Rzucił z sarkazmem i spróbował wyminąć chłopaka, co prawie mu się udało, kiedy w ostatnim momencie zatrzymała go silna dłoń.

- Myślę, że należą mi się przeprosiny i podziękowania

Powiedział oschle Jaejoong, doskonale jednak zdając sobie sprawę, że to dla Changmina dosyć ciężkie zdanie, by zrobić to za jednym razem i był świadom, że od razu ich nie otrzyma. Chłopak był uparty i musiał najpierw przełknąć swoją dumę.
Jaejoong nie widział większego sensu w użeraniu się z tym problemem, gdyż zawsze kończyło się tak samo i wciąż nie mógł zrozumieć, dlaczego Changmin woli się z tym męczyć niż mieć to od razu z głowy.
Puścił jego ramię i zabierając szklankę z półki, skierował się w stronę kuchni.

- Za co mam cię przepraszać? Niby czyja to wina, że się spiłem, gdybyś nie zostawił mnie samego przy stoliku...

- Skończ z tym Changmin – Jaejoong momentalnie się zatrzymał i odwrócił w stronę chłopaka – Ile ty masz lat? Pięć? Nie potrafisz sam o siebie zadbać nie dorzucając problemów innym?

- Wiesz co? Wal się, jesteś dupkiem, który myśli tylko o sobie i o tym jak się znaleźć w centrum zainteresowania. Skoro sprawiłem ci taki wielki problem, to trzeba było mnie tam zostawić. Byłbym bardziej wdzięczny budząc się z daleka od ciebie!

Changmin wypadł z pokoju, tak głośno trzaskając drzwiami od łazienki, że z kuchni wychyliła się zaciekawiona głowa Yoochuna.
Jaejoong westchnął i wchodząc do kuchni, odstawił szklankę do zlewu. Nie potrafił ostatnio zrozumieć zachowania Changmina. Zrobił się kapryśny i zaczął obrażać się o błahostki. Może łatwiej byłby mu to pojąć, gdyby zachowywał się tak także w stosunku do innych członków zespołu, ale takie sytuacje były związane tylko z nim.
Ostatnio także przeanalizował dokładnie ich interakcje, by znaleźć powód takiego zachowania. Zastanawiał się czy nie zrobił czegoś, co mogło pogorszyć ich stosunki i czy to przypadkiem on nie ponosi winy za jego zachowanie. Oczywiście, że Changmin był trudną osobą, ale tak radykalna zmiana w zachowaniu była niepokojąca.

- Nie rozumiem go

Westchnął i usiadł naprzeciwko Yoochuna, który czytał poranną prasę. Podniósł na niego oczy znad gazety, spoglądając na zmarszczone brwi i niezadowolony wyraz twarzy. Tak jak znał członków własnego zespołu, tak skrzywił się gdy po przeanalizowaniu, przywiodło mu to na myśl kłótnię kochanków. Chwilę potem parsknął śmiechem, podsumowując w myślach, ze robi się coraz bardziej interesująco i jeżeli tak dalej pójdzie to Yunho zostanie jedynym członkiem, który przekaże swój talent swoim potomkom.
Szybko jednak zreflektował, kiedy przypomniał mu się poprzedni wieczór w towarzystwie Junsu, zadowolonego z towarzystwa dziewczyn. Mina mu zrzedła i Jaejoong, który na niego patrzał, zastanawiał się, co takiego zjadł na śniadanie, bo takich efektów ubocznych nie da się zlekceważyć.

- Czuję zazdrość

Wyjawił swoją konkluzję Yoochun, otrzymując od pełne politowania spojrzenie wielkich oczu. Jaejoong spuścił głowę na kolejną mądrość swojego przyjaciela. Chociaż cenił jego rady, czasami wolał po prostu je zignorować i nie widząc związku z całą ta sytuacją, zmienił temat.

- Junsu i Yunho już wyszli?

- Tak, dzisiaj zaczynają szybciej, mają jakąś sesję. Ale nie zmieniaj tematu, wiesz o czym mówię

Yoochun nie dał się zbić z tropu, dalej ciągnąc temat Changmina.

- Nie wiem i nie chcę wiedzieć, twoje wnioski są bezpodstawne i niedorzeczne

Burknął, wyraźnie chcąc zakończyć konwersację na tym poziomie, ale Micky był zdecydowanie innego zdania, niestety przeszkodził mu czas.

- Muszę spadać, zobaczymy się później

Powiedział Jaejoong spoglądając na zegarek i zabierając swoja torbę, zniknął z pola widzenia zanim Yoochun zdążył zareagować. Gdy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi wyjściowych, w kuchni pojawił się Changmin, który od razu obrał sobie za cel lodówkę.

- Hej Min, jak tam głowa? Kacyk?

Zapytał z wrednym uśmiechem przyglądając się jak chłopak opróżnia butelkę wody. Ten natomiast zachwycił go spojrzeniem tylko na chwilę ponownie nurkując w lodówce.

- Żadnych podziękowań? W końcu gdyby nie my, to pewnie pojawił byś się w dzisiejszej gazecie

Micky zarzucił nogę na nogę, tak jakby to on wczorajszego wieczora prowadził samochód i nie tknął alkoholu.

- Wybacz, ale nie potrafię wyobrazić sobie akurat ciebie w roli wybawiciela

Changmin mruknął ewidentnie nie w humorze i ostatecznie wyciągnął z lodówki mleko i sięgnął po płatki. To co powiedział Yoochun, gdy zalewał płatki mlekiem sprawiło, że o mały włos, a upuścił by karton na podłogę.
Spojrzał na niego wielkimi oczami, odstawiając mleko na bezpieczną odległość i opierając się o stół.

- Mówię tylko, że gdyby nie moja ingerencja to Jaejoong dowiedziałby się o twoim małym sekrecie

Yoochun definitywnie mógł uznać ten poranek za początek dobrze rozpoczętego dnia. Taka rozrywka nie często mu się zdarzała, a teraz nawet miał przyjemność oglądania jej z pierwszego rzędu.

- Jakim sekrecie?

Zapytał nerwowo Changmin, odwracając się i sięgając po ścierkę do naczyń, bo rozlania jednak nie udało mu się uniknąć.

- Czy naprawdę muszę to powiedzieć głośno? – zapytał z uśmiechem pełnym satysfakcji – Chodzi mi o twoje głębooooko skrywane...

- Dobra, nie kończ! Skąd....Jak długo wiesz?

Jeżeli do tej pory sam nie był do końca pewien, to właśnie w tym momencie przyjął to do wiadomości. Jakby usłyszenie z boku tego, do czego sam nie potrafił się przyznać, zawyrokowało o jego uczuciach.

- Powiedzmy, że od dzisiaj, a skąd pytasz? Właśnie mi powiedziałeś...może nie dosłownie, ale potwierdzenie moich przypuszczeń zdecydowanie mi wystarczy, a teraz wybacz, ale praca wzywa i tobie też już dużo czasu nie pozostało

Micky zeskoczył z krzesła pogwizdując pod nosem i minął osłupiałego Changmina.

- Yah! Yah! Wracaj tu! Podpuściłeś mnie! Yah!

Yoochun kompletnie ignorując krzyki najmłodszego członka zespołu, opuścił mieszkanie z uśmiechem na ustach.


~*~

No i po długiej nieobecności w końcu coś nowego. Może i nie najwyższych lotów ale powoli idzie do przodu. Junsu dzisiaj brak....sama jestem tym zdziwiona. No ale fanów pary JaeMin na pewno ten rozdział zadowoli.
W następnym rozdziale postaram się o większy udział tytułowego bohatera :)

środa, 22 września 2010

IntoXIAHcated 7

- Junsu-ah!

Odpowiedziała mu cisza. Spojrzał przez ramię, nasłuchując ewentualnego odgłosu kroków. Zawiązał drugiego buta i przejrzał się jeszcze raz w lustrze.

- Junsu-ah!

Zawołał ponownie i gdy po raz kolejny nie uzyskał odpowiedzi, ruszył w stronę zamkniętych drzwi od pokoju. Zapukał i nie czekając na pozwolenie, nacisnął klamkę wchodząc do środka.
Na zaścielonym łóżku, tyłem do drzwi leżał Junsu.

- Wołam cię, a ty nic

Pełen pretensji głos można było teraz usłyszeć tuż nad postacią chłopaka, który pomimo słów, nie zareagował. Yoochun nachylił się, odnotowując u niego zamknięte oczy i słuchawki w uszach. Jego mina wyrażała ogromne zdziwienie, bo od pięciu lat, które spędzili mieszkając pod jednym dachem, nie zdarzyło się, by Junsu uciął sobie drzemkę w domu, w dodatku w ciągu dnia.
Junsu był jedną z tych osób, które mają aż za dużo energii i niemożliwym wręcz było, aby ta energia pozwalała mu spokojnie zasnąć w porze lunchu.
Zdarzało się jednak zdrzemnąć podczas pracy, kiedy zgodnie z grafikiem musieli spędzić do kilku dni kręcąc nowy klip, bądź robiąc zdjęcia do magazynu.

Teraz jednak coś było zdecydowanie nie tak. Od przyjazdu do Japonii minął tydzień i w ciągu tego tygodnia Junsu wydawał się zupełnie nie być sobą. Rzucało to się w oczy podczas ich wizyt w programach telewizyjnych i radiowych.
Może i zmiana nie była drastyczna dla zwykłego widza, nawet fana, ale dla reszty zespołu na pewno nie była czymś, co można było zignorować. Jakby cała energia została w Korei, a tutaj przyjechała tylko powłoka. Odpowiadał zdawkowo na pytania zadawane przez prezenterów, nawet ilość jego żartów znacznie się ograniczyła.

Yoochun pochylił się nad chłopakiem, wyciągając mu z ucha słuchawkę i delikatnie nim potrząsając, wybudził go ze snu.
Junsu przetarł oczy, marszcząc zabawnie nos, na co Yoochun zareagował cichym śmiechem.
Gdy Xiah odnotował obecność za swoimi plecami, podniósł głowę i jęknął niezadowolony, poprawiając sobie poduszkę.

- Junsu-ah! Wychodzimy

Powiedział stanowczo Yoochun, wyrywając jaśka spod głowy chłopaka, za co został obdarowany morderczym spojrzeniem. Uśmiechnął się w odpowiedzi jeszcze szerzej i trącił go butem w udo.

- Nie przypominam sobie żebyśmy mieli jakieś plany, daj mi spokój i idź precz

Burknął zdenerwowany i znów odwrócił się tyłem, dając jasno do zrozumienia, że nie ma zamiaru wstawać.

- Nie wiem co z tobą

Yoochun jakby chcąc wyrazić swoją złość, rzucił trzymanym jaśkiem prosto w głowę Junsu. Ofiara natychmiast się podniosła, patrząc na chłopaka z nienawiścią, która przez zmęczenie nie wydawała się wcale groźna.

- Wszyscy wyszli, tylko my gnijemy w domu - poskarżył się z niezadowoloną miną - Mamy dzień wolny, chłopaki poszli się napić, a ty spisz!

- I mógłbym to robić dalej, gdybyś i ty wyszedł z nimi!

Junsu wstał z łóżka i zaczął powoli kierować Yoochuna w stronę drzwi, by ostatecznie wyrzucić go z pokoju. Nie zdążył jednak ich zamknąć, gdyż uniemożliwiła mu to noga natręta.

- Junsu! Nie zachowuj się jak....dziecko!

Wykrztusił, z trudem nie dając się wypchnąć z pokoju. Spojrzał zdeterminowanym wzrokiem na chłopaka i wsunął szybko rękę pomiędzy drzwi a futrynę, łapiąc go za koszulkę.

- Puszczaj!

Zaskrzeczał Xiah i złapał za zaciśniętą dłoń na jego bluzce, tym samym odrywając swoją uwagę od drzwi, które Yoochun teraz z łatwością otworzył.

- Co się z tobą dzieje? Weź się w garść, cały tydzień chodzisz jak struty!

Wyrzucił mu prosto w twarz, nie wykazując chęci puszczenia go. Junsu odwrócił wzrok w bok i nic nie odpowiedział. Strzepnął jego dłoń i poprawił ubranie.

- Dobra, wyjdę z tobą jak tak bardzo ci na tym zależy - burknął dla świętego spokoju.

- Nie zależy mi na tym, chcę tylko żebyś znów był sobą - odparł Yoochun i skrzyżował ręce na piersi, spoglądając na niego z uwagą - Wcale nie jest fajnie kiedy zachowujesz się jakbyś popadł w depresję - Yoochun wydął zabawnie wargi

- Czy ty musisz się wszystkiego czepiać, mam po prostu fatalny okres, ok?

- Tak muszę, czuję, że mam z tym coś wspólnego - powiedział stanowczo - Chodzi o tę laskę, prawda? Cały czas o niej myślisz - mimo woli wbił w niego wzrok pełen pretensji.

Po twarzy Junsu przebiegł bliżej nieokreślony grymas. Cofnął się z powrotem do łóżka, usiadł na brzegu i podciągając jedną nogę do góry, starał się nie patrzeć na Yoochuna. Czuł się fatalnie od momentu tej całej afery, za którą podświadomie winił właśnie chłopaka stojącego przed nim. O "lasce" już dawno zapomniał, ale nie zapomniał sposobu zerwania z nią.
Przez telefon. To mówiło samo przez się i jego duma zdecydowanie na tym ucierpiała, codziennie przypominając mu jakim jest tchórzem.

- Nawet jeśli...to przecież nie była twoja wina, nie miałeś wyboru

Junsu usłyszał głos nad głową i poczuł dłoń na ramieniu. Zaskoczony spojrzał w górę, a na jego twarzy wyraźnie malowała się prośba wyjaśnienia.

- Mówiłeś na głos - wyjaśnił Yoochun, usiadł obok chłopaka i przełożył rękę przez jego ramię - A teraz zapomnij o tym i chodź się napić

Micky uśmiechnął się szeroko, rejestrując zirytowany wyraz twarzy kolegi. Junsu wywinął się spod jego ręki i wstał

- Ja nie piję i dobrze o tym wiesz - burknął, wciąż nieprzekonany

- JA stawiam, w końcu to MOJA wina - wyraźnie zaakcentował słowa, przyciągając uwagę młodszego chłopaka.

- Dobra - powiedział z podejrzanym spokojem - Skoro stawiasz, to idziemy coś zjeść

Zawyrokował Junsu, ściągając koszulkę i przeglądając garderobę. Yoochun mimowolnie powędrował wzrokiem za chłopakiem i przyglądając mu się uważnie, odchylił się do tyłu, podpierając się rękami. Wypuścił z żalem powietrze gdy nagie ciało zniknęło pod materiałem. Junsu spojrzał przez ramię, rzucając Yoochunowi zdezorientowane spojrzenie, przed którym starszy chłopak uciekł, spoglądając w okno.

- Hitsumabushi?

Zapytał Yoochun i zarejestrował szeroki uśmiech na twarzy Junsu. Uśmiechnął się mimowolnie i rzucił chłopakowi marynarkę. Łapiąc po drodze klucze, zgasił światło i wyszedł z mieszkania, doganiając chłopaka.


~*~


- Changmin?

Jaejoong z niepokojem spojrzał na najmłodszego członka zespołu. Pamiętał, że gdy odchodził od stolika, wszystko było w jak najlepszym porządku i na pewno nie spodziewał się takiego widoku po powrocie. Rozejrzał się uważnie dookoła, szukając wzrokiem Yunho, który powinien siedzieć z Changminem.
Może faktycznie powinien przemyśleć lepiej propozycję grupki fanów, którzy zaprosili ich do stolika i na którą tylko on przystał, zostawiając pozostałych członków zespołu samych. Teraz wpatrywał się w głowę Changmina, która leżała bezwładnie na stole w towarzystwie kilku butelek sake i zastanawiał się, czy w ciągu godziny możliwe jest wypicie takiej ilości. Wszystko wskazywało na to, że taka możliwość istnieje jednak jej skutki nie były przyjemne. Przynajmniej nie miały być przyjemne następnego dnia i już teraz współczuł chłopakowi.

Potrząsnął jego ramieniem, co sprawiło, że chłopak zaczął się powoli zsuwać ze stolika, kompletnie nieprzytomny. Jaejoong westchnął zrezygnowany i złapał go pod ramiona, poprawiając i wciąż go trzymając, usiadł obok. Rozejrzał się jeszcze raz i gdy po dziesięciu minutach Yunho nie wrócił, postanowił zadzwonić do lidera.

- Gdzie jesteś?

Zapytał umęczonym głosem z trudem podtrzymując Changmina jedną ręką. Jęk niezadowolenia wydobył się z jego ust gdy dowiedział się, że Yunho jakieś pół godziny temu zmył się do domu.

- Zostawiłeś go samego w takim stanie, nie fatygując się nawet przyjść po mnie? Co z ciebie za człowiek

Naskoczył na niego, przewracając jedną z butelek, które praktycznie nie mieściły się już na stole. Chłopak po drugiej stronie, poinformował go niewinnym głosem o tym, że gdy wychodził, Changmin był w stanie trzeźwości umysłowej, zapewniając go, że dołączy do Jaejoonga, więc nie ma czym się martwić i może spokojnie pojechać do domu. Jaejoong nie miał wyboru jak uwierzyć mu na słowo i rozłączył się, zastanawiając się co zrobić z kompletnie pijanym chłopakiem.
Nie mógł przecież robić scen, a Changmin był zdecydowanie za ciężkim i za dużym osobnikiem aby mógł sobie z nim sam poradzić. Postanowił zadzwonić po pomoc, bo sam też już wypił za dużo, by prowadzić samochód. Wykręcił więc numer do Junsu i zdziwił się gdy usłyszał głos Yoochuna. Zignorował to jednak na ten moment, uzgadniając z chłopakiem, że podjadą po nich za pół godziny.

Pół godziny okazało się wiecznością, ale w końcu samochód, który miał ich odebrać zatrzymał się przed barem i chwilę później, przy pomocy Junsu, Changmin wylądował na tylnym siedzeniu.

- Dzięki chłopaki - westchnął umęczony Jaejoong

- Nie ma sprawy, co się z nim stało? - zapytał Yoochun z lekkimi wypiekami, które zawsze mu się pojawiały po alkoholu

- A bo ja wiem. Poszedłem, wróciłem po godzinie i tyle - chłopak wzruszył rękami, układając Changmina tak, by sam mógł wsiąść do samochodu - To Changmin - wywnioskował, wsiadając do tyłu i zamykając drzwi - A wy co? - spojrzał na chłopaków uważnym wzrokiem i złapał najmłodszego członka zespołu, zanim spadł do przodu gdy samochód ruszył.

- To samo co wy

Odpowiedział wymijająco Yoochun, co nie było do końca prawdą. Gdy Junsu zgodził się w końcu wyjść, to miał nadzieję, że spędzą miły wieczór w swoim towarzystwie i porozmawiają swobodnie. Jego nadzieje zniknęły w chwili gdy do stolika dosiadły się dwie urocze Japonki, którymi nie był w najmniejszym stopniu zainteresowany. Nie można było tego samego powiedzieć o Junsu, który trochę wstydliwie, ale jednak flirtował z jedną z nich. Jemu nie pozostało nic innego jak uśmiechać się przy mało śmiesznych żartach i pić drinka za drinkiem, topiąc swoje smutki.
Yoochun spojrzał ukradkiem na wesoły uśmiech na jego twarzy i przygryzł wargę. Świetnie, po prostu świetnie. W duchu dziękował Jaejoongowi za telefon, który skończył tą całą farsę i uwolnił ich od całej tej nieprzyjemnej sytuacji, oczywiście tylko i wyłącznie w odczuciu Yoochuna. Junsu był na tyle zajęty, by nie zauważyć swojego dzwoniącego telefonu.

- Dzięki Jae - uśmiechnął się zrezygnowany, wywołując zdezorientowanie na twarzy kolegi.

- Nie ma za co? - odpowiedział, chociaż nie miał najmniejszego pojęcia o co mogło chodzić.


~*~

Długi okres minął od ostatniego posta, ale przyznam szczerze, że dużo trudniej jest mi pisać to fan fiction. Może trochę dlatego, że skoro opieram się na prawdziwych osobach nie chcę napisać czegoś, co nie zgadza się z wizerunkiem, który sobą przedstawiają. Chyba po prostu muszę do tego przywyknąć, więc mam nadzieję, że nie zniechęcicie się gdy pisanie rozdziałów zajmie mi trochę więcej czasu. Po prostu muszę się trochę odnaleźć w charakterach.
Daimon - informacji jest pełno i nie chodzi mi o fora fanowskie. Raczej postrzeganie agencji przez różne strony z informacjami o show biznesie koreańskim dają pełen obraz. Oczywiście nie dowiem się wszystkiego, ale postępowanie takich agencji jest raczej negatywnie oceniane i dużo celebrytów skarży się na warunku w jakich muszą pracować. Kokosów tez nie zarabiają, czyli w wielu wypadkach jest to po prostu wyzysk, dopóki taki celebryt nie upomni się o swoje, co może potrwać kilka lat :)
j-klaudia - co do "pikantnych scen ze szczegółami"...nie jestem pewna czy będą tak szczegółowe jak byś oczekiwała, a na pewno nie aż tak jak w SasuNaru. Trudno mi to sobie wyobrazić więc z pewnością większe problemy sprawi mi napisanie takiej sceny. Dlatego z góry uprzedzam, że możesz się zawieść w tej kwestii.
Choose_ah - jak widać po adresie i samym tytule opowiadania, zdecydowanie skłaniam się ku YooSu i jak wiesz już, odwiedziłam Twojego bloga, którego mam zamiar śledzić
patichan - ja cieszę się, że natrafiłaś na mojego bloga i mam nadzieję, że Ci się tu spodobało. Chociaż występuje u mnie para JaeMin, to jednak skupiać się będę bardziej na YooSu. Postaram się jednak odpowiednio dawkować pairingi abyś i Ty była zadowolona.

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

IntoXIAHcated 6

- Wow!

To było pierwsze słowo, które wydobyło się z ust Yunho gdy przekroczył próg pokoju Changmina. Jego niedowierzanie wyrażały także szeroko otwarte oczy.
Zanim zrobił krok do przodu, odsunął ostrożnie stopą bliżej nieokreśloną część garderoby i co jakiś czas powtarzając czynność, torował sobie drogę do łóżka, na którym siedział właściciel tego bałaganu.
Chłopak z namaszczeniem przygotowywał sobie pomoce naukowe w postaci grubych podręczników, a rzeczy, które mu w tym przeszkadzały, lądowały na podłodze.

- Nie wydaje ci się, że jest tutaj jakby mniej miejsca?

Zasugerował delikatnie lider, w końcu znajdując się przy łóżku i stając nad chłopakiem, rozejrzał się z niesmakiem po wnętrzu. Po podłodze walały się ciuchy, książki i wszystkie te rzeczy, które zazwyczaj powinny znajdować się w szafkach bądź na półkach. Nie mówiąc już o bieliźnie, której miejsce zdecydowanie było w szufladzie.

- Nie jestem wymagający

Changmin rzucił obojętnie, poszukując czegoś do pisania w zasięgu wzroku. Gdy zorientował się, że niczego takiego w najbliższym otoczeniu nie znajdzie, wstał i ruszył niechętnie w stronę biurka, wysuwając szufladę.
Yunho przysiadł na brzegu obserwując chłopaka z zainteresowaniem. Jeszcze wczoraj jego pokój był idealnym przykładem dobrego wychowania i śmiało można było w nim zauważyć pedantyczną dokładność. Dzisiaj przypominał bardziej wysypisko, a wrażenie sterylności pomieszczenia zniknęło bezpowrotnie.
Młodszy chłopak po chwili wrócił z długopisem w ręku, uparcie ignorując obserwującego go Yunho. Usiadł otwierając notes i wertując kartki, jawnie dając do zrozumienia, że ma go gdzieś. Lider westchnął, uznając, że lepiej będzie gdy sam zacznie rozmowę, zanim jego obecność zacznie irytować Changmina, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego. W zasadzie to z Changminem najtrudniej się mieszkało. Nieporozumienia z nim strasznie trudno się rozwiązywało.

- Zdecydowanie coś jest na rzeczy

Wydedukował, odchylając się do tyłu i opierając na rękach. Uniósł brew, nie spuszczając wzroku z chłopaka, który, zdawało by się, że go nie usłyszał. Zdecydowanie była to jednak jedna z jego usilnych prób wykręcenia się od rozmowy. Yunho znalazł potwierdzenie tego, gdy na twarzy Changmina pojawił się nieco tępy wyraz. Wyglądał w tym momencie jakby jego dusza opuściła ciało i poszła na spacer. Zupełnie bez reakcji.
Starszy chłopak zamachał mu dłonią przed twarzą, jednak nie zmieniło to wiele. Pokusił się więc na klepnięcie go w ramię, które wyrwało Changmina z tego dziwnego transu. Teraz Yunho był pewny, że chłopaka coś gnębi, gorzej było z wyciągnięciem prawdy. Max był jedną z tych osób, które trudno zrozumieć i które nie chcą być zrozumiane.
Nie to co Yoochun, który całym sobą świeci miłością do Junsu. Zdziwił się momentalnie na myśl, że Xiah jeszcze tego nie zauważył, a może nie chciał?

Changmin skierował na chwilę wzrok na lidera, nie odzywając się jednak i powracając do jakże zajmującej czynności, jaką jest studiowanie jakiegoś grubego tomiszcza. I pomimo tego, że Yunho należy do tych bardziej cierpliwych osób, to domagający się jedzenia żołądek, skracał jego możliwości oczekiwania na jakąkolwiek reakcję ze strony chłopaka. Westchnął, wiedząc, że w kuchni czeka na niego obiad, który Jaejoong łaskawie zdecydował się zrobić, a którego Changmin dziwnym trafem, nie chce jeść. Przecież on jest jak śmietnik na jedzenie!
Nic się przed nim nie ukryje i niczego nie zmarnuje. On jest wiecznie głodny!
Właśnie dlatego Yunho nie mógł po prostu zignorować jego braku apetytu. Na miłość boską! Przecież uwielbia domowe żarcie!

- Changmin, ja naprawdę mam wiele ciekawych rzeczy do roboty, ale to co się stało w kuchni nie daje mi spokoju. Zacznij gadać, bo ja w przeciwieństwie do ciebie, naprawdę mam ochotę na ten obiad, który czeka na mnie w kuchni

Changmin spojrzał na niego z politowaniem, jakby chciał wyrazić, że mało obchodzi go jak głośno burczy liderowi w brzuchu. Wrócił do przerwanej czynności, wywołując wyraz zirytowania na twarzy Yunho.
W tym momencie mało obchodziło go, że jest najmłodszym członkiem zespołu. W zasadzie to nigdy go to nie obchodziło i wymagał, aby traktowano go na równi z resztą. Dlatego wszyscy go szanowali, a czasami nawet Junsu był traktowany bardziej jak najmłodszy w zespole.
Oczywiście ten przywilej miał swoje granice. Właśnie w takich momentach Yunho miał po prostu gdzieś jego prawo do prywatności. Byli zespołem i najmniejsze zgrzyty trzeba było rozwiązywać natychmiastowo. Inaczej mogło by to się przełożyć na inne aspekty ich wspólnego życia. Tak czy siak, jako lider nie zamierzał odpuścić, a jak coś sobie obrał za cel, to musiał go osiągnąć.
Jego celem był Changmin, a raczej to co mu siedziało we łbie i dlaczego objawiało się próbą zagłodzenia się na śmierć. No może nie dosłownie, ale wyraźnie było to nie w stylu tej czarnej dziury, którą Changmin posiadał gdzieś w swoim żołądku.

- Nie bądź dzieckiem

Yunho postawił na inną taktykę, która miała na celu sprowokowanie go, atakując jego czuły punkt. Jego kompleks, którym był wiek.
Pogratulował sobie w duchu, gdy chłopak wściekle zamknął książkę i odrzucił ją w bok.

- To wszystko jego wina!

Changmin spojrzał na swojego rozmówce z determinacją. Jakby tym zdaniem przedstawiał wszystkie swoje argumenty i obecną sytuację, o której oczywiście Yunho nie miał pojęcia.

- Czyja wina?

Zapytał z zaskoczeniem, w pamięci odtwarzając sobie dzisiejszy dzień. Nie wydawało mu się, żeby stało się dzisiaj coś godnego uwagi, coś co Changmina wyprowadzić z równowagi.

- Jak to czyja? Jego! - chłopak wskazał na drzwi, jakby to one miały dać odpowiedź - Udaje wspaniałego przyjaciela i kucharzy sobie w najlepsze, stwarzając pozory, że mu na nas zależy. Gówno prawda! Tak naprawdę ma nas głęboko gdzieś!

Spojrzał rozjuszony na Yunho, któremu przy obliczeniach wyszło, że zapewne chodzi mu o Jaejoonga. Gdy chciał już coś powiedzieć, Changmin mu przerwał.

- Tak, wiem. Powiesz, że wyolbrzymiam. Ale wiesz, co on wczoraj powiedział?

Yunho wzruszył tylko ramionami, czekając aż młodszy chłopak sam mu powie.

- Że mu nasze towarzystwo nie wystarcza! Musi się szlajać po agencji jak jakaś pijawka towarzyska!

Ostatnie słowa prawie, że wypluł, najwyraźniej nie zdając sobie z tego w ogóle sprawy i marszcząc przy okazji brwi.
Yunho w tym momencie ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. Bo kto jak kto, ale po Changminie się zazdrości nie spodziewał.
Najwyraźniej sam Changmin nie był tego świadom. Nie spodziewał się, że pięć lat wspólnego mieszkania ze sobą może wyzwolić takie uczucia. Zastanawiał się co on tutaj robił i wprawdzie poczuł się jak piąte koło u wozu.
W sumie to nie wiedział, co na to wszystko Jaejoong, ale biorąc pod uwagę to ile czasu poświęcał Changminowi, to chyba wcale by się pod tym względem nie obraził.
Westchnął w duchu, nie wiedząc jak rozwiązać problem Changmina. Zazdrość to nie łatwe uczucie do przepędzenia.
Wszystko wskazywało na to, że nie jest on zazdrosny o samą osobę Jaejoonga, ale jego czas. Kto by pomyślał, że przyjdzie mu mieszkać z tak trudnym człowiekiem.
Jednak jako wsparcie moralne, postanowił dać z siebie wszystko.

- Spójrz na to przyszłościowo. Do wyjazdu zostało nam kilka dni, a w Japonii zapewne poświęci ci więcej tej uwagi, której tak bardzo pragniesz.

Sam nie wiedział czemu, ale nie mógł powstrzymać się przed złośliwością.

- Poza tym, jak dla mnie to co mówisz jest trochę naciągane. Tu nie chodzi o nas, tylko o ciebie - parsknął długo powstrzymywanym śmiechem - A teraz chodź na obiad, bo Jaejoong jeszcze pomyśli, że gardzisz jego jedzeniem

Yunho wstał i poczochrał mu włosy z nieschodzącym z twarzy uśmiechem, na który Changmin odwdzięczył się zirytowanym burknięciem, poddając się jednak, gdy z brzucha wydostał się podobny dźwięk.
Oboje weszli do kuchni, w której panowała niezręczna cisza. Nawet zwykle spieszący się z jedzeniem Junsu, wyglądał jakoś niemrawo wpatrując się przed siebie. Yoochun jadł bardziej odruchowo niż z głodu, a Jaejoong, cóż, nie jadł wcale, grzebiąc tylko w talerzu pałeczkami.

- To co na obiad?

Changmin uśmiechnął się nieśmiało, przerywając tą ciężka atmosferę. Jaejoong rozluźnił się, przywołując na twarz swój ciepły uśmiech i odsunął nogą krzesło obok, kiwając Changminowi głową.
Napięcie opadło gdy Yunho wraz z młodszym chłopakiem usiedli do posiłku.
Tylko Junsu wydawał się nie zauważać co się wokół niego działo, czy może raczej niewiele go to obchodziło.
Coś mu niemiło ściskało żołądek. Uczucie porażki.


~*~


Trochę minęło, ale jest. Trudności sprawił mi Changmin, ciężki z niego przypadek. Mam nadzieję, że na razie Wam to wystarczy. Z następnym rozdziałem postaram się uporać szybciej, bo prawdę mówiąc na nowym blogu nie wypada kazać Wam tak długo czekać.
Kariina - cieszę się, że pairringi przypadły Ci do gustu. Mam nadzieję, że podzielisz się ze mną resztą "gromadki". Bo szczerze mówiąc znam tylko jedno fan fiction z DBSK. Nie mam więc do kogo porównywać moich wypocin. Oczywiście tylko boys love mnie interesuje ;)
Anonimowy - mam nadzieję, że się przedstawisz, bo nie wiem czy jesteś nowym czytelnikiem, czy też już komentowałaś. Poza tym, jak już wspominałam, zwracanie się do kogoś "Anonimowy" jest dziwne.

niedziela, 8 sierpnia 2010

IntoXIAHcated 5

- A-ale...to naprawdę nie tak!

Słuchawka została odsunięta od ucha na odległość ramienia. Nawet wtedy można było usłyszeć wyraźnie każde słowo, które padło po drugiej stronie linii. Po chwili nastała cisza. Gdy przyłożył na powrót słuchawkę do ucha, nie usłyszał nic więcej prócz sygnału przerwanego połączenia.

- Wspaniale - westchnął zrezygnowany i usiadł na sofie.


~*~


- I co? Teraz jesteś szczęśliwy?

Zwrócił się Jaejoong do Yoochuna siedzącego przy kuchennym stole, rozstawiając przy tym talerze.
Było południe, niedawno wrócili z agencji, a z racji tego, że nie mieli żadnych planów, Jaejoong przełamał się i postanowił przygotować obiad.

- Nie wiem o czym mówisz - burknął Micky, spoglądając na niego ze znudzoną miną.

Jaejoong kiwnął głową w stronę siedzącego na kanapie Junsu i postawił na środku miskę. Uśmiechnął się pod nosem, patrząc uważnie na Yoochuna. Wytarł ręce i usiadł na krześle obok.

- A jaki niby mam mieć powód do szczęścia? - zapytał, nie dając po sobie poznać, że właśnie to uczucie go teraz wypełniało.

- Oj daj spokój, kogo chcesz oszukać? - zaśmiał się cicho chłopak i zerknął w stronę salonu - Chyba tylko on tego nie widzi

- Czego nie widzi? - Yoochun nie dawał za wygraną, ale zaczynał czuć się niezręcznie. Czyżby to było aż tak oczywiste?

- Ciebie, tego jak go traktujesz, że nie chcesz być tylko przyjacielem...

- Zajmij się sobą - warknął Micky z zamiarem wstania od stołu.

Nie zamierzał tego słuchać. Kim on jest żeby mówić mu co czuje, nawet jeżeli to prawda, to nie powinien się do tego wtrącać. Przecież on nikogo do niczego nie zmusza, trzyma wszystko w sobie. Te uczucia miały zostać zepchnięte na samo dno, na co najmniej sześć następnych lat, a teraz? Jakim prawem on zamierza wyciągać je na wierzch i mówić o tym tak swobodnie?

Jaejoong jednak nie pozwolił mu uciec tak łatwo i ciągnąc go za rękę, posadził na powrót na krześle. Nie oszukujmy się, Micky nie posiadał wystarczająco siły aby stawić temu opór, więc z łatwością poddał się woli Jaejoonga. Spojrzał na niego z mina wyrażającą frustrację i zdecydowanie odmawiającą rozmowy.

- Chunnie, my o tym wiemy - powiedział łagodnie i położył mu dłoń na ramieniu, nie tylko po to, by dodać mu otuchy. Musiał mieć pewność, że ten nie wykorzysta pierwszej lepszej okazji, aby od uciec od tej rozmowy.

- Już ci powiedziałem, że nie wiem o czym mówisz - syknął, starając się zachować pozory.

- Przestań się tego wypierać, masz nas za idiotów? - zapytał marszcząc brwi - Myślisz, że w ciągu tych sześciu lat nie dało się tego nie zauważyć? Proszę cię, nie bądź śmieszny - parsknął, wciąż trzymając dłoń na jego ramieniu, czując jak tężeje.

Micky wbił wzrok w stół i skrzyżował ręce na piersi jakby mówił "Odmawiam zeznań". Wiedział jednak, że akurat przed Jaejoongiem nie da się nic ukryć. Biorąc pod uwagę nie tylko stopień ich przyjaźni, ale także znajomość stosunków międzyludzkich przez Jaejoonga. Można było stwierdzić, że z pośród całej piątki był on ekspertem od tego typu spraw.

Twarz Yoochuna wyrażała zrezygnowanie. Wypuścił powietrze i zgarbił się nieco, chcąc w tej chwili zniknąć. Nie to, że wstydził się swoich uczuć. Nie chciał po prostu, by stały się one głównym tematem w domu i sprawiły, że atmosfera w nim zrobi się niezręczna.

- Jak długo o tym wiecie? - przełamał się wreszcie i mrużąc oczy, oparł brodę na dłoni.

- Hmmm...nie wiem jak reszta, ale ja praktycznie od początku - westchnął i zabrał dłoń, mając pewność, ze skoro Yoochun przestał się wypierać, to rozmowa pójdzie spokojnie.

- A skąd wiesz kiedy to się zaczęło? - westchnął i przetarł twarz dłońmi. Nawet on nie wiedział, gdzie był początek tego wszystkiego.

- Niedługo po naszym debiucie - uśmiechnął się ciepło - Na początku myślałem, że po prostu się dobrze dogadujecie, ale gdy zaczęły się te wasze codzienne przekomarzania, dało mi to do myślenia - dodał i uśmiechnął się przebiegle - Tak przeważnie zachowują się pary

Yoochun prychnął w odpowiedzi. Jak mógł ich klasyfikować jako parę, skoro te uczucia były nieodwzajemnione.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? - zapytał Micky, patrząc uważnie na przyjaciela

- Bo nie wiedziałem, że to coś poważnego - odparł i wzruszył ramionami - Gdyby to było tylko zauroczenie, już dawno byś mu o tym powiedział - wydedukował Jaejoong, wstał i zajrzał do piekarnika - Ale ty nie myślisz tylko o sobie, nie chcesz go zranić, rozczarować - odwrócił się do niego i spojrzał jakoś tak karcąco - I to mnie martwi

- Mógłbyś jaśniej? - zapytał unosząc brwi w geście niezrozumienia.

- Powinieneś pomyśleć o własnych uczuciach, nie możesz całe życie przed tym uciekać

- Nie uciekam, nie chcę stracić jego przyjaźni - powiedział jakby od tego zależało całe jego życie

- Nic tym nie zyskasz! - syknął Jaejoong z determinacją - Junsu jest twoim przyjacielem niezależnie od tego, kim jesteś. Jesteś dla niego ważny, musisz mu w końcu powiedzieć, nie możesz tego ukrywać. Nie przed nim - powiedział podchodząc do stołu i opierając na nim dłonie. Pochylił się w stronę chłopaka - Chunnie...- westchnął - ...co zrobisz, gdy sam się o tym dowie? Nie będzie rozczarowany? On ci ufa...

- Ostatnio powiedział, że nie można mi ufać. Nie chcę znów powiedzieć czegoś, co sprawi, że zwątpi w moją przyjaźń - warknął i ucichł gdy do domu weszli Yunho i Changmin.

- Yunho, Changim-ah, zaraz będzie obiad, siadajcie - Jaejoong uśmiechnął się przyjaźnie i wskazał ręką stół.

- Nie jestem głodny - rzucił Changmin i skierował się do pokoju, nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem.

Yunho spojrzał na niego i odwrócił się w stronę Yoochuna i Jaejoonga, który stał chwilę z zaskoczoną miną po czym zmarszczył brwi i zaczął krzątać się po kuchni.

- Coś się stało? - Micky zwrócił się do Yunho, który tylko wzruszył ramionami.

- Nic mi o tym nie...wiadomo - odparł przyglądając się podejrzliwie, nakładającemu obiad Jaejoongowi - Pójdę z nim porozmawiać - wskazał ręką pokój Changmina i po chwili zniknął z kuchni.


~*~


Ashia - dobrze wiedzieć, że jednak masz coś więcej do powiedzenia. Dziękuję za komentarz :)
Emi - przyznam się, że mi też parę innych pomysłów przewinęło się przez głowę w roli głównej z Changminem i Jaejoongiem, ale niestety nie wpasowały się w tempo opowiadania :) Co do Yunho, nie jest on moim ulubionym członkiem w zespole, ale jako, że jestem miłą osobą, zrobię z niego kogoś kogo sama polubię. Nie zmienia to faktu, że jednak niewiele go będzie w tym opowiadaniu.
Anonimowy - która para Cię tak zaskoczyła? Czyżby JaeMin? :) Starałam się zachować ich oryginalne charaktery, a przynajmniej te, które pokazują przed kamerą. Trudno jednak się w tym nie pogubić, w końcu niektóre akcje są typowe dla każdego człowieka, więc zachowania mogą się powtarzać. I tak, fabuła w tym opowiadaniu nie będzie miała prędkości światła, nie jest to one shot, więc nic nie musi być pisane z pośpiechem. Poza tym to typowe dla mojego stylu pisania. Wszystko rozwija się w żółwim tempie. W końcu trzeba zachować nieco realizmu. No i oczywiście miło mi powitać Cię w gronie moich czytelników. Hmmm, poza tym głupio było by zwracać się do Ciebie "Anonimowy" więc nie obraziłabym się gdybyś zechciała się przedstawić.

czwartek, 22 lipca 2010

IntoXIAHcated 4

- Cholera - syknął po raz enty tej nocy, zmazując ostatnią zapisaną nutę i rzucając ołówek.

Nie przyszedł, a przecież zawsze to robi, kiedy on w nocy bierze się za komponowanie. Przetarł twarz i wstał podchodząc do okna. Niebo było zachmurzone, właściwie to w ciągu ostatnich dni, rzadko można było ujrzeć słońce, co dopiero księżyc. Westchnął i otworzył okno na oścież.

- A ty co? Znowu śpisz przy otwartym oknie? - przez krótką chwilę dopóki nie rozpoznał głosu, miał nadzieje, że to Junsu przyszedł jak zwykle zganić go za granie po nocach.

Uśmiechnął się niemrawo do Jaejoonga i usiadł w fotelu na przeciwko okna, obserwując jak drugi chłopak podchodzi do niego i opiera się o parapet.

- Beznadziejna pogoda - westchnął intruz i usiadł na parapecie.

- Taaa, chcesz czegoś konkretnego? - zapytał z wyraźną niechęcią.

- Nie, przyszedłem tylko powiedzieć żebyś przestał rzępolić. Skoro Junsu to dzisiaj olał, myślałem, że będziesz miał zamiar grać do rana - odparł wyjątkowo znudzonym tonem - Wiesz, my też czasami potrzebujemy snu, nie żebym się czepiał...

- Coś jeszcze? - Micky przerwał mu wiedząc, że jeżeli Jaejoong rozgada się na dobre, to nic go nie powstrzyma.

- Chunnie...wszystko w porządku? - zapytał z troską - Odkąd wróciliśmy do domu, nie wychodzisz z pokoju - chłopak zeskoczył z parapetu i podszedł do Mickiego, kucając przed nim i przyglądając się jego twarzy.

Zwracając uwagę na to, że miał spuszczona głowę, trudno było cokolwiek z niej wyczytać. Mała lampka, stojąca na pianinie, dawała nikłe światło więc w pokoju panował półmrok. Yoochun całkowicie pochłonięty był bawieniem się breloczkiem przy swoim telefonie, który przedstawiał owieczkę. Nie bez powodu wybrał właśnie to zwierzę. Westchnął i odchylił głowę do tyłu, wpatrując się zawzięcie w sufit.

- Chunnie, przecież wiesz, że ja tu jestem dla ciebie, znamy się tyle czasu. Wiem kiedy jest ci źle - odparł, łapiąc go za dłoń - Powiedz co cię gnębi - powiedział tak łagodnym głosem, że chyba nikt nie byłby w stanie odmówić wyspowiadania się.

- Nie zrobiłeś kolacji - burknął Micky, mając nadzieję, że to ostudzi jego ciekawość. Co jak co, ale jego łatwo było przekierować na inne tory. Tym razem chyba nie podziałało, bo duże oczy Jaejoonga wpatrywały się w niego uparcie - O co ci chodzi? - westchnął zirytowany, wstał i zasiadł na powrót przy klawiszach.

- Dobrze wiesz, że chodzi mi o dzisiejszy dzień. Junsu dalej się do ciebie nie odzywa, ale wiesz jaki on jest, do jutra mu przejdzie - Jaejoong wzruszył ramionami i zajął miejsce na fotelu Yoochuna.

- Tak, wiem jaki on jest. Jest wściekły i wątpię, żeby ta złość szybko mu przeszła - burknął, a po pokoju rozbrzmiała muzyka.

- Przesadzasz...

- Nie przesadzam - przerwał mu i spojrzał na niego z wyjątkowo poważną miną - Może i znasz go dobrze, ale ja znam go lepiej - wysyczał i dopisał kolejną nutę, której znów nie był pewien.

- I niby po czym wnioskujesz, że się do ciebie już więcej nie odezwie? - zapytał z zaskoczeniem - Przecież to Junsu, on nie potrafi się do ciebie nie odzywać

- Po tym, że nie przyszedł? - zadał retoryczne pytanie - Zawsze przychodzi

- I to jest niby ten wyznacznik jego gniewu? Chunnie, skarbie, czy ty przypadkiem nie wyolbrzymiasz? - Jaejoong spojrzał na niego z politowaniem, na co ten tylko się skrzywił.

- Idź sobie, mam dość tej rozmowy - burknął, zaczynając grać

- Ależ to by było naprawdę wredne z twojej strony, zostawiać wszystko dla siebie. - westchnął teatralnie - Podziel się ze mną swoimi problemami, a jutro zrobię ci śniadanie, co ty na to?

Chłopak spojrzał tylko podejrzliwie w stronę Jaejoonga, zmarszczył brwi po czym odwrócił się ostentacyjnie, dając mu do zrozumienia, gdzie ma jego śniadanie.

- Nie to nie, chciałem cofnąć swoje postanowienie o NIE robieniu wam posiłków, ale jeżeli masz to gdzieś, to nie zobaczycie domowego żarcia aż do wyjazdu do Japonii - burknął na tę zniewagę, a jego słowa ledwo dotarły do uszu Mickiego przez rozbrzmiewającą w pokoju melodię.

Przecież uwielbiali jego jedzenie. Nikt w zespole nie gotował lepiej od niego, jak mógł tak po prostu z niego zrezygnować. Najwyraźniej to postanowienie bardziej zdołowało samego Jaejoonga, który teraz wstał z fotela i skierował się do drzwi. Nie zdążył jednak do nich dojść, a otworzyły się szeroko.

- Park Yoochun! Czy ty cierpisz na bezsenność? Zegarka nie masz? - charakterystyczny głos przebił się przez dźwięki wydobywające się z pianina.

Micky momentalnie odwrócił się i spojrzał zszokowany na stojącego w drzwiach Junsu. Odłożył powoli ołówek i spojrzał na elektroniczny zegarek.

- Mam - wskazał ręką na urządzenie - Jest po trzeciej - dodał niepewnie, widząc wściekłą twarz chłopaka.

Jaejoong zmył się, zamykając za sobą drzwi. Wolał ich zostawić samych, a poza tym nie za bardzo miał siły na słuchanie tej dwójki po całym dniu. Gdy tylko wyszedł, Yoochun wstał i włożył ręce do kieszeni, patrząc wyczekująco na Junsu. Nie zdradzał po sobie, że tak naprawdę wcale nie jest tak zirytowany na jakiego wygląda, był teraz naprawdę szczęśliwy. Można by rzec, że kamień spadł mu z serca.

- Czego chcesz? - zapytał nadymając poliki.

- Żebyś się zamknął? - zapytał z sarkazmem - Ale jak widać, od samego rana sprawia ci to problem - dodał wyzywająco.

- To nie moja wina - powiedział mrużąc oczy, chociaż tak naprawdę czuł aż w kostkach, że nie powinien był wtedy się odzywać - Wiedziałeś, że mając dziewczynę, prędzej czy później ktoś się o tym dowie - dodał odwracając głowę.

- Tak, ale nie od razu cały świat i nie od ciebie! - warknął robiąc krok w przód

- Cały świat o tym nie wie, nie przesadzaj - Junsu spojrzał się na niego, nie mogąc uwierzyć w to jak się zachowuje.

- No tak, przecież ty jesteś Park Yoochun, tobie wolno wszystko i wszystko trzeba wybaczyć - westchnął z jakimś żalem w głosie.

- To nie prawda - zaprotestował, chociaż w środku ukłuł go fakt, że Junsu tak o nim myśli - Przeprosiłem cię już

- Ale jakoś nie widzę, żebyś żałował tego co powiedziałeś

- Żałuję

- Gdybyś naprawdę czuł się winny, to nie byłbyś w stanie komponować - warknął, patrząc prosto w oczy Mickiego

- Nie komponowałem - przełknął ślinę i spuścił wzrok. Nie mógł zrozumieć, dlaczego zawsze w jego obecności tracił swoją pewność siebie. W takich sytuacjach nie było mu to na rękę.

- To po cholerę grałeś na pianinie!? - Xiah rozłożył ręce w pytającym geście.

- Bo nie chciałeś ze mną rozmawiać! A inaczej bym cię tutaj nie ściągnął! - krzyknął, wymachując ręką

- A skąd wiedziałeś, że przyjdę? - zapytał zaskoczony i zamrugał oczami

- Bo zawsze przychodzisz kiedy komponuję po nocach i zawsze się na mnie wydzierasz! - wybuchnął Micky - Nie lubię kiedy jesteś na mnie wściekły, więc chciałem żebyś przyszedł, bo wtedy moglibyśmy pogadać i może byś mi wybaczył...- zakończył nieco kulawo, ale już spokojniej.

Spojrzał na Junsu, który stał z nieco głupią miną, jakby zastanawiając się, co powinien odpowiedzieć. Yoochun opadł zrezygnowany na łóżko i przetarł twarz.

- Przecież ja jestem na ciebie wściekły, średnio dwa razy dziennie - zdziwiony głos Junsu, dotarł do jego uszu.

- Nie, ty jesteś na mnie ZŁY, średnio dwa razy dziennie, tym razem byłeś WŚCIEKŁY - poprawił go - Naprawdę WŚCIEKŁY - podniósł się na łokciach i spojrzał na chłopaka.

- Bo zachowałeś się jak dupek - skwitował Xiah, siadając na skraju łóżka

- Ale nie zrobiłem tego specjalnie - westchnął - Poza tym, zawsze mi to mówisz, to nic nowego. - dodał Yoochun, kładąc mu głowę na kolanach i spoglądając na niego z dołu - Wiesz, że nie panuję nad wszystkim co wypływa z moich ust

- Od kiedy to obrażasz sam siebie? Tylko ja mogę to robić - burknął Junsu, czując się pozbawiony swoich przywilejów

- Od kiedy jesteś na mnie wściekły i nie chcesz mi wybaczyć?

- Dobra, zapomnijmy już o tym - Junsu westchnął i wplótł palce we włosy Mickiego, ogarniając mu je z czoła.- Swoją drogą, twoje czoło jest naprawdę ogromne - zaśmiał się i uniknął poduszki lecącej w jego stronę.


~*~


- Co robisz?

- Uczę się? - sarknął Changmin, odwracając się od natręta - Idź sobie

- Ty też chcesz się mnie pozbyć? - zapytał zrozpaczony Jaejoong - Nie dość, że pozbawili mnie możliwości integrowania się ze społeczeństwem to jeszcze wy ograniczacie swoje zainteresowanie moją osobą! Super...- jęknął i nic nie robiąc sobie ze słów Changmina, wpakował mu się do łóżka.

- Mówiłem, że masz sobie iść - burknął najmłodszy, nie odrywając wzroku od książki

- Ale ja nie chce! - zaprotestował i zabrał mu połowę kołdry, złożył ręce pod brodą i spojrzał na chłopaka wyczekująco.

Changmin najwyraźniej zaczął się niecierpliwić, bo jego brwi zmarszczyły się w geście niezadowolenia i przestał skupiać się na tym co czyta. Zamknął powoli książkę, po czym odłożył spokojnie na stolik. Następnie, ignorując zupełnie nieproszonego gościa, zgasił lampkę i odwrócił się do niego plecami z zamiarem zaśnięcia.

- Dlaczego jesteś na mnie zły? - zapytał niespodziewanie Jaejoong, wpatrując się w ciemności w plecy chłopaka.

- Bo nie zrobiłeś kolacji i zaczynasz mnie irytować - burknął, starając się nie zdradzić, jak bardzo niezręczna jest dla niego ta sytuacja.

Jaejoong uśmiechnął się pod nosem, wiedząc, że propozycja, którą zamierza złożyć, na pewno tym razem zadziała. Uniósł się na łokciu i spojrzał na ledwo widoczny profil leżącego przed nim Maxa.

- Jeżeli powiesz mi, dlaczego jesteś na mnie zły, zrobię ci jutro śniadanie - wyszeptał konspiracyjnie.

Changmin momentalnie zbystrzał gdy tylko usłyszał o jedzeniu. Aż mu w brzuchu zaburczało, na co starszy chłopak zaśmiał się. Max wahał się chwilę, ale w końcu podniósł się i zapalił lampkę.

- Umowa stoi, ale teraz też zrobisz mi coś do jedzenia - spojrzał na Jaejoonga tak wygłodniałym wzrokiem, że ten aż się rozczulił.

- To czemu jesteś na mnie wściekły?

- Nie jestem wściekły - burknął wymijająco

- Dobra, dlaczego jesteś zły? Przecież nic ci dzisiaj nie zrobiłem, w zasadzie to nikomu nie zrobiłem dzisiaj nic złego - zastanowił się chwilę, ale szybko wrócił do chłopaka, który już siedział na łóżku.

- Bo się szlajasz - westchnął i naburmuszył się

- I co w tym złego? Poza tym nie szlajam się, tylko spotykam z przyjaciółmi. Ty też powinieneś kiedyś spróbować - wbił mu delikatnie palec pod żebro.

- Nie lubię jak się "spotykasz z przyjaciółmi" - przedrzeźnił go Changmin, robiąc dziwną minę - To tak jakbyś miał dość przebywania z nami, za każdym razem kiedy tylko znajdziemy się w agencji, znikasz - dodał i oparł brodę na swoich kolanach - Poza tym, ja nie lubię tłumów.

- A to dziwne, zważywszy na to, że jesteś osobą publiczną - powiedział chichocząc - A co tęsknisz za mną jak znikam z przyjaciółmi? - zapytał zaczepnie, a w odpowiedzi został tylko uderzony w ramię - Ała, za co to?

- Za głupie myśli

Changmin nie tęsknił kiedy Jaejoong szlajał się po agencji. Po prostu strasznie go to irytowało. Zostawał wtedy z Yunho, bo Junsu i Micky byli w swoim własnym świecie. A z liderem wcale nie mógł jakoś konkretnie spędzić czasu, bo ten zawsze studiował grafik, do znudzenia. Innymi słowy, Max zostawał sam. I nudził się, strasznie się nudził.

- To o co chodzi?

- O to, że mi się nudzi kiedy zostaję tam sam - westchnął - A teraz chodź zrobić mi coś do jedzenia - rzucił z zamiarem wstania, co mu się nie udało, a raczej uniemożliwiła mu to dłoń Jaejoonga

- Ale z ciebie dzieciak - westchnął uśmiechając się jakoś tak ciepło - Trzeba było powiedzieć wcześniej - dodał - Następnym razem wezmę cię ze sobą

Changmin zmełł w ustach przekleństwo i wyrwał rękę, wstając z łóżka.

- Nie dzięki - warknął i skierował się do kuchni

- Co znowu nie tak? - Jaejoong wstał i ruszył szybko za chłopakiem.

- A może po prostu następnym razem, zostaniesz ze mną zamiast się szlajać - powiedział nim zdążył się powstrzymać. Minął chłopaka, wracając do pokoju - Nie jestem już głodny - powiedział, po czym zatrzasnął drzwi przed nosem Jaejoonga.


~*~


Widzę, że wskaźnik odwiedzin rośnie, więc mam nadzieję, że może następnym razem, ktoś jeszcze wypowie się na temat opowiadania. Było by miło :)

Ashia - Ja rozumiem, że może nie zawsze ma się coś konkretnego do powiedzenia na temat danego rozdziału, ale komentarze w stylu "świetne, chce next" naprawdę nie są motywujące. Przykro mi to mówić, ale już wolałabym takiego komentarza nie dostać.

Emi - Tak, dobrze widzisz. Drugim parringiem będzie JaeMin. Biednego Yunho pozostawię bez opieki, jest po jest w zespole, ale nie planuję żadnego konkretnego zajęcia dla niego, więc będzie się pojawiał sporadycznie, bo przecież nie wyrzucę lidera. Co do menadżera, jak wiesz w SM Ent. pod tym względem to normalne, więc nie ma co się dziwić. Wszyscy tam harują za marne pieniądze, a agencja tylko na nich zarabia. O pozwaniu dowiedziałam się dawno, ale cieszę się, że chociaż walczą o swoje prawa, należy im się to. Poza tym, dziękuję za komentarz i cieszę się, że podoba Ci się moje opowiadanie. Mam nadzieję, że będziesz mnie odwiedzać :)